powrót do :str.głównej  |  spisu treści
2001.1.4.
 ,,ORDYNANSKI"
SZEREGOWE  AK
JEŃCY  WOJENNI  OFLAGU  IXC  MOLSDORF


Oflag IXC MOLSDORF to obóz jeńców wojennych Wehrmachtu - oficerów AK - kobiet.
Umowa kapitulacyjna Powstania uznawała wszystkich Powstańców , tak mężczyzn, jak kobiety, za żołnierzy regularnej Armii Polskiej,  a więc zobowiązywała do  traktowania ich jak jeńców wojennych  zgodnie z ustaleniami Konwencji Genewskiej. Przewidywała umieszczenie ich w obozach, odpowiadających Stalagom dla szeregowych, a Oflagom dla oficerów. W praktyce stalagi od oflagu nie różniły się ani rodzajem transportu, ani pomieszczeń, ani wyżywieniem, a jedynie możliwością zatrudniania jeńców. Szeregowe mogły być  kierowane do pracy w niemieckich zakładach przemysłowych ( z wyjątkiem przemysłu zbrojeniowego), oficerowie zaś były z tego przykrego obowiązku zwolnione. Przysługiwał im również przywilej  obecności w obozie ordynansów  -  jednego na dziesięciu oficerów.
      ORDYNANS - jakie to jednoznacznie negatywne  skojarzenie. Na myśl przychodzi postać   dzielnego  wojaka Szwejka , ordynansa pana  Oberleitnanta Lukasza  , wygranego w karty od Feldkurata Katza, wykonującego uwłaczające godności ludzkiej osobiste usługi, Przecież i w wielu polskich rodzinach wojskowych przed wojną bywali ordynansi , czasami pozbawieni szacunku, ot tacy ,,Jasie - Zielone Ucho".
      W sytuacji, kiedy zaistniała szansa , że w oflagu warunki życia  będą znośniejsze, a tak zwane ,,ordynanski" będą zatrudniane przez Niemców tylko przy pracach pomocniczych w obozie, Komendantka WSK mjr. AK Maria Wittekówna ,,MIRA" , oraz jej sztab, które jeszcze w czasie Powstania przygotowały plan organizacji obozów jeńców wojennych kobiet, zdecydowały, że ordynansami w oflagu będą ochotniczki najmłodsze, najsłabsze, a także członkinie rodzin kobiet - oficerów, by stworzyć im możliwości ochrony, opieki i wspólnego przebywania
    Na podstawie  umowy kapitulacyjnej wyszło z Warszawy do niewoli około 3000 kobiet - żołnierzy AK, w tym około 400. oficerów. Wywieziono je z Ożarowa do różnych, już istniejących obozów jenieckich, by w ciągu paru miesięcy do końca 1944 roku zgromadzić kobiety - szeregowe w Stalagu VIC Oberlangen, zaś kobiety - oficerów w tzw. Oflagu IXC Molsdorf. Nie wszystkie kobiety - szeregowe trafiły do  Oberlangen, tak jak nie wszystkie kobiety - oficerowie do Molsdorfu. Wiele z szeregowych pozostało np. w szpitalu jenieckim Stalagu IVB w Zeithain, wiele skierowano już wcześniej ze Stalagu IVF Altenburg na tzw. Arbeitskommanda do Drezna, Radebergu i innych miejscowości. Spośród kobiet - oficerów już w Warszawie wyznaczono grupę wybitnych instruktorek WSK, których zadaniem było utajnienie swych oficerskich stopni i pozostanie w Stalagu, by tam zorganizować ponad dwu i pół tysięczną grupę  młodych, nieprzywykłych do wojskowego rygoru kobiet, w społeczność żołnierską.
  Ogółem w tzw. Oflagu IXC Molsdorf. znalazło się około 380 oficerów , 38 szeregowych - ordynansów i  3 dzieci. Używam tu określenia tzw., gdyż warunki przetrzymywania w nim nie różniły się niczym od stalagu. Mały 400-osobowy obóz, stanowiący część obozu koncentracyjnego Buchenwald, przeznaczony dla więźniów tego obozu, budujących autostradę, usytuowany na dnie  wyschniętego jeziora. Teren, na którym przebywali Niemcy, a więc magazyny, kuchnie , oraz inne  pomieszczenia, wybudowano na palach poza drutami.
