III  roboczy  batalion – 32 km


           Batalion liczył około 900 żołnierzy. Poza ziemiankami mieszkalnymi była kuchnia, „sanczast”, w tym odrębna ziemianka dla chorych na œwierzb,       jak wszędzie odrębna siedziba oficera politycznego, zwana „kapliczkš”,
i areszt, czyli „gaubtwachta”. Nieco oddalona była latryna, składajšca się
z krzyżaków, na których położona była solidna żerdŸ, jej dach tworzyły gałšzki z jedliny, miała tylko œciany boczne, z tyłu i z przodu  cała przestrzeń była otwarta po to, aby była możliwoœć obserwowania.

Pierwszy okres to było wegetowanie na gołej ziemi, przy ogniskach,
na pograniczu wytrzymaĹ‚oÂści, szczegĂłlnie gdy temperatura spadĹ‚a do  - 20C. W ziemian­kach byĹ‚o juĹĽ o wiele cieplej i znoÂśniej. MiaĹ‚y one blaszanš beczkÄ™ sĹ‚użšcš za piec. Beczka byĹ‚a od wewnštrz wyĹ‚oĹĽona glinš, aby lepiej utrzy­mywać ciepĹ‚o. Na koĹ„cu ziemianki byĹ‚o miejsce przeznaczone dla pisa­rza,                  z maĹ‚ym stoliczkiem, z jednym niewielkim oknem, naturalnym ÂźrĂłdĹ‚em ÂświatĹ‚a. Do wyposaĹĽenia pisarza naleĹĽaĹ‚a „kopciĹ‚ka” – banieczka po konser­wach, wypeĹ‚niona ropš, w ktĂłrej tkwiĹ‚ knot. Prycze byĹ‚y wykonane z okršglakĂłw, na ktĂłrych siÄ™ spaĹ‚o bez poÂścieli i przykrycia. Po ogĹ‚oszeniu ciszy nocnej, aby utrudnić ewentualne ucieczki, obowišzywaĹ‚ rygor roze­bra­nia siÄ™ do bielizny. Spano najczęœciej dwĂłjkami. Jeden buszĹ‚at byĹ‚ posĹ‚aniem, drugi sĹ‚uĹĽyĹ‚ za koĹ‚drÄ™, pod gĹ‚owÄ™ podkĹ‚adaĹ‚o siÄ™ czapki „uszanki” .

 

Plan obozu III batalionu. Rys. Wiktor Iwanowski ze Szczecina

    

 

              Plan obozu III batalionu. Rys. Kazimierz Kozłowski z Torunia

 

 

Przez długi czas nie można było uzyskać szkicu trzeciego batalionu.

W 2001 r. uzyskano dwa szkice, nieco różnišce się, ale odtworzono         je po przeszło 50 latach, czas zrobił swoje.

 Stocki   Bolesław –  ur. 18.08.1926 r. w Mołodecznie,

                                                   zm. 22.11.1999 r. w Gorzowie  Wlkp.

     Gorzów - 1948 r.

 

 

Żołnierz 13 Brygady „Nietoperza”, rozbrojony ze znacznš częœciš swego oddziału. Internowany w Miednikach, wywieziony do Kaługi, gdzie poczštkowo dostał przydział do „pulemiotnowo bataliona” (karabinów maszynowych), do kompanii rusznic przeciwpancernych. Nie zdšżył przejœć w tym zakresie przeszkolenia, bo po kryzysie przysięgowym” wraz z innymi złożył swojš niesprawnš rusznicę  do  pułkowego magazynu broni.  Po wywiezieniu

do lasu trafił do III roboczego batalionu. Pracował przy wyrębie drzew. Do kraju wrócił w styczniu 1946 r. Podjšł pracę w Dyrekcji Lasów Państwowych w Gorzowie Wlkp. Tu złożył egzamin dojrzałoœci             w Liceum Handlowym, a następnie ukończył studia ekonomiczne w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Szczecinie. Dostał nakaz pracy do Technikum Finansowego w Gorzowie Wlkp. jako nauczyciel przedmiotów ekonomicznych. Był dobrym organizatorem i wychowawcš młodzieży. Jego wychowankowie osišgali znaczne sukcesy sportowe w  kajakarstwie. Był również jednym z aktywnych działaczy ruchu akowskiego, między innymi inicjatorem i współwykonawcš tablic pamištkowych w koœciołach gorzowskich – jednej  w katedrze, poœwięconej   w lipcu 1984 r. z okazji         40-lecia operacji „Ostra Brama”, drugiej w koœciele pw. NMP Królowej Polski – ku czci żołnierzy 13 Brygady „Nietoperza”.

