powrót do : str.głównej  |  spisu treści
Janina Kulesza-Kurowska

KOBIETY W TAJNYCH WOJSKOWYCH ZAKŁADACH WYDAWNICZYCH
          (Skrót referatu  z IX sesji popularnonaukowej w Toruniu  6-7.XI.1999 r.  zorganizowanej przez Fundację ARCHIWUM POMORSKIE  AK.)

Tajne Wojskowe Zakłady  Wydawnicze to IV Wydział Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej SZP ZWZ AK VI Oddziału Sztabu. Powstały na przełomie lutego i marca 1940 r., a zakończyły swą działalność wraz z rozwiązaniem Armii Krajowej 19.I.1945 r. Znakiem ich była zawsze szabla, leżąca na otwartej książce. Były nim opatrzone wszystkie wydawnictwa, wydrukowane w warsztatach TWZW, a przede wszystkim ,,Biuletyn Informacyjny", na który społeczeństwo polskie czekało jak na chleb. Zadaniem Zakładów była techniczna obsługa działalności prasowej i wydawniczej BiP-u. Redakcja tych wydawnictw należała do innych wydziałów Biura.
       Druga wojna światowa była pierwszą wojną w dziejach, w czasie której na szeroką skalę stosowano metody wojny psychologicznej. Jej celem była mobilizacja duchowa własnego społeczeństwa, a przy tym rozbrojenie psychiczne i demoralizacja przeciwnika. Pierwszym celem Niemców po zajęciu Polski stało się złamanie ducha walki i oporu Polaków przez wytworzenie atmosfery beznadziejności i rezygnacji. Sposobem na to miało być utworzenie
Z Kraju pustyni intelektualnej przez pozbawienie Polaków źródeł wiedzy i informacji, jakimi są prasa i radio. Już w październiku 1939 r. Niemcy zabronili słuchania radia i nakazali konfiskatę aparatów radiowych i demontaż anten. Polska była jedynym z okupowanych krajów, gdzie zastosowano ten środek. Sankcją była kara śmierci.   Powstała natomiast prasa niemiecka w języku polskim, zwana ,,gadzinową".
       Wobec tego Rząd polski na emigracji i działająca z jego mandatu Armia polska podjęły wydawanie prasy konspiracyjnej, której zadaniem było kształtowanie opinii narażonego na wrogą propagandę narodu i zdobycie jego poparcia  przez przekazywanie poleceń, komunikatów i informacji polskich  władz, oraz przedstawianie programu działalności Rządu. Następnym zadaniem  było podawanie aktualnych wiadomości o najnowszych wydarzeniach w Kraju i na świecie, których rzetelność mogła wzbudzi zaufanie społeczeństwa i przygotować duchowo do nieustępliwej walki z okupantem. Dwa główne konspiracyjne organy prasowe ,,Wiadomości Polskie" i ,,Biuletyn Informacyjny" zaczęły wychodzić już w listopadzie 1939 r. Inicjatorem i redaktorem ,,Biuletynu" był Aleksander Kamiński ,,HUBERT", legendarna postać polskiej konspiracji. Dzięki niemu pismo wyrażało precyzyjnie linię polityczną Rząd i stało się nie tylko rzetelnym informatorem, lecz także wychowawcą narodu. Sekretarzem redakcji przez wszystkie lata jego istnienia była Maria Straszewska ,,ANNA", ,,EMMA".
       Początki wydawnictwa były bardzo skromne. Drukowano je na powielaczu, lub w oficjalnie istniejących firmach w ilości około 9o egzemplarzy. Dopiero utworzenie Tajnych Wojskowych Zakładów Wydawniczych pozwoliło na drukowanie w ogromnych nakładach około 43.000 egzemplarzy. Inicjatorem powstania Zakładów i ich twórcą był Jerzy Rutkowski ,,MICHAŁ KMITA". Miał doświadczenie w prowadzeniu takiego przedsiębiorstwa, gdyż już w 1935 wygrał konkurs na nowoczesną organizację techniczną pisma ,,Mały Dziennik", wydawanego przez OO Franciszkanów z Niepokalanowa na polecenie O. Maksymiliana Kolbe. Na  początku 1940 r przedłożył gen. Roweckiemu ,,GROTOWI" projekt oparcia  działalności wydawniczej na sukcesywnie  budowanym, całkowicie zakonspirowanym i dobrze technicznie wyposażonym aparacie poligraficznym. Uzyskał akceptację i rozpoczął działanie.