Ta część obozu, poza drutami, była miejscem, gdzie pod nadzorem wachmanów mogły pracować ,,ordynanski ,,.
     Znam nazwiska i pseudonimy tylko 9 ,,ordynansek", tych właśnie ,które przybyły z Bergen - Belsen:
                              Barbara Fijewska ,,PUK", aktorka ,tancerka (1919)
                              Jadwiga Chruściel ,,KOZACZEK", uczennica (1928).
                              Maria Witkowska  ,,ISIA", uczennica (1930)
                               Irena Potters-Wasiutyńska ,,IRENA", aktorka (1908)
                               Helena Ledno-Wasiutyńska  ,,HELENA", urzędniczka (1908)
                               Elżbieta Blichewicz ,,ELA" ,urzędniczka (1908).
                               Janina Januszewska ,,NINA", studentka.(1927)
                               Zofia Strusik ,,ZOFIA", uczennica ( 1927)
                               Krystyna Szulc ,,KRYSIA", urzędniczka (1924).
Po 55 latach udało mi się odnaleźć adresy dwóch z nich: Basi Fijewskiej  w Domu  Aktora Weterana w Skolimowie i Jadwigi Chruściel w Nowym Jorku.  Barbara Fijewska tancerka i aktorka, to szeregowa AK ,,PUK", w Powstaniu Warszawskim łączniczka III. Zgrupowania ,,KONRAD", Jadwiga Chruścielówna, uczennica, to szeregowa AK ,,KOZACZEK", łączniczka Obwodu Śródmieście. Obydwie przebyły ten sam szlak jeniecki: obóz przejściowy Ożarów, StalagXIB Fallingbostel - Bergen Belsen i wybrały status ordynansa, by znaleźć się w Oflagu IXC   Obydwie dawne ,,ordynanski" wypowiadały się chętnie na temat swych przeżyć i pracy w Oflagu Molsdorf.
     Oto wypowiedź Basi: ,,Przywieziono nas do Molsdorfu w dniu Bożego Narodzenia 1944 r. Zamieszkałyśmy w jednym z baraków, takich samych, jak te, w których mieszkały kobiety - oficerowie. Praca nasza polegała na tym, że na wezwanie Niemców grupa ordynansów przechodziła na teren poza drutami, gdzie znajdowały się magazyny i kuchnia. Musiałyśmy przygotowywać jarzyny, a więc marchew i brukiew, do gotowania. Najcięższą pracą było mycie tych jarzyn w lodowatej wodzie. Marzły nam strasznie ręce. Chodziłyśmy jednak do tej pracy chętnie, gdyż mogłyśmy jeść te jarzyny, a nawet przynieść trochę koleżankom do obozu. Zwykle było więcej chętnych, niż potrzeba. Nie pracowałyśmy w kuchni ,natomiast musiałyśmy przynosić do obozu przygotowaną żywność: kotły z zupą, napój i suchy prowiant. Czasami pomagali nam donieść do bramy te ciężary jeńcy włoscy, którzy obsługiwali Niemców.....Ciężkie garnki z zupą i inny prowiant donosiłyśmy tylko do bramy tej części obozu, gdzie przebywały kobiety-jeńcy, Tam przejmowały to wszystko oficerowie, którym nie wolno było wychodzić za bramę. Żeby nam ulżyć  same niosły całą żywność do baraków, gdzie dzieliły ją na mniejsze porcje. My, ordynansi , jadałyśmy nasze posiłki ze wspólnych z oficerami kotłów, w takich samych ilościach i w takich samych barakach, jak oficerowie. Chodziłyśmy też do miasteczka Arnstadt, oddalonego o 2-3 km od Molsdorfu pod strażą wachmana po listy i paczki. Szłyśmy bardzo chętnie, gdyż był to długi jakby spacer poza drutami na wolności. Mimo pracy nie byłyśmy nigdy tak zmęczone, żeby nie brać udziału w nauce lub w zajęciach artystycznych." .

         Te słowa Basi przypomniały mi , ile chwil radości i i wytchnienia od przygnębiającej rzeczywistości zawdzięczałyśmy grupie utalentowanych aktorek, które znalazły się w obozie. A były to znakomite artystki scen polskich: Jadwiga Kurylukówna ,,KUMA", Maryna Buchwaldowa ,,MARYNA", Olga Żeromska ,,OLGA", Irena Brzezińska ,,KORA", Irena Wasiutyńska ,,IRENA", śpiewaczka operowa Aniela Cywińska ,,ANIELA", no i nasza najmilsza Basia Fijewska ,,PUK", duszek leśny, pełen pomysłów i radości w tanecznym ruchu...w czasie występów na zaimprowizowanej ,,scenie" w baraku, gdzie ,,widownia'' siedziała na piętrowych pryczach .Ale Basia to nie tylko tancerka, ale prawdziwa aktorka, niezapomniana w ,,Sędziach" Wyspiańskiego, kiedy w roli Joasa  płakała prawdziwymi łzami i wzruszała nas także do łez.  Nasze aktorki nie dysponowały żadnymi tekstami drukowanymi do swoich występów. Pracowicie spisywały słowa z pamięci, by uzyskać pieczątkę ,,Gepruft" od niemieckiej komendantury obozu, a także umożliwić opanowanie tekstu amatorkom, które chętnie brały udział w przedstawieniach. Wystawiły między innymi Sceny z ,,Wesela" Wyspiańskiego, z Żeromskiego ,,Uciekła mi przepióreczka". Z recytowanych przez nie wierszy niezapomniana  była ballada Kazimierza Przerwy_Tetmajera  ,,O Janosiku i hrabiance Szalamonównie Jadwidze" w wykonaniu Maryny Buchwaldowej. Pomysły na stroje zdumiewały nas. Skąd się wziął strój harnasia dla Janosika, albo stroje gości z ,,Wesela"? Rachela miała cudowny koronkowy szal na ramionach, Czarodziejką, która tworzyła nastrojowe dekoracje nie wiadomo z czego , była Lidia Grzędzińska ,,LIDKA".   Muzykę  do sztuk i tańców przygotowywał nasz chór , prowadzony przeze mnie, Janinę Kulesza ,,URSZULĘ". Nie było przecież żadnych instrumentów muzycznych. Śpiew chóru był jedynym akompaniamentem , chociaż często były to pieśni bez słów.
Basia Fijewska mówi dalej:
,,Nigdy ordynansi nie wykonywały żadnych usług osobistych dla kobiet - oficerów. Byłyśmy takimi samymi jeńcami, jak one. Mieszkałyśmy w takich samych barakach, jadłyśmy z tych samych kotłów. Nie było między nami żadnego wojskowego sposobu zachowania się, nawet salutowania. Pozdrawiałyśmy się jak zwykle w życiu służbowym, czy towarzyskim. Wewnątrz obozu byłyśmy nie ordynansami, lecz młodszymi koleżankami. Nie spotkała mnie nigdy żadna osobista przykrość ze strony kobiety - oficera"