 


 

 

 
 

 

 

 

 

 

 

 

 


                            

 

 

1944 r.

 

ÂŚredniakowo, 1945 r.

 

ZaÂświadczenie Centralnego PaĹ„stwowego Archiwum Sowieckiej Armii z dnia 7 lipca 1987 r.,              ĹĽe Stocki BolesĹ‚aw WĹ‚adysĹ‚awowicz od 5 sierpnia 1944 r. do 6 stycznia 1946 r. odbywaĹ‚ sĹ‚uĹĽbÄ™ w zapasowym puĹ‚ku strzeleckim jako szeregowiec.

 

 
         


        

 

 

 

 

ZaÂświadczenie Centralnego PaĹ„stwowego Archiwum Sowieckiej Armii z dnia 7 lipca 1987 r.,              ĹĽe Stocki BolesĹ‚aw WĹ‚adysĹ‚awowicz od 5 sierpnia 1944 r. do 6 stycznia 1946 r. odbywaĹ‚ sĹ‚uĹĽbÄ™ w zapasowym puĹ‚ku strzeleckim jako szeregowiec.

 

 

 

 

         Kazimierz  Kozłowski  – ur. 10.02.1928 r. w Mołodecznie,

                                                    żołnierz 13 Brygady „Nietoperza”, ps. „Kozioł”

Pole tekstowe:

Zrobił doktorat. W latach 1984-86 pełnił funkcję Dziekana  Wydziału Technologii i Inżynierii Chemicznej Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy, bezpartyjny.