      TWZW -  zatrudniały przed Powstaniem 50 pracowników etatowych. Ochotników  na każde zapotrzebowanie nie brakowało nigdy. Wśród jednych i drugich kobiety były tą MAGNA PARS, która pozwoliła trybom  machiny być w stałym ruchu od początku do końca. Pragnę przedstawić tu niektóre sylwetki, nazwiska, a czasem tylko pseudonimy kobiet, które pracowały w Szefostwie Zakładów, jako ,,maski" drukarń, gospodynie lokali kontaktowych, łączniczki, ,,dromaderki" gotowej już ,,produkcji", a w czasie Powstania - łączniczki bojowe i sanitariuszki Oddziału Osłonowego, już nie Tajnych, lecz Wojskowych Zakładów Wydawniczych. Chcę przypomnieć minerki, przydzielone do tego Oddziału  z Kobiecych Patroli Minerskich, organizatorki żywienia i opieki medycznej, ,,Peżetki",, a także krawcowe, łatające ich odzież, lub szyjące nową ze zdobycznych materiałów. Nie mogę zapomnieć o tych kobietach, które - współpracując z konspiratorami w swej rodzinie - matki, żony, siostry - stojąc nieugięcie u ich boku bywały aresztowane wraz z nimi, cierpiały w czasie okrutnych badań, ginęły w egzekucjach i w obozach koncentracyjnych. Przez te wszystkie lata były żołnierzami Podziemnej Armii Polskiej, pozostającymi w obliczu nieprzyjaciela, choć oficjalny status wojskowy uzyskały dopiero 23.IX.1944 r.  Rozkazem Dowódcy Armii Krajowej Nr. 871/I.
      Organizując TWZW  Szef tych Zakładów Jerzy Rutkowski ,,MICHAŁ KMITA" oparł się na ludziach, których dobrze znał i na których mógł liczyć. TWZW stały się z biegiem czasu największy m tajnym przedsiębiorstwem poligraficznym w okupowanej przez Niemców Europie, a składały się z 12 tzw. WARSZTATÓW, z których każdy miał inne zadanie do wykonania , zgodnie z potrzebami Biura Informacji i Propagandy. Każdy z nich oznaczony był  znakiem ,,W", oraz kolejną cyfrą, jednak na co dzień , zamiast np. ,,W-1" mówiło się ,,Jedynka", ,,Dwójka ,, i  tak dalej. Centralą dyspozytorską był Sekretariat.
      Kierownictwo Sekretariatu Zakładów  ,,MICHAŁ KMITA" powierzył swej siostrze Marii Rutkowskiej ,,JANCE". Mimo dziewczęcego wyglądu odznaczała się opanowaniem,  konsekwencją i precyzją w działaniu. Do jej obowiązków należała nie tylko normalna praca sekretarska wielkiego przedsiębiorstwa, przekazywanie zadań jednostkom organizacyjnym Zakładów, w tym materiałów do druku, wyznaczanie punktów kolportażowych do tzw. ,,wyrzutu" druków gotowych. Była również kierowniczką działu tzw. Legalizacji, czyli wytwarzania specjalnych dokumentów, a raczej ich falsyfikatów dla potrzeb konspiracji. Współpracowała z pracownią chemigraficzną W-5. Już w 1941 r. została odznaczona Krzyżem Walecznych, a w 1942 - Złotym Krzyżem Zasługi.
      W Sekretariacie pracowały z ,,JANKĄ"  jeszcze trzy kobiety: ,,EWA", ,,BARBARA" i ,,KRYSTYNA". O Helenie Górskiej ,,EWIE", która była sekretarką i łączniczką Szefa TWZW, mówiło się, że jest ,,równie odważna, jak przystojna, równie koleżeńska, jak śmiała w czasie niebezpieczeństwa". Do jej obowiązków należało ustalanie, w którym lokalu ma się tego dnia odbyć odprawa kierownictwa, a odprawy te odbywały się sześć razy w tygodniu, codziennie w innym lokalu i w zmienianej kolejności. Zofia Chmyzowska - Sroczyńska ,,BARBARA" uważana za ,,nieocenioną, miłą gospodynię", użyczała swego mieszkania przy ul. Filtrowej, róg Asnyka, jako lokalu kontaktowego. Szefostwa TWZW."KRYSTYNA" maria Stefanowska-późniejsza Dr. Odechowska, była w tym czasie słuchaczką Warszawskiej Szkoły Pielęgniarstwa. Niezwykle sprawna i odważna, brała udział w ,,wyrzutach" produkcji legalizacyjnej z warsztatu ,,W-5". Wykonywała wszystkie zlecone jej zadania , związane z działaniem tego warsztatu.
      Stałym lokalem kontaktowym, działającym jako pocztowa skrzynka alarmowa, była pracownia krawiecka Pauliny ,,CIOTKI" i Władysławy Chutkowskich przy ul. Chmielnej 18, kryptonim ,,BROWAR". Lokal ten nigdy nie został zdekonspirowany.  Tam przed Powstaniem na sygnał rozpoczęcia akcji w Godzinie ,,W" czekał zespół redakcyjny ,,Biuletynu Informacyjnego" z redaktorem naczelnym Aleksandrem Kamińskim ,,HUBERTEM" i jego sekretarką Marią Straszewską ,,EMMĄ" na czele. Władysława Chutkowska przeżyła Powstanie, lecz los jej siostry okazał się tragiczny. Paulina Chutkowska ,,CIOTKA" była inwalidką. Straciła nogę we wrześniu 1939.  Kiedy Niemcy wypędzali mieszkańców z ul. Chmielnej, szła powoli, wspierając się na ramieniu młodego chłopca. Żandarm zastrzelił ich oboje.
      Nigdy nie zdekonspirowanym lokalem była też ,,PRALNIA", ul. Dynasy 4. Był to rzeczywiście kantor pralni, a działał tam bardzo operatywny punkt kontaktowy między drukarniami. W pralni pracowała młoda Żydówka Czesława Burakowska ,,CESIA". Między zwałami bielizny ukrywała różnego rodzaju przesyłki, po które zgłaszali się zainteresowani. Nigdy nie opuszczała kantoru pralni, by nie wpaść w ręce oprawców niemieckich. Brała udział w Powstaniu, a następnie wyszła wraz z innymi żołnierzami WZW do niewoli niemieckiej.
      Każdy Warsztat , a szczególnie drukarnie, potrzebowały ,,maski". ,,Maską" pierwszej drukarni W-1 była Cecylia Taper - Korzeniowska i jej rodzina. Była właścicielką nie zamieszkałej wówczas willi przy ul. Morsztyńskiej 35, w podziemiach której specjaliści TWZW wybudowali pomieszczenie, wyposażone w maszyny drukarskie. W willi zamieszkali pracownicy TWZW. Drukarnia działała od jesieni 1940 r. Po kilku miesiącach zorientowali się, że dom jest pod obserwacją  i opuścili go, maskując dokładnie pomieszczenia drukarni. Aby sprawdzić jednak, czy niebezpieczeństwo istnieje, w kwietniu 1941 r. zajechali ostentacyjnie przed dom, weszli i natychmiast go opuścili wyjściem przez ogrody. Po 2o minutach Gestapo i esesmani  zaatakowali zbrojnie pusty już budynek.  Pomieszczeń drukarni nie wykryli.  Założyli bezskuteczny ,,kocioł, zaplombowali więc tylko dom .Obmyślono wówczas zuchwały plan odzyskania drukarni. Cecylia Taper-Korzeniowska, jako właścicielka domu, udała się do Gestapo na Al. Szucha z prośbą o zezwolenie na otwarcie willi i  zamieszkanie w niej wraz z rodziną. Ku zdumieniu wszystkich zezwolenie takie uzyskała i wprowadziła się na Morsztyńską wraz z 16-letnią wówczas córką, swymi rodzicami i gosposią. Tak więc rodzina stała się ,, niewinną" maską drukarni, narażoną szczególnie, gdyż  w  W-1 wykonywano teksty w języku niemieckim, przygotowane przez komórkę ,,N", której zadaniem było prowadzenie dywersyjnej propagandy, demoralizującej społeczeństwo niemieckie. Gestapo było pewne, że te druki są wykonywane w Niemczech, gdyż jakość ich, tak w treści, jak w formie była doskonała. Przekonali się, że jednak w Polsce, kiedy w ręce ich wpadł magazyn drukarni W-1. Stało się to w dniu 5. marca 1944 r.
       Drukarnia W-2 mieściła się  przy ul. Solec 30 tuż przy moście Poniatowskiego w piwnicy nie wykończonej kamienicy. ,,Maską? była mała owocarnia, a drukowano tam broszury szkoleniowe dla jednostek bojowych AK, ulotki informacyjne i nawet II. wydanie ,,Kamieni na szaniec ,, A. Kamińskiego. W-3 ulokowano w podziemiach stolarni przy ul. Dobrej 34. Ta szczęśliwa drukarnia nigdy nie została wykryta m.in. dzięki zaletom jej kierownika J. Pomorskiego ,,WŁADYSŁAWA". Tuż przed Powstaniem wydrukowano w niej 20.000 egzemplarzy ,,Biuletynu Informacyjnego z datą 1.VIII.1944 do pierwszego rozkolportowania w chwili jego wybuchu, zanim uruchomi się inne drukarnie w mieście.
       Jedną z największych podziemnych drukarni w Polsce była W-4, gdzie drukowano prasę podziemną w nieosiągalnych poprzednio nakładach  do 43.ooo egzemplarzy ,,Biuletynu Informacyjnego" tygodniowo, nie mówiąc o innych drukach, a nawet książkach. Jej kierownikiem był Michał Wojewódzki ,,ANDRZEJ". Mieściła się przy ul. Wawelskiej, róg Al. Niepodległości w nieczynnych w czasie wojny Doświadczalnych Zakładach Szybowcowych inż. Antoniego Kocjana, konstruktora słynnych szybowców. Maską drukarni była rodzina  dawnego pracownika warsztatów Mariana Muszewskiego ,,BONIFACEGO". Żona ,,BONIFACEGO", Józefa, razem z mężem czuwała nad bezpieczeństwem drukarni i otaczała drukarzy  matczyną opieką. Nie upilnowali jednak chwili, kiedy drukarze otworzyli właz do pomieszczeń drukarni, by po wykonaniu pracy odetchnąć świeżym powietrzem  i dokonać wyrzutu gotowych ,,Biuletynów". Wtedy właśnie w dniu 1. VI. 1944 r. do warsztatów wtargnęli Niemcy. Wywiązała się nierówna walka, gdyż drukarze byli uzbrojeni. Zginął zecer ,,KAZIO" Tadeusz Bieniewicz. Niemcy przyszli na Wawelską, gdyż był to adres rodziców aresztowanego wcześniej  Jerzego Muszewskiego, który pracował w konspiracyjnej wytwórni krótkofalówek. Aresztowali oboje Muszewskich, ich siostrzeńca, a także inż. Kocjana i jego żona Elżbietę. Z rodziny tych pierwszych ojciec zginął  w czasie ewakuacji Gross Rosen, matka przetrwała Ravensbrueck, syn przeżył obóz koncentracyjny w Treblince.
      Natomiast w wyjątkowych okolicznościach zginął inż. Kocjan. Aresztowany jedynie jako właściciel terenu, na którym znajdowała się drukarnia, miał szansę wyjścia z więzienia razem z żoną za wykupem ze środków, których nie szczędziła Delegatura Rządu. W tym okresie wojny było to już możliwe. Elżbieta Kocjan została już nawet zwolniona z Pawiaka . W przeddzień zwolnienia prowadzonego przez dziedziniec więzienia Antoniego Kocjana przypadkiem zobaczyła prowadzona tamtędy skatowana jego łączniczka.  W szoku zdradziła Niemcom właściwe stanowisko inżyniera: był kierownikiem specjalnego referatu lotniczego w Biurze Studiów Przemysłowych wywiadu, który wykrył i rozszyfrował produkcję rakiet V-1 i V-2.Zakatowali go na śmierć.
       Warsztat W-5 był zakładem chemigraficznym, w którym rozwinięto nie tylko dział wystroju graficznego wydawnictw TWZW, lecz także bogaty dział  sporządzania falsyfikatów dokumentów dla użytku  BiP-u, centralnej legalizacji tzw. ,,PARKU", dla wywiadu AK i dla łączności zagranicznej. Bezbłędną doskonałość produkcji osiągnął dzięki talentom dwóch znakomitych chemików -wówczas amatorów -braci Mierzejewskich  Czesława ,,MARKA" i Jerzego ,,JACKA". Mieścił się w ich rodzinnym domu przy ul. Dantyszka 10. Produkowali tam nie tylko karty rozpoznawcze , różnego rodzaju urzędowe dokumenty niemieckie, przepustki kolejowe, upoważniające do podróży po całej Europie, lecz także klisze naśladujące druki, wykonane w Niemczech, a potrzebne dla akcji dywersyjnej ,,N". Żaden kurier na trasie międzynarodowej, korzystający z tych dokumentów ,nie wpadł w pułapkę  tzw. łapek, czyli celowo stosowanych błędów , gdyż były one wcześniej wykrywane przez W-5.                                                                                                                                                       Drukarnia W-6 przy ul. Solec 9, zaledwie wyposażona, pracowała krótko, gdyż została zdekonspirowana, choć samych pomieszczeń , gdzie znajdowały się maszyny , Niemcy nie wykryli.
      Los drukarni W-7 przy Placu Krasińskich był tragiczny. Drukowano w niej ulotki w wielu językach obcych, a więc włoskim, węgierskim, niemieckim dla Austriaków, a także tzw. ulotki słowiańskie dla Warmiaków i Mazurów, Ukraińców, Czechów oraz innych narodów. Maską drukarni był sklep z zabawkami i tekstyliami, prowadzony pod firmą CICHOCKA przez Annę Rytlową ,,ELŻBIETĘ". Drukarnię wydał jej budowniczy. Z rąk Niemców zginęli zecer ,,WIKTOR" i drukarz ,,FELEK". Anna Rytlowa została zamordowana w masowej egzekucji około 50 osób pod nazwiskiem Antonina Kończykowska. Niemcy nie potrafili zidentyfikować w śledztwie jej prawdziwego nazwiska. Zataiła je , by chronić swą rodzinę.
       W-8 mieściła się przy ul. Solnej 15 w podziemiu pod szopą, gdzie zainstalowano piłę tarczową do cięcia karpiny, by zamaskować szum maszyn drukarskich. Wykryli ją Niemcy, zanim zdołała podjąć pracę. Jej kierownik Jerzy Paszyc ,,STEFAN", został aresztowany i zamęczony w śledztwie. Jego żona Zofia Bogucka-Paszycowa ,,KALINA" pracowała w Sekretariacie WZW w czasie Powstania.
       W-9 była konspiracyjną introligatornią, w której oprawiano i zszywano broszury i instrukcje wojskowe. Mieściła się przy ul. Dobrej 34. W-10 była dopiero w budowie. W-11 przy Odolańskiej była niewielką drukarnią, traktowaną jako rezerwowa. W kwietniu 1944 wpadła w ręce Niemców.
       Szczególną rolę pełniła rozbudowana komórka techniczna ,,Montownia", usytuowana przy ul. Ciepłej, której pracownicy wykonywali wszystkie instalacje elektryczne i hydrauliczne w drukarniach, oraz prowadzili stałą konserwacji maszyn drukarskich. Pracowali tam m.in. dwaj bracia Drabeccy vel Kaczanowscy :Maciej ,,LUDWIK" i Wojciech ,,PAPUAS". Urodzeni w Mandżurii synowie zesłańca syberyjskiego, po długiej wędrówce dotarli do Australii, gdzie prowadzili normalne życie. Na wieść o zbliżającej się wojnie w 1939 r. przyjechali do Polski, by stanąć w jej obronie. Po klęsce wrześniowej włączyli się do służby w konspiracji. W ,,Montowni" produkowali małe przenośne maszyny drukarskie własnego pomysłu, przeznaczone do pracy w terenie m.in. w oddziałach partyzanckich, gdzie dobrze zdawały egzamin. Wyprodukowali około 20 takich maszyn. Obaj bracia zginęli: jeden w Oświęcimiu, schwytany w łapance ulicznej, drugi w Powstaniu podczas ataku na Pocztę Główną 2.VIII.1944 r.
       Ostatnią drukarnią była W-13. Budowano ją od wiosny 1944 r. przy ul. Wolskiej 44. Miała być największą drukarnią konspiracyjną, wyposażoną nie tylko w linotypy, lecz także w maszynę rotacyjną, na której można by drukować gazety w normalnym formacie. Maszynę taką zakupiono w kurii biskupiej w Pradze i sprowadzono do Krakowa, a następnie do Warszawy niemieckimi samochodami wojskowymi dzięki odpowiednim dokumentom i łapówkom. Nie zdołano jej uruchomić przed Powstaniem, tym więcej, że  przełom 1943 i  1944r. był nieszczęsnym czasem klęski .
       Po całej serii wpadek drukarń, kiedy gestapo kolejno likwidowało W-8, W-7, W-11, i W-1,  wkrótce  miał nadejść dzień 1.VI.44, kiedy wpadła największa drukarnia W-4. Dnia 19.IV.44 gestapo aresztowało Szefa TWZW Jerzego Rutkowskiego ,,MICHAŁA KMITĘ" Stało się to na skutek zdrady jednego z najbliższych współpracowników  Zakładów, urażonego w swej ambicji. Zginął później z wyroku sądu Polskiego Państwa Podziemnego. Jednak wówczas  na aresztowanego Szefa TWZW czekał wyrok śmierci. Już nawet wydrukowano jego nazwisko na obwieszczeniu o publicznej egzekucji ulicznej pod Lp. 1. Udało mu się nie tylko uniknąć egzekucji, ale wydostać się na wolność dzięki zręcznej mistyfikacji. Pomogły mu w tym dogodne okoliczności: brak współaresztowanych, kontakt grypsowy z kierownictwem BiP-u, oraz łapówki, przyjmowane wówczas chętnie przez gestapowców.  Niemcy postanowili go uwolnić, ułatwiając rzekomą ucieczkę. Po kilku tygodniach kwarantanny Komenda Główna AK przywróciła go na poprzednie stanowisko. Miał tylko miesiąc czasu, by przygotować TWZW do Powstania.
      Jeszcze kilka słów o ,,DROMADERKACH". Wyprodukowane druki trzeba było wynieść z drukarni i przewieźć do punktów, gdzie oczekiwały na ,,wyrzut" kolporterki I.Zespołu , właśnie ,,dromaderki". Był to zwykle ciężar do 800 kg. ,,Wyrzutu" dokonywano  z samego rana ,między godz. 6.oo a 7.oo. W pierwszych latach działalności  paki o wadze około 6o kg. ładowano na ramiona, potem na riksze rowerowe, a od początku 1944 r. na samochody. Kierownik drukarni towarzyszył ładunkowi, by go potem przekazać ,,dromaderkom". One dzieliły paki na mniejsze paczki dla kolporterek. Zespół DROMADEREK pracował przez całą okupację bez zmian: Stanisława Tomczukowa ,,ADA", Ewa Lipińska ,,ELKA", Maria Romanówna ,,IZA", Alicja Lasecka ,,LILKA", Pilichowa ,,WANDA", Gruberska ,,HELENA",   jej siostra Maria Gruberska ,,MARYLKA" i wiele innych. W większości były to kobiety w wieku 30-5o lat, dwie z nich nawet sześćdziesięcioletnie. Kilka z tych wieloletnich społeczniczek wywodziło się z Legionów i POW. W 1941 r. powstały Zespoły II, III i IV. Pracowało wówczas około 30 osób w 7o ciągle zmienianych punktach.

      Nadszedł dzień 1.VIII.1944 r. Powstanie Warszawskie. Od tego dnia z nazwy Zakładów znikło słowo TAJNE , pozostały WOJSKOWE ZAKŁADY WYDAWNICZE. Miały do wykonania zadania specjalne: prasa stała się bowiem najważniejszym, a często jedynym środkiem przekazywania społeczeństwu zarządzeń, obwieszczeń i wskazówek Władz wojskowych i cywilnych , niezależnie od wiadomości bieżących. Zadania te mogły wykonać tylko duże drukarnie, pracujące dotychczas jawnie , ale pozostające pod zarządem niemieckim. Drukarnie te należało przejąć siłą. Przewidując opór uzbrojonych Niemców. WZW zorganizowały własny Oddział Osłonowy, utworzony przede wszystkim z pracowników tajnych drukarni i warsztatów, oraz ze zgłaszających się licznie ochotników. Wszyscy zostali znakomicie zaopatrzeni w broń, przygotowaną na tę chwilę od dłuższego czasu. W Oddziale tym znalazły się także kobiety na innych ,niż dotychczas stanowiskach:
łączniczki bojowe, sanitariuszki, organizatorki żywienia, ,,Peżetki" , których zadaniem była  Pomoc Żołnierzowi  w sprawach higieny, pomocy medycznej, organizacji wypoczynku, rozrywek kulturalnych, a także zwykłej naprawy odzieży, czy butów.
      Powstaniowa siedziba Wojskowych Zakładów Wydawniczych została  zorganizowana  w piwnicach narożnych kamienic  Sienkiewicza 1 - Plac Napoleona - Boduena 2. W tym samym domu mieściła się kawiarnia ,,YACHT CLUB", której urządzenia ułatwiły organizację żywienia  pracowników i żołnierzy WZW. W pierwszym dniu Powstania zostały przejęte wszystkie drukarnie w rejonie Placu Napoleona. Stały się bazą wydawniczą  BiP-u i rozpoczęły pracę na zlecenie Szefa  WZW ,,MICHAŁA KMITY", który został mianowany przez Delegaturę Rządu  Komisarzem ds. Drukarskich na m. stoł. Warszawę. W praktyce oznaczało to przejęcie zarządzania całą poligrafią powstańczą. Drukarnie nie nazywały się już WARSZTATAMI, lecz PLACÓWKAMI, choć potocznie mówiło się o nich tak, jak przedtem ,,Jedynka", ,,Dwójka  itd.
       Placówka Nr. 1 - Drukarnia Wyszyńskiego przy ul. Wareckiej 15 stykała się ścianą z Placówką Nr. 2- Drukarnią Polską przy Szpitalnej 12. Przebito wspólną ścianę i obie drukarnie pracowały pod jednym kierownictwem . Placówka Nr. 3 to zakład litografii artystycznej Główczewskich przy ul. Chmielnej 18.Pierwszą pracą tam wykonaną, był nadruk polskich orzełków na niemieckich znaczkach pocztowych, następnie zaś drukowano tam słynne powstańcze plakaty i własne znaczki powstańcze. Placówka Nr. 4 była zakładem chemigraficznym, gdzie przygotowywano klisze do tytułów gazet ,oraz ilustracji.  Placówka Nr. 5 - Drukarnia Techniczna  w Domu Technika na Czackiego pracowała pod nieustającym obstrzałem w zabarykadowanym budynku. Łączniczki krążyły tam i z powrotem w ciągłym zagrożeniu przenosząc materiały redakcyjne m.in. dla drukowanego tam ,,Dziennika Ustaw  RP", a  także dla redagowanego przez Zofię Kossak pisma ,,Prawda".
       Zofia Kossak , w mieszkaniu której w dniu 5.XI.1939 r. został zredagowany przez Aleksandra Kamińskiego ,,HUBERTA" pierwszy numer ,,Biuletynu Informacyjnego", wydrukowany na powielaczu, została  zaproszona do odwiedzenia ,,Jedynki", gdzie drukowano to pismo jawnie i w wielkim nakładzie. Tuż przed Powstaniem została wypuszczona z Pawiaka, wykupiona przez Delegaturę Rządu. Aresztowana jako ,,ZOFIA ŚLIWIŃSKA", została rozpoznana dopiero w obozie koncentracyjnym. Przewieziono ją wówczas na Pawiak , gdzie oczekiwała na wykonanie wyroku śmierci. Zapytana przez drukarzy o przeżycia w Oświęcimiu, odpowiedziała, że była więźniarką Auschwitz, nie Oświęcimia. ,,Oświęcim to poczciwe , miłe, małe miasteczko. Obóz koncentracyjny jest w Auschwitz".
       Placówka Nr.6 to Drukarnia Bankowa na Moniuszki 11, gdzie drukowano rozkazy Komendanta Warsz. Okręgu AK i rozporządzenia  władz cywilnych i wojskowych . Placówka Nr.7 czyli Drukarnia ,,KOLUMNA" na Nowym Świecie 29 stanowiła zasadniczo rezerwę dla innych drukarni w razie przeciążenia lub awarii maszyn. Drukowała gazetkę ścienną ,,WARSZAWA WALCZY" , w redagowaniu której brała udział Halina Auderska ,,NOWICKA". Na koniec Placówka Nr. 7 przy ul. Złotej 15. Tu wydrukowano kilka nakładów legitymacji AK .
       ,,Zakłady Poligraficzne B. Wierzbicki i Ska" przy Chmielnej 61, zwane później Placówką Nr.8, wypełniły swe pierwsze zadanie jeszcze w nocy z 31.VII. na 1.VIII.1944, będąc pod nadzorem Niemców. Wykonano tam 100.000 egzemplarzy ,,Biuletynu Informacyjnego z datą  wybuchu Powstania, które w Godzinie W dołączono do wydrukowanego jeszcze w konspiracyjnej W-3 nakładu 20.000 egzemplarzy tego numeru.  W Placówce Nr.9, czyli w drukarni ,,DŹWIGNIA" przy ul. Widok 22 drukowano publikacje niektórych lewicowych ugrupowań politycznych. Placówka Nr. 10 przy ul. Marszałkowskiej 96 była wytwórnią pieczątek, gdzie konspiracyjny pieczątkarz TWZW wykonywał pieczęci dla Władz cywilnych i wojskowych.
       Jak to było w zwyczaju przed Powstaniem, codziennie przed południem w Szefostwie WZW odbywała się odprawa kierowników Placówek, dowódcy Oddziału Osłonowego, kierowników sekretariatów - ogólnego i technicznego, szefów zaopatrzenia i służb pomocniczych. Relacjonowano przebieg ubiegłego dnia, ustalano wytyczne na przyszły dzień, uzgadniano publikacje do druku, ich szatę graficzną i nakłady. Obowiązywała twarda zasada: druki muszą być gotowe na godz. 5.oo rano, aby mógł je odebrać centralny kolportaż.
        Sekretariat ogólny  WZW składał się w dalszym ciągu z samych kobiet. Kierowniczką Sekretariatu była niezmiennie Maria Rutkowska-Mierzejewska, która przejęła również kierownictwo łączności, gdyż  Helena Górska ,,EWA" znajdowała się poza Warszawą. Sekretariat czuwał, by o wszystkich zakłócenia pracy drukarzy, spowodowanych pożarami, bombardowaniem, czy walkami w terenie, natychmiast powiadamiać Szefa i przekazywać  jego decyzje zaradzenia sytuacji. Panował nieustanny ruch, ale ,,JANKA" radziła sobie ze wszystkim  doskonale.
      Drugą osobą w Sekretariacie była Jadwiga Kunstetter- Rutkowska ,,KATARZYNA" żona ,,MICHALA KMITY". Zawsze opanowana i spokojna, wnosiła atmosferę ładu. Była łączniczką WZW z Delegaturą Rządu. Trzecią pracownicą Sekretariatu, której zadaniem była łączność z gen. ,,MONTEREM", Zofia Bogucka-Paszycowa ,,KALINA". Została pracownicą TWZW po śmierci męża, kierownika tajnej drukarni W-8, generalnego konserwatora maszyn drukarskich Zakładów. Aresztowany w czasie wpadki swej drukarni, został zamęczony w śledztwie. ,,KALINA" współpracowała z mężem przez cały czas jego pracy dla TWZW.  Czwarta osoba to wierna gospodyni jednego z lokali kontaktowych TWZW Zofia Chmyzowska-Sroczyńska ,,BARBARA". Teraz została przydzielona do Sekretariatu Technicznego, prowadzonego przez inż Stanisława Kunstettera ,,KRZYSZTOFA". Ich zadaniem była kontrola i koordynacja pracy drukarń. ,,BARBARA" sporządzała harmonogramy  ich pracy i  dwa razy dziennie zestawiała wyniki. Celem tego było optymalne zagospodarowanie możliwości przerobowych i zapobieganie skutkom niszczących działań nieprzyjaciela. Pracowała z nimi ochotniczka ,,HANKA ORLICZ", osiemnastoletnia Anna Krzystkiewicz. Była równocześnie łączniczką i sekretarką  Szefa WZW. Zginęła od bomby lotniczej  przed domem na Sienkiewicza 1 w dniu 16.VIII.1944. Na pamiątkowej tablicy poległych żołnierzy TWZW  w Kościele Św. Krzyża, odsłoniętej w 1971 r. widnieje jeszcze tylko jej pseudonim.
      ,,HANKĘ ORLICZ" zastąpiła na stanowisku sekretarki i łączniczki Szef WZW Janina Kulesza-Kurowska ,,URSZULA","TERESA". Przed Powstaniem ,,URSZULA" pełniła służbę w Sztabie VII. Obwodu AK ,,OBROŻA" w dziale legalizacji, współpracując z grupą ,,RATUSZ" w zaopatrywaniu w autentyczne karty rozpoznawcze, skierowanych przez ten sztab osób. ,,RATUSZ" dysponował prawdziwymi dokumentami, na podstawie których sporządzano sprawdzalne w archiwum Biura Ewidencji Ludności m. St. Warszawy Kennkarty, zaopatrzone w autentyczne pieczęci i podpisy upoważnionych urzędników niemieckich. Biuro to miało swą siedzibę w Ratuszu, stąd kryptonim. Osoby, które musiały ukryć swe prawdziwe nazwiska, dostarczały swoją fotografię, określały wiek  i ew. wykształcenie. Odbierając kartę rozpoznawczą, składały swój podpis nowym nazwiskiem na szarej karcie, oraz na jej białej kopii .Odbijały również swe odciski palców , używając oryginalnego tuszu z Ratusza. Biała kopia wracała do Biura Ewidencji Ludności, gdzie była pieczołowicie umieszczona we właściwej kartotece. Tam gestapo mogło bezpiecznie sprawdzić , że dokumenty osoby przez nich zatrzymanej są autentyczne. W chwili wybuchu Powstania ,,URSZULA" zgłosiła się  do służby w WZW. Początkowo wykonywała pomocnicze prace dla ,,JANKI", szczególnie przy przygotowaniu dokumentacji dla archiwum, jednak po śmierci ,,HANKI ORLICZ" przeszła do bezpośredniej współpracy z Szefem WZW, jako jego sekretarka i łączniczka.

       ODDZIAŁ OSŁONOWY WZW ,który w pierwszej godzinie Powstania spełnił swe zadanie przejęcia wytypowanych drukarń, zaczął rozbudowywać się do stanu silnej formacji, wyposażonej w broń, o której mogło marzyć wiele oddziałów. Przyłączali się do niego żołnierze  innych formacji AK, którzy nie zdołali dotrzeć do swych macierzystych jednostek, tak, że już w pierwszych dnia liczył około 180 ludzi, nie licząc służb pomocniczych. Osiągnął siłę bojową , która przekraczała jego pierwotne zadania. Stal się więc oddziałem dyspozycyjnym gen. ,,MONTERA" i brał udział w akcjach bojowych tam, gdzie inne oddziały potrzebowały wsparcia. W Oddziale Osłonowym wyróżniały się trzy grupy kobiet: minerki, sanitariuszki i łączniczki bojowe.
      O minerkach z Kobiecych Patroli Minerskich, które przybyły do Oddziału na prośbę Szefa WZW pisałam w artykule ,,MINERKI -BOMBY" zdobywają PAST?ę". Przypomnę tylko ich nazwiska:

[Irena Bredel]
    ,,ALINA - BOMBA" - Irena Bredel , ppor. --> Komendantka Patrolu. (zginęła 2.VIII.1944 w ataku na Pocztę Główną przy Placu Napoleona).
    ,,BAŚKA BOMBA" - Barbara Matys-Wysiadecka.
    ,,ADA BOMBA" - Eliza Grabowska-Sznajderowa.
    ,,ALKA BOMBA" - Alicja Pniewska.
    ,,HANKA BOMBA" - Irena Grabowska.
    ,,IZA BOMBA" - Wanda Maciejowska-Wagnerowa.
 Pozostały w pamięci dowódców i kolegów jako najdzielniejsze z dzielnych.

       Drużyna Sanitarno-Bojowa w trzech pierwszych dniach Powstania składała się 2 patroli tj. z 9 osób. W miarę powiększania się Oddziału przybywało sanitariuszek. Już 10.VIII. drużyna liczyła 6 patroli. Wg sprawozdania komendantki drużyny , sporządzonego 1957 r., skład drużyny był następujący:
Lekarz: Dr. Maria Bereza.
Lekarz dent.: Dr. Janina Słubicka.
Komendantka Drużyny: Kazimiera Spława-Neyman ,,DANUSIA"
I. Zastępczyni Komendantki: Helena Wasiukiewicz ,,ELA".
II. Zastępczyni Komendantki: Maria Stefanowska-Odechowska ,,KRYSTYNA".
III. Sanitariuszki  (znane tylko z pseudonimów):    ,,GRAŻYNA", ,,IRENA", ,,KULA" (,,KULKA", ,,KRYSIA", ,,RENA", ,,ROMA","SONIA", ,,WIKA", ,,ZYGA".
           Sanitariusz ,,JELEŃ" ze Szpitala Dzieciątka Jezus.
        Drużyna  Sanitarna składała się z dziewcząt w wieku 16-20 lat. oprócz komendantki,  wówczas 28-letniej. Drużyna brała udział w każdej akcji bojowej razem z żołnierzami, a po wycofaniu się żołnierzy wracała po ew. rannych. Dziewczęta  wyciągały rannych z pozycji-zdawało się- niedostępnych, dokonując cudów, byleby nie zostawić kolegów na wykrwawienie, lub na pastwę wroga. W akcji, której celem było otwarcie drogi ze Starówki do Śródmieścia, zginęła sanitariuszka Helena Wasiukiewicz ,,ELA", jedna z niewielu, których nazwiska znamy. Kiedy została ranna, była tak pewna, że koleżanki po nią wrócą, że o własnych siłach położyła się na noszach, które dźwigała do akcji. Tam dobiła ją kula niemiecka. Ciężko ranna została wówczas także sanitariuszka ,,SONIA", która dostała serię ekrazytówek z ckmu przez obie nogi. Ze straszliwego ognia wyciągnęły ją cudem ,,DANUSIA" i ,,KULA". Przeżyła. Jedyny mężczyzna z tej Drużyny, sanitariusz ,,JELEŃ", został ciężko ranny na Placu Napoleona w czasie transportu przez Drużynę rannych z ul. Czackiego do szpitala na Chmielnej. Wyciągnięty z linii ostrzału, zmarł w szpitalu.
        We wrześniu, kiedy WZW musiały przenieść się na ul. Chopina 19, Drużyna Sanitarno-Bojowa zorganizowała własny szpitalik dla żołnierzy Oddziału Osłonowego przy ul. Piusa XI. 3. Ranni żołnierze zaraz po operacji byli zabierani do tego szpitalika, gdzie otaczano ich staranną opieką. Ranni czuli się dobrze psychicznie, lecz rany - mimo konsultacji trzech lekarzy - nie goiły się z powodu głodu. Wówczas sanitariuszki zwróciły się do lepiej sytuowanych mieszkańców okolicznych domów i nie zawiodły się. Przekazano im wiele wartościowych produktów żywnościowych z zasobów prywatnych.
        Komendantka ,,DANUSIA" i jej zastępczyni ,,KRYSTYNA" zostały odznaczone Krzyżami Walecznych i awansowane do stopnia podporuczników.

       W pamięci żołnierzy Oddziału Osłonowego utrwaliła się pamięć o piętnaściorgu łącznikach bojowych : 12 dziewczętach i  3 chłopcach.. Spośród nich  sześć dziewcząt i wszyscy chłopcy  pozostali tylko pod pseudonimami . Znamy nazwiska pozostałych dziewcząt. Wszyscy byli równie dzielni, a troje oddało swe życie w służbie żołnierskiej. Pamiętamy pseudonimy następujących osób: ,,ALA", ,,BARBARA" (,,Baśka z warkoczami"),"BERI", ,,MAKI" ( awansowana na plutonowego), ,,DUŻA RENIA" i ,,ŻYWIA" (kapral - lat 17, poległa 31.VIII.44 na ul. Granicznej).Chłopcy - to ,,JACUŚ", lat 12 - (poległ 28.VIII.44 na dziedzińcu kamienicy Boduena 2), ,,WOJTEK" - lat 13, i ,,ZBYSZEK" - lat 13 - (poległ w końcu września 1944 na Chopina 19). Znamy nazwiska następujących łączniczek:
Natalia Gromaszek-Domaszewicz ,,RENA","ZIUMBEK", plut.
Kuczborska ,,ZIUTKA".
Barbara Lubińska ,,IGA" - ( ciężko ranna).
Majewska ? ,,MARYLA".
Hanna Pruszkowska ,,HANKA", ,,BAŚKA MURMAŃSKA, plut.
Wanda Traczyk-Stawska ,,PĄCZEK", lat 16, Szare Szeregi.
       ,,PĄCZEK" to jedna z wyróżniających się łączniczek bojowych. Przybyła do Oddziału Osłonowego razem z minerkami - ,,BOMBAMI". Na swym plecaku umieściła pluszową małpkę, którą w  czasie przedzierania się do mp. WZW na ul. Sienkiewicza przez Nowy Świat przestrzeliła kula niemieckiego strzelca wyborowego. Została łączniczką bojową I. Plutonu. Rwała się do walki. Zdawało się, że zatraciła instynkt samozachowawczy. Bez względu na śmiertelne niebezpieczeństwo zbierała broń poległych w akcji żołnierzy - tak polskich, jak niemieckich. Do dziś koledzy żartują sobie z ,,PĄCZKA", która - w czasie akcji na Komendę niemieckiej policji przez Kościół Św. Krzyża - nie wycofała się na rozkaz dowódcy, lecz czołgała się od jednego poległego do drugiego, zbierając broń i amunicję. Była tak obładowana, dźwigając swe skarby również za pazuchą swej harcerskiej bluzy, ściśniętej pasem, że nie była w stanie  przecisnąć się przez wyłom w murze. Za nieposłuszeństwo została ukarana przez dowódcę po ojcowsku, co uważała za plamę na swym żołnierskim honorze.
       Nie przeżyła Powstania siedemnastoletnia łączniczka ,,ŻYWIA". Poległa dn. 31.VIII.44 na ul. Granicznej w akcji przebijania drogi  ze Starówki do Śródmieścia. Wydawało się niemożliwe, by zginęła dziewczyna tak pełna życia. Po ,,ŻYWIĘ ,, poszedł nad ranem ponownie ochotniczy oddział kolegów, ale nie mieli żadnych szans dotarcia  do miejsca, gdzie padła pod kulami. Ta szansa jest ciągle tematem dyskusji na spotkaniach kolegów, tym więcej, że ,,ŻYWIA" pozostała na zawsze tylko NN - nieznana z nazwiska.

      KWATERMISTRZOSTWO WZW  działało równie skutecznie w czasie Powstania, jak przedtem. Przede wszystkim zorganizowało rusznikarnię, gdzie fachowcy od produkcji broni naprawiali uszkodzoną broń. W warsztacie pirotechnicznym  specjaliści rozbrajali niewypały i z odzyskanych materiałów produkowali granaty, w czym pomagały im minerki. Kwatermistrzostwo zaopatrywało również drukarnie w papier i materiały drukarskie. Z żalem wspominano o zapasach, zgromadzonych zapobiegliwie przed Powstaniem w magazynach  własnych , oraz w firmach spedycyjnych. Teraz znajdowały się na terenach, zajętych przez Niemców. Równie ważne, jak zaopatrzenie drukarń stało się teraz wyżywienie drukarzy, żołnierzy i innych pracowników WZW. Trzeba było pomóc także całej rzeszy  ludności cywilnej, odciętej od swych rodzin i domów.
       W kuchni kawiarni ,,YACHT CLUB", mieszczącego się na rogu budynku Sienkiewicza 1  rozpoczęły pracę kobiety, które niewielkimi siłami 6-8 osób potrafiły przyrządzać posiłki nawet dla 1.000 stołowników, chociaż własnych było około 200. Kierowniczką ich była Pani ZAPOLSKA. Współpracowały z nią następujące ,,PEŻETKI":
Stanisława Cieńska-WASILEWSKA  - konspiracyjna magazynierka papieru dla drukarń przy ul. Wielkiej 19, Halina Goczałkowska - BERENT, Zofia BOBROWSKA - matka, Agata Bobrowska ,,AGUSIA" córka (lat 17 - łączniczka), Pani BIEDRZYCKA - matka, Barbara BIEDRZYCKA - córka, Krystyna BIEDRZYCKA - córka, Jadwiga KONOPACKA, Pani ROZDEICZER.
       Kuchnię specjalnie dla drukarzy przy ul. Szpitalnej 12, zorganizowała i prowadziła Józefa GŁÓWCZEWSKA. Przy pomocy Pani BIAŁEJ wydawała 80-100 obiadów. Życzliwość i serdeczność wszystkich osób, związanych z organizowaniem żywienia, wspominają do dziś ówcześni stołownicy.
       Z prowiantów, zgromadzonych przez WZW, korzystała również kuchnia w ,,ADRII", prowadzona dla pracowników BiP-u przez następujące ,,PEŻETKI": H. REGUSKA, Z. ŻOCHOWSKA, Z. PORWITOWA, M. NATANSON, Z. CYTKOWSKA, PŁOSKA, PRĄDZYŃSKA, GOŚCICKA i inne ochotniczki.
       Kwatermistrzostwo zorganizowało także warsztaty krawiecki i szewski, W Warsztacie krawieckim, wyposażonym w 6 maszyn do szycia ,,zdobycznych", oraz kilku ofiarowanych przez mieszkańców, pod kierunkiem dwóch krawców,  cała grupa kobiet, których nazwisk nie znamy,  przerabiała i dopasowywała zdobyte niemieckie płaszcze wojskowe, szyła furażerki, opaski powstańcze i dystynkcje, oraz naprawiała szybko niszczącą się odzież

      Czas nadziei skończył się w pierwszych  dniach września, kiedy to 3.IX. bomba lotnicza rozbiła Placówkę Nr. 6 na Moniuszki 11, a 4.IX. wybuchł pożar Placówki Nr.1-2 na Wareckiej , wzniecony pociskami, zwanymi ,,krowami". I kolejny cios: ustał dopływ prądu z elektrowni. Wszystkie maszyny drukarskie stanęły bezczynnie. SZEF WZW powziął decyzję o opuszczeniu zrujnowanej siedziby na terenie, który lada chwila mieli zająć Niemcy, i o przeniesieniu się w rejon Śródmieście- Południe, gdzie działało jeszcze kilka małych drukarń z napędem nożnym. Nowe miejsce postoju na Chopina 19 sąsiadowało przez ulicę z Niemcami, lecz bronili go żołnierze Oddziału Osłonowego. Warsztatem, w którym drukowano ,,BIULETYN INFORMACYJNY" stała się  mała drukarnia ,,LECH" pana Niedolistka przy Koszykowej 51, oraz druga B-ci de Larzac na Żurawiej 34. W pomieszczenia Placówki Nr. 9 na ul. Widok 22 pozostały: warsztaty rusznikarski i pirotechniczny, oraz część Oddziału Osłonowego.
    Trzeba było wyżywić  wszystkich pracowników i żołnierzy, nie mówiąc o ludności cywilnej. Powstały trzy kuchnie, prowadzone przez ,,Peżetki": Widok 22, Krucza 29 i Chopina 19. Podstawą wyżywienia stał się jęczmień, przynoszony na plecach z magazynów warszawskich browarów . Zmielony w różnego rodzaju młynkach i ugotowany, stał się ,,zupą pluj", ale był. Brak było wody. "Peżetki" gotowały to skromne jedzenie bez wytchnienia. Wystawały w kolejkach po wodę, mełły jęczmień, gotowały zupę, rozdzielały między żołnierzy i zgłodniałą ludność i znowu szły po wodę, narażone na kule nieprzyjacielskie.

      Nadszedł dzień 2.X.1944 r. Podpisano umowę kapitulacyjną Powstania. W nocy z trzeciego na czwarty  WZW wydrukowały ostatni w czasie Powstania - 102 numer ,,Biuletynu Informacyjnego z pożegnalnym rozkazem gen. ,,BORA" Komorowskiego do żołnierzy. Rozkaz obejmował  także kobiety, którym umowa kapitulacyjna przyznawała takie same prawa żołnierskie, jak mężczyznom. Oznaczało to, że kobietom przysługiwały uprawnienia jeńców wojennych, określone w Konwencji Genewskiej z 1929 r.  Zaistniała sytuacja nie spotykana dotychczas w historii wojen. Polskie kobiety-żołnierze AK mogły znaleźć się - w zależności od swego stopnia wojskowego - w stalagu lub w oflagu, a więc w obozach, będących w gestii Wehrmachtu, a nie w obozie koncentracyjnym we władzy gestapo,  jak to było dotychczas. Wcześniej, bo 23.IX.1944 r., Gen. ,,BÓR" wydał Rozkaz Nr.871/I , który stał się podstawą nadawania kobietom-żołnierzom AK  stopni wojskowych.
       Kobiety z WZW miały do wyboru -tak, jak wszystkie inne - dwie drogi: Zrezygnowanie z uprawnień żołnierskich i opuszczenie Warszawy z ludnością cywilną, albo wyjście do niewoli niemieckiej w szeregach oddziałów wojskowych, do których je przydzielono. Była to szansa dzielenia losu z towarzyszami broni zgodnie z prawem międzynarodowym. Oddział Osłonowy WZW został przydzielony do 36 pp.
       Większość kobiet z WZW postanowiła pozostać w Kraju. Między nimi znalazła się ,,JANKA", która została awansowana do stopnia porucznika. Przyjęła na siebie zadanie czuwania nad losem archiwum  TWZW. Pozostały w Kraju również ,,KATARZYNA", ,,BARBARA" i część ,,PEŻETEK".Na pójście do niewoli zdecydowały się trzy kobiety, awansowane do stopni podporuczników: Janina Kulesza-Kurowska ,,URSZULA TERESA" z Sekretariatu WZW, Maria Stefanowska-Odechowska ,,KRYSTYNA" z Sanitariatu i ,,peżetka" Jadwiga Konopacka ,,JADWIGA".  Ze stopniami podoficerskimi poszły do niewoli minerki, sanitariuszki i łączniczki bojowe. Wyszły z Warszawy z rozpaczą w sercach razem z Oddziałem Osłonowym z ul. Widok, przez Plac Narutowicza do Fabryki Kabli w Ożarowie, zmienionej w obóz przejściowy, gromadzący powstańców przed wywiezieniem ich w głąb Rzeszy. Stamtąd wywieziono je do stalagu 344 Lamsdorf (dziś Łambinowice), gdzie otrzymały numery jenieckie. Potem ich drogi rozeszły się. Chore zostały przewiezione do lazaretu jenieckiego w Zeithain. Tam  zostały przejęte w czasie ofensywy na Zachód przez Armię Sowiecką. Podoficerowie zostały przewiezione ze stalagu IVB Muehlberg do Stalagu VIC Oberlangen. Zostały szczęśliwie wyzwolone przez 1. Polską Dywizję Pancerną gen. Maczka. Oficerowie przeszły przez stalagi IVB Muehlberg, IVF Altenburg i tzw. Oflag IXC Molsdorf. Zostały wyzwolone przez 3. Armię Amerykańską .
       Różne były losy powojenne kobiet z WZW, lecz przyjaźń, która połączyła je w czasie Powstania przetrwała do dziś. Spotykają się z kolegami z tamtych czasów ,,górnych i dumnych" co roku w Kościele Św. Krzyża, gdzie w 1971 r. została odsłonięta tablica, poświęcona pamięci poległych i zmarłych tuż po wojnie tej treści:
                 ,,ŻOŁNIERZOM ARMII KRAJOWEJ ODDZIAŁU OSŁONOWEGO               WOJSKOWYCH ZAKŁADÓW WYDAWNICZYCH VI. ODDZIAŁU SZTABU KOMENDY GŁÓWNEJ POLEGŁYM W POWSTANIU WARSZAWSKIM" .
        Wśród nazwisk tam wyrytych umieszczono nazwiska następujących kobiet:
    ,,Ppor. ,,ALINA " Irena Bredel , lat 27. (minerka).
     Ppor. ,,CIOTKA" Paulina Chutkowska, lat 64.
     Kpr. ,,ŻYWIA" NN., lat 17.
     Sanitariuszka ,,ELA" Helena Wasiukiewicz, lat 20.
     Łączniczka ,,HANKA ORLICZ" (Anna Krzystkiewicz), lat 18.
     Łączniczka ,,AGUSIA" Agnieszka Bobrowska, lat 17."
Ostatnie słowa umieszczone na tablicy brzmią:
     ,,NIECHAJ OFIARNA ICH SŁUŻBA I WALKA O WOLNOŚĆ OJCZYZNY
      STANOWIĄ WIECZNIE ŻYWY WZÓR DLA PRZYSZŁYCH POKOLEŃ     POLAKÓW".

                                                                                       Janina Kulesza - Kurowska.
 
 
 

Bibliografia:

Kurowski W.J. ,,BOMBY"- ze wspomnień mojej matki" WTK 1965, nr.20.
Mazur G.,"Biuro Informacji i Propagandy SZP-ZWZ-AK 1939-1945" Warszawa 1987.
Ney-Krwawicz M. ,,Komenda Główna Armii Krajowe 1939-1945", Warszawa 1990.
Rutkowska-Mierzejewska M. Tajne Wojskowe Zakłady Wydawnicze, WTK 1971, nr.21.
- , Oddział Osłonowy Wojskowych Zakładów Wydawniczych w Powstaniu Warszawskim,  WTK 1970 , nr.31.
-, Ofiarna praca drukarzy w dni Powstania, WTK 1971, nr. 22.
-, Jak działało Kwatermistrzostwo, WTK 1971, nr.23.
Ślaski J. Polska Walcząca, Warszawa 1990.
Taper- Korzeniowska C., Byłam ,,maską" tajnej drukarni, Za Wolność i Lud 1971, Nr. 28.
Traczyk-Stawska W.,Matys-Wysiadecka B., Kulesza J. Porwit K., Przebieg działań Oddziału Osłonowego Wojskowych Zakładów Wydawniczych (IV. Wydział VI. Oddziału Sztabu Komendy Głównej Armii Krajowej) w czasie Powstania Warszawskiego w 1944 r.  Warszawa 1991, odbitka ksero z maszynopisu.
Wojewódzki M. W tajnych drukarniach Warszawy 1939-1944. Wspomnienia., Warszawa 1976.

powrót do : str.głównej  |  spisu treści   | do góry