Jak wspomina czas przebywania w oflagu Molsdorf druga z ,,ordynansek" Jadwiga Chruścielówna  ,,KOZACZEK"?  W swoim liście do mnie tak napisała:
     ,,Przeżycia nasze pozostały nam bardzo żywo w pamięci, tak samo jak mile wspominałyśmy nieraz Panią i to, co Pani nam wszystkim dała,  ucząc piosenek i podtrzymując nas wszystkich na duchu swoją energią i pogodą. Nawiązując do listu Pani to właśnie taki stosunek, jaki Pani miała do nas, ,,ordynansów", cechował wszystkie kobiety-oficerów. Między nimi znalazłyśmy opiekunki, nauczycielki, koleżanki i troskliwe starsze panie".  ...  ,, Wszystkim było wiadomo, że wybrane byłyśmy jako najmłodsze albo najsłabsze w celu uchronienia nas, a nie do posługiwania nikomu."...
     ... ,, Według moich wspomnień panowała równość, koleżeństwo i wzajemna współpraca wśród kobiet-jeńców. Pamiętam wspólne rozmowy, odczyty, przedstawienia , próby chóru, w których brały udział wszystkie mieszkanki obozu. My, młodsze, korzystałyśmy dodatkowo z wiedzy i dobrych chęci nauczycielek, lekarek, aktorek, dzielących się hojnie swoimi umiejętnościami i talentami. Z tamtego okresu mojego życia wyniosłam bardzo budujące wspomnienie współżycia z gronem osób na wysokim poziomie kulturalnym, ideowym i prawdziwie ludzkim." ...
,,Tę opinię dzieli moja siostra, z którą nieraz wspominamy z podziwem tak poszczególne osoby, jak i ogólnie życie w obozie - w trudnych warunkach, ale nie pozbawione godności, koleżeństwa i wzajemnego poszanowania. ...
Dzięki Pani listowi miałyśmy okazję stwierdzić z siostrą, jak wiele szczegółów  pamiętamy z tamtych dni. Nigdy nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś zetkniemy się w jakiś sposób z Panią, a właśnie Pani pozostała jedną z najlepiej zapamiętanych przez nas osób. Mnie szczególnie obdarzyła Pani czymś, czym ja z kolei dzieliłam się z innymi - umiłowaniem piosenek i śpiewu. Będąc już w Anglii związałam się z polskim harcerstwem wychowując wiele, wiele harcerek w tym samym umiłowaniu śpiewu i polskich pieśni. Czy pamięta Pani, jak żegnałyśmy się, gdy obóz ewakuowano i powiedziałyśmy sobie, że ,,spotkamy się tam, gdzie zachodzi nów"? Tej piosenki nauczyłam swoją pierwszą drużynę wędrowniczek i dzisiaj jest ona piosenką wszystkich naszych wędrowniczek w świecie. A ja, śpiewając ją, zawsze myślę o Pani. Pani siew dał bogaty plon, bo te piosenki związały wiele młodzieży, żyjącej poza krajem, z polskością".
[obóz w Burgu]Czerwiec 1945. Obóz Polskich Oficerów Kobiet w Burgu (Hesja) po wyzwoleniu oflagu IXC Molsdorf przez 3. Armię Amerykańską. Pierwsza z lewej: Jadwiga Chruściel ,,Kozaczek", szer. AK, ,,ordynanska", druga - jej siostra Wanda Chruściel ,,Kalina'', ppor. AK. W środku  amerykański komendant obozu mjr Desmond, dalej Janina Kulesza-Kurowska ,,Urszula'', ppor. AK.

[lipiec'97 - Wanda i Jadwiga odsłaniają tabliczkę]
 
 
 
 

W Oflagu IXC Molsdorf przebywały dwie córki Gen."MONTERA": Wanda ppor. AK ,,KALINA", i  Jadwiga szer. AK ,,KOZACZEK". List do mnie podpisały obydwie. Mieszkają w Nowym Jorku, lecz utrzymują żywy kontakt z Krajem. Dwa lata temu były w Polsce na uroczystości nadania imienia ich Ojca, gen."MONTERA" Antoniego Chruściela głównej ulicy w Rembertowie, gdzie kiedyś mieszkała ich rodzina w wybudowanym przez Generała domu.



 
 
 
 
 
 
 
 


Niedawno odwiedziłam w Domu Aktora Weterana w Skolimowie Basię Fijewską. ,,Dawny duszek - ,,PUK" już nie tańczy. ,,Zmęczenie materiału!'' żartuje Basia, ale tylko fizyczne. Duch ochoczy pozostał i doskonała pamięć o tamtych dniach ,,górnych i dumnych".

                       Janina Kulesza-Kurowska , ppor./kpt  AK
powrót do : str.głównej  |  spisu treści  | do góry