Po akcji „Ostra Brama” i aresztowaniu gen. „Wilka” oraz innych oficerĂłw rozpoczÄ™liÂśmy marsz naszej 13 Brygady „Nieto­­perza” w kierunku Puszczy Rudnickiej. ByliÂśmy pod cišgłš obserwacjš lotniczš, a sowieckie oddziaĹ‚y staraĹ‚y siÄ™ blokować dojÂście do puszczy. Po paru dniach marszu zostaliÂśmy otoczeni przez czoĹ‚gi i rozbrojeni. Skierowano nas do obozu w Miednikach. Podczas tego marszu duĹĽo osĂłb prĂłbowaĹ‚o uciekać. Ja teĹĽ z Bolkiem Stockim chcieliÂśmy uczynić to samo,                  ale do domu, do MoĹ‚odeczna, byĹ‚o daleko, a tam nasz los byĹ‚by niepewny, zmobilizowano by nas do wojska, skierowano na taki odcinek frontu, gdzie nikt ĹĽywy by siÄ™ nie ostaĹ‚. Do Miednik dotarliÂśmy okoĹ‚o 20 lipca 1944 r. ByĹ‚o tam juĹĽ bardzo duĹĽo rozbrojonych partyzantĂłw. Po paru dniach przyjechaĹ‚, w polskim mundurze, puĹ‚kownik Soroka. Jego wystšpienie Ĺ‚amanš polszczyznš: „W Polsce utworzyĹ‚sia nowyj rzšd i kto kce moĹĽe pujœć w polskuju armju” zostaĹ‚o wygwizdane. NastÄ™pnego dnia pojawiĹ‚y siÄ™ rosyjskie dziewczyny w mundurach z arkuszami „ŻeĹ‚ajuszczyje postupitÂ’ w polskuju armju”. Co to za polskie wojsko, gdzie organizujš i rzšdzš Rosjanie, wrogo ustosunkowani do nas. Mimo to znaleÂźli siÄ™ ochotnicy do Armii Berlinga. Wyprowadzono ich poza obĂłz. OkazaĹ‚o siÄ™ nazajutrz,
że większoœć z nich uciekła, resztę przyprowadzono z powrotem. Warunki bytowania w Miednikach były okropne, wyżywienie raz dziennie menażka rzadkiej zupy, dobrze, jeżeli udało się jej dostać. Większoœć spała na dworze. Dół kloaczny cuchnšł niesamowicie, odchody płynęły potokiem. W końcu lipca wyprowadzono nas do wagonów. Przed wyjœciem dokładna rewizja. Rekwirowano noże, brzytwy, zegarki itp. Pozwolono zabrać menażki i łyżki. Ja nic nie przemyciłem. Załadowano nas do towarowych wagonów, w moim wagonie było około 70 osób. Na œrodku wagonu w podłodze był otwór ok. 10-15 cm. Tu załatwialiœmy nasze fizjologiczne potrzeby. Transport składał się z około 50 wagonów. Byliœmy œciœnięci jak œledzie,        o położeniu się wszystkich nie było mowy. W Mołodecznie na postoju stał obok transport z rannymi sowieckimi żołnierzami. Zdarzyło się, że ktoœ poznał znajomego
z akcji walk o Wilno. Jeden z rannych Rosjan zaczšł krzyczeć: „Dokšd go wieziecie! On ze mnš przelewaĹ‚ krew”. Eskorta, skĹ‚adajšca siÄ™ gĹ‚Ăłwnie ze  skoÂśnookich AzjatĂłw, byĹ‚a niewzruszona, nie dopuÂściĹ‚a do ĹĽadnego zbliĹĽenia. W MoĹ‚odecznie dostaliÂśmy po maĹ‚ej puszce konserw rybnych i po jednym solonym Âśledziu. ByliÂśmy bardzo gĹ‚odni, otrzymane racje natychmiast skonsumowaliÂśmy, nie zdajšc sobie sprawy, ĹĽe wkrĂłtce drÄ™czyć nas bÄ™dzie okropne pragnienie, a wody nie dosta­waliÂśmy. W naszym wagonie jeden z partyzantĂłw przemyciĹ‚ zegarek, ktĂłry wymieniĹ‚ z ruskim kolejarzem na dwa wiadra wody. To nie rozwišzaĹ‚o sprawy pragnienia. Dopiero silna ulewa pozwoliĹ‚a nam na zaspokojenie tej dolegliwoÂści. W nocy na odcinku MoĹ‚odeczno Â– MiĹ„sk w naszym transporcie byĹ‚a prĂłba ucieczki. Pocišg zatrzymano. SĹ‚yszeliÂśmy strzaĹ‚y, ale o rezultatach niczego nie dowiedzie­liÂśmy siÄ™. Po przeszĹ‚o tygodniowej podróży w nocy usĹ‚yszeliÂśmy orkiestrÄ™ wojskowš. Wagony otworzono i kazano nam wysiadać. ByliÂśmy w KaĹ‚udze. Pod eskortš przypro­wa­dzono nas do koszar wojskowych, do Âśrodka nas nie wpuszczono, nocowaliÂśmy na dworze. ByliÂśmy gĹ‚odni, udaĹ‚o mi siÄ™ przez pĹ‚ot wymienić buty na kawaĹ‚ek chleba. NastÄ™pnego dnia grupami brano nas do fryzjera i do Ĺ‚aÂźni. KaĹĽdy miaĹ‚ wszy. Nie mieliÂśmy ĹĽadnych dokumentĂłw. ZaczÄ™to rejestracjÄ™. Starsi mĂłwili, aby niekonie­cznie podawać swoje rzeczywiste dane (nazwisko, datÄ™ urodzenia), wiÄ™c z Bolkiem podaliÂśmy 1928, takich mĹ‚odych byĹ‚o wiÄ™cej. Utworzono batalion mĹ‚odzieĹĽowy („uczebnyj”). W skĹ‚ad tego batalionu wchodziĹ‚y dwie roty: „pulemiotnaja” (ckm-Ăłw) i Â„PTR” (rusznic przeciwpancernych). Ulokowano nas w starych koszarach. Po pobudce mieliÂśmy kĹ‚opoty z owijaczami, ktĂłre stale nam spadaĹ‚y. W naszej rocie PTR byĹ‚y dwa plutony po okoĹ‚o 36 ĹĽoĹ‚nierzy, w rocie „pulemiotnoj” byĹ‚y chyba 3 plutony. Niestety, nie pamiÄ™tam, ile batalionĂłw liczyĹ‚ nasz puĹ‚k.

            DzieĹ„ zaczynaĹ‚ siÄ™ o godz. 6.oo, nastÄ™pnie do WC, gimnastyka, mycie siÄ™ – wszystko jak na komendÄ™. ÂŚniadanie – pół wiadra rzadkiej zupy, bochenek chleba             na 10 osĂłb. Chleb byĹ‚ jak glina z ziemniakami, miaĹ‚ waĹĽyć 2 kg, nikt jednak tego nie  sprawdzaĹ‚. Potem ćwiczenia. Najpierw musztra, nauka o broni (karabiny dostaliÂśmy stare, bez amunicji) i ćwiczenia taktyczne na poligonie. Obiad byĹ‚ podobny do Âśniadania, dostawaliÂśmy tylko wiÄ™cej chleba (po 250 g na osobÄ™)  i drugie danie, najczęœciej kaszÄ™ jaglanš (proso). MĹ‚odzieĹĽowy batalion tym różniĹ‚ siÄ™ od pozo­staĹ‚ych, ĹĽe po obiedzie przymusowo rozbierano siÄ™ i przez godzinÄ™ spaliÂśmy. Po tym odpoczynku szliÂśmy znowu na poligon. Dwa albo trzy razy w tygodniu „politzaniatija” (pranie mĂłzgĂłw). Pewnego dnia spÄ™dzono nas na plac apelowy, gdzie odbyĹ‚ siÄ™ pokazowy sšd polowy. Sšdzono trzech naszych kolegĂłw za dezercjÄ™: Zygmunta Kasperowicza, BolesĹ‚awa Stacewicza i N.N. ChĹ‚opcy bronili siÄ™ dzielnie, nie chcšc uznać przypisywanego im sowieckiego obywatelstwa. Wyrok byĹ‚ jednakowy dla wszystkich – 10 lat przymusowych robĂłt. NKWD wzmogĹ‚o czujnoœć. ByĹ‚em raz wezwany na przesĹ‚uchanie, pytano mnie, kto planuje ucieczkÄ™, przeszukano mĂłj portfel, zabierajšc zdjÄ™cia. W naszym batalionie nasi sowieccy podoficerowie namawiali nas do przysiÄ™gi dla Stalina. ByliÂśmy jednak odporni – mĂłwiliÂśmy, ĹĽe juĹĽ skĹ‚adaliÂśmy przysiÄ™gÄ™, od ktĂłrej nikt nas nie moĹĽe zwolnić.

            PrzyszĹ‚a jesieĹ„. ByliÂśmy kilka razy w nocy wysĹ‚ani do pracy w porcie rzecznym, do przerzucania wÄ™gla, ktĂłry usypany w duĹĽe pryzmy po deszczach samozapalaĹ‚ siÄ™. Po takiej pracy pozwalano nam spać do obiadu. PuĹ‚k miaĹ‚ gospodarstwo rolne. WysĹ‚ano nas na wykopki. Norma na osobÄ™ to 7 wyoranych pĹ‚ugiem rzÄ™dĂłw o dĹ‚ugoÂści 200 m. Pierwszego dnia nikt jej nie wykonaĹ‚. DowĂłdca zarzšdziĹ‚:„Kto nie wykona normy, nie dostanie jedzenia, zaÂś ten kto wykona, moĹĽe sobie ugotować ziemniaki.” Urodzaj byĹ‚ dobry, sierĹĽant doradziĹ‚, aby nie zbierać tak dokĹ‚adnie, mniejsze zostawiać w ziemi. Nam nie trzeba byĹ‚o tego powtarzać. Norma byĹ‚a wykonana, chociaĹĽ wiÄ™cej ziemniakĂłw pozostawaĹ‚o w ziemi. MogliÂśmy gotować kartofle. Bolek dwa koszyki ziemniakĂłw zamieniĹ‚ w pobliskiej osadzie na litr mleka. MogliÂśmy sobie zrobić kluski kartoflane z mlekiem.

Po wykopkach powrĂłt do KaĹ‚ugi, Ĺ‚aÂźnia, po ktĂłrej dano nam stare, Ĺ‚atane ubrania i stare buciki. Zaczęło siÄ™ wysyĹ‚anie do różnych prac. Nasz pluton oddelegowano do Szemiakina, okoĹ‚o 50 km od KaĹ‚ugi, gdzie pracowaliÂśmy przy zaĹ‚adunku wagonĂłw drewnem opaĹ‚owym. Po paru tygodniach wysĹ‚ano nas do pracy w sowchozie. Na Âśniadanie dostawaliÂśmy miskÄ™ obranych gotowanych kartofli i miskÄ™ kapusty kiszonej lub ÂświeĹĽej i nasz „suchy pajok”(suchary i jakieÂś kostki na zupÄ™). Po Âśniadaniu przydzielano nas do różnych prac rolnych. Tu dopiero poznawaliÂśmy w praktyce ogĂłlny baĹ‚agan i brak jakiejkolwiek organizacji –              to brakowaĹ‚o odpowiednich narzÄ™dzi, to juĹĽ ktoÂś inny wykonywaĹ‚ tÄ™ pracę                lub w ogĂłle nie moĹĽna byĹ‚o jej znaleŸć. ZdarzaĹ‚o siÄ™, ĹĽe wymÄ™czone kobiety, bo one stanowiĹ‚y gĹ‚Ăłwnš siĹ‚Ä™ roboczš, prosiĹ‚y naszych chĹ‚opcĂłw o spowodowanie awarii,
np. młockarni, przez włożenie zmarzniętej słomy, w wyniku czego przez cały dzień była ona w naprawie. Praca w sowchozie dobiegła końca. Ponowny powrót                do Kaługi i wyjazd do lasów pod Moskwš.

Do lasu przyjechaliÂśmy jako resztki naszego puĹ‚ku w KaĹ‚udze. Ziemianki byĹ‚y juĹĽ caĹ‚kowicie gotowe. Ja z Bolkiem Stockim stanowiliÂśmy parÄ™, dostaliÂśmy piĹ‚Ä™ i siekierÄ™ oraz normÄ™ dziennš 10 m3 drewna do uĹ‚oĹĽenia w sztaple. W ziemiance naprzeciw byĹ‚ Zygmunt Kasperowicz, ps. „KÄ™dzierzawy”, z naszej 13 Brygady, ten, ktĂłrego sšdzono za ucieczkÄ™ w KaĹ‚udze. PracowaliÂśmy rĂłwnieĹĽ przy Ĺ‚adunku wagonĂłw. Warunki Ĺ‚adowania, szczegĂłlnie zimš, byĹ‚y bardzo ciężkie. Pewnego razu  drewno byĹ‚o zĹ‚oĹĽone ok. 200 m od wagonu, kloce byĹ‚y bardzo grube, wmarzniÄ™te  w ziemiÄ™. Jeden z moich kolegĂłw powiedziaĹ‚ gĹ‚oÂśno: „Nie bÄ™dziemy Ĺ‚adować!” UsĹ‚yszaĹ‚ to nasz sierĹĽant KinziguĹ‚ow – Tatar. ZaprowadziĹ‚ nas w jeszcze gorsze miejsce, gdzie juĹĽ trzech innych teĹĽ nie chciaĹ‚o Ĺ‚adować. Kiedy ponownie sierĹĽant przyszedĹ‚ nas sprawdzić, ktĂłryÂś w wagonie kopnšł kloc drewna. SpadĹ‚ on tuĹĽ przed  nosem KinziguĹ‚owa. Za karÄ™ braĹ‚ nas do wagonĂłw, gdzie jeszcze trwaĹ‚ zaĹ‚adunek. I tak musiaĹ‚em pracować do rana, a póŸniej musiaĹ‚em wysĹ‚uchać jego reprymendy w ziemiance. NastÄ™pnie zostaĹ‚em wezwany do politruka, ktĂłry zagroziĹ‚ wywiezieniem mojej matki na SyberiÄ™. PóŸniej dowiedziaĹ‚em siÄ™, ĹĽe KinziguĹ‚ow po powrocie do swojej wsi popeĹ‚niĹ‚ samobĂłjstwