powrót do : str.głównej  | spisu treści witryny  | spisu treści ,,Karty...''

Ż y c i e   r e l i g i j n e

 Przed opuszczeniem kraju, w Miednikach, wszyscy internowani uczestniczyli w niedzielę  23 lipca 1944 r. we mszy świętej, na której otrzymali absolutorium ? in articulo mortis". Naszych kapelanów oddzielono wraz z oficerami i podoficerami, jako element utrudniający pozyskanie masy żołnierskiej dla zmiany przekonań. W czasie osobistej rewizji, przed wyjazdem do Kaługi, rekwirowano wszelkie ?papiery" posiadane przez nas, między innymi związane z kultem religijnym. Zdarzały się rzadkie przypadki ukrycia książeczek do nabożeństwa, a nawet nieoficjalne przyzwolenie na ich zachowanie. Taki ewenement spotkał i mnie, kiedy sowiecki pogranicznik pozwolił mnie zabrać nowennę do miłosierdzia Bożego i obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej. Sam dobrowolnie je złożyłem na stosie rekwirowanych przedmiotów, nie próbując ich ukryć. To tak jakbym dokonał zdrady moich przekonań  Jak że często, te zdawałoby się niepozorne, nic nie znaczące ? papierki" ? roztaczały  niewidzialną pieczę nade mną, w najtrudniejszych momentach  mego pobytu w kraju pozbawionym Boga.

  Wjechaliśmy w kraj oficjalnie pozbawiony Boga i zwalczający wszelkie praktyki religijne. Wprawdzie w okresie ?wojny ojczyźnianej" wojujący ateizm, nieco zelżał, to jednak materializm ateistyczny obowiązywał nadal. Praktyka pokazywała, że nawet w tej dziedzinie były wyjątki. Tadeusz Ginko, w swoich wspomnieniach opisuje ciekawy przypadek23). Kiedy znalazł się w prywatnym domu jednego z naszych sowieckich oficerów ? zobaczył charakterystyczną rosyjską ikonę na honorowym miejscu. Co dziwniejsze i oficer i jego rodzina przed posiłkiem odmówiła modlitwę.
  Dawna Kaługa miała wiele cerkwi, przed rewolucją było ich około 30.W ciągu 20 lat większość z nich uległa całkowitej zagładzie lub przebudowie na potrzeby świeckie. Będąc nieraz w mieście mieliśmy okazję oglądania resztek tych dawniej wspaniałych świątyń. Niestety w wielu przypadkach ich ruiny służyły często jako nieoficjalne  publiczne szalety. Być może była w tym czasie i jakaś czynna cerkiew, ale my o tym nie wiedzieliśmy.
  Wspomnienia naszych chłopców zawierają często różne wzmianki o ich religijności, ale czasami i zaskakujące przypadki religijności Rosjan. Przykładem może posłużyć ciekawe wydarzenie jakie spotkało w czasie ucieczki  Wiktora Iwanowskiego i jego brata. ?Widzimy dymek unoszący się z nietypowej ziemianki. Podejmujemy decyzję wejścia do jej środka, bo Tolek zauważył ikonę i w pierwszych słowach wyraził pozdrowienie Boga. Stało się to kluczem do serc mieszkańców ziemianki. Zastaliśmy tam rodzinę składającą się z babci, jej córki i 2,5 letniej wnuczki. Od dnia ucieczki po raz pierwszy znaleźliśmy się pod prawdziwe gościnnym dachem, w ciepłym pomieszczeniu. Kobieta zobaczyła na mojej szyi krzyżyk, jakich wiele zrobiłem kolegom w obozie. Widząc znak chrystusowy babcia rozpłakała się i ukazała w rogu ziemianki małą ikonę. Okazało się, że w tak nieoczekiwanej sytuacji właśnie połączyła nas religia.. Po wyjaśnieniu, że jesteśmy uciekinierami z łagru, babcia pobłogosławiła nas, a następnie wysypała na stół trochę ugotowanych malutkich ziemniaków oraz okruszyny soli. Dała to, co miała, był to prawdziwy dar serca"24)
  O jakichkolwiek próbach grupowego wykonywania praktyk religijnych w koszarach nie mogło być mowy. Na pewno wielu z nas modliło się indywidualnie i skrycie, jak to czyniłem sam. Prawie wszystkie wspomnienia wzmiankują o odwoływaniu się do Boga, szczególnie w momentach trudnych. Np. Wiktor Iwanowski ? opisując trudną drogę ucieczki nadmienia : ? W niedzielę Wińka zaintonował liturgię mszy św. odmówiliśmy też litanię i przystąpiliśmy do posiłku". Podobnie w swojej relacji  Mieczysław Turek ? podaje: ? W niedziele nie zapominaliśmy o modlitwie".

   Osobiście zdarzył się mnie szczególny przypadek, kiedy przemarznięty, zrozpaczony swoim położeniem, stojąc na stacji rozrządowej, gdzie przetaczano na tzw. ?górce ? puste wagony towarowe pomyślałem o ukróceniu tej męki przez wejście między bufory zderzających się wagonów. I wtedy w ostatniej chwili ściskając w ręce mój obrazek z Matką Boską usłyszałem jakby Jej głos :" Nie czyń tego ? samobójstwo to grzech". Później interpretowałem to jako szczególną opiekę z Jej strony. Muszę wyznać ? tamten okres, mimo niemożliwości korzystania z normalnych praktyk religijnych, jak msze święte, sakramenty, odwiedzanie kościoła itd.- był czasem, kiedy byłem bardzo blisko Boga, bo starałem się jak tylko mogłem żyć z łaską uświęcającą.
  Moją pierwszą wigilię przed Bożym Narodzeniem ? 24.12.44 r, spędzoną poza domem, opisałem w pierwszej części ? byłem wprawdzie samotny na 27 km. w lesie, przywieziony z innymi ?niedobitkami z Kaługi". Nie byłem jednak głodny, mogłem ugotować kaszę jaglaną, zdobytą w drodze do naszego nowego zesłania.
  Te wigilie, mimo różnicy, dzielących nas kilku kilometrów ? były z konieczności do siebie podobne. Np. opis Wiktora Iwanowskiego : ? W Wigilię nieoczekiwanie podszedł do mnie ?Hubert"( Zdzisław Fedorowicz) i zaprosił do swojej ziemianki. Wigilia była uroczysta. Na ?stole", a właściwie na pryczy znalazły się trzy porcje chleba, cały kociołek ugotowanych kartofli , trochę cukru i symboliczny opłatek w postaci skórki chleba. Rozmowy zakończyły się cichym śpiewem kolęd. Te małe kilkuosobowe grupy tworzyły każda na swój sposób, specyficzny nastrój świąteczny. Bolszewicy śmiali się z tego, z jakiegoś Boga, z durnych zwyczajów. Smutna to była Wigilia, ale mogło być jeszcze gorzej.

  Pracując w lesie teoretycznie co 10- ty dzień mieliśmy dzień wolny ?wychadnoj", a więc w niedziele zazwyczaj pracowaliśmy, starłem się jednak pamiętać o dodatkowej modlitwie niedzielnej. Później, kiedy wróciliśmy do 6- ciu dni roboczych, wszyscy pamiętaliśmy o niedzieli.
  O pierwszych Świętach Wielkanocnych napisałem w moim liście z dnia 1 kwietnia 45 r. w moich wspomnieniach. Inni koledzy wspominają je również ,Zenon Jankowski z II batalionu pisał24): ?Wielkanoc przypadła w tym roku 1 kwietnia. W dniu tym cały batalion skierowano do załadunku wagonów drewnem. W przeciągu paru godzin załadowaliśmy wagony i powróciliśmy do ziemianek. Dano nam do wieczora wolne.    Z posiadanych z przydziału konserw amerykańskich, jajek w proszku ? przygotowaliśmy święcone. Obchodziliśmy święto wspólnie z całą ziemianką, razem z drugim i trzecim plutonem. Śpiewaliśmy pieśni wielkanocne, składaliśmy sobie życzenia. Resztę dnia spędziliśmy poza ziemiankami, przy ogniskach , gotując i zajadając ziemniaki."
  Zupełnie już w innej atmosferze obchodzono Święta Bożego w 1945 r. Byliśmy całym pułkiem w Kirowie. Nastrój był już radosny, jechaliśmy do domu. Wprawdzie granicy jeszcze nie przekroczyliśmy, ale każdy miał nadzieję o nadejściu tej upragnionej chwili. Aprowizacja była też już znośna. Mieliśmy nawet opłatki, naturalnie nie było problemu ze śledziami, które dostawaliśmy w ramach naszych racji. Każdy chomikował na ten dzień inne wiktuały. Kolędowliśmy radośnie i głośno. Jeszcze nie było możliwości udania się do kościoła, ale nastrój był podniosły i religijny. Najważniejsze mogliśmy nawzajem widzieć i uściskać, złożyć sobie życzenia. Do niedawna dzieliły nasze bataliony kilometry, których nie wolno nam było przekroczyć.

  I nareszcie  P o l s k a  - jesteśmy w Białej Podlasce. Niedziela 13 stycznia 1945 r. W zwartych szeregach z pieśnią na ustach udajemy się do kościoła na niedzielna mszę św. A jest nas nie mało, co najmniej 3.500 ludzi, odzianych w angielskie wojskowe płaszcze, wielu na sowieckich zimowych czapkach ma polskie orzełki inni biało-czerwone opaski na rękawach, te które cudem uniknęły konfiskatom. Na zakończenie mszy rozległo się gromkie ?Boże coś Polskę . . ." Nikt z miejscowej ludności, jak i wśród nas nie krył łez wzruszenia. Był to przepiękny akord naszej tułaczki tak szczęśliwie zakończonej.

  Historia naszego narodu to dziwny splot dziejów, gdzie tragizm przeplata się z tryumfem. Jedno jest pewne ? od tysiąclecia wiązaliśmy nasze losy z Opatrznością Bożą, której moc doznawaliśmy w najtrudniejszych chwilach naszego narodu. Kiedy niebezpieczeństwa mijały nie zawsze i nie wszyscy dochowujemy wierności. A O n  nigdy o nas nie zapomina !

[Książeczka do nabożeństwa]

Książeczka do nabożeństwa, opis jej odzyskania i wykorzystania w relacji Henryka Szulżyckiego ( patrz rozdz. ? Wcześniejsze wyjazdy..".)
Te na pozór drobne pamiątki wyniesione z domu odegrały znaczącą rolę w trwaniu w najcięższych chwilach naszego pobytu w Rosji.

powrót do : str.głównej  | spisu treści witryny  | spisu treści ,,Karty...''do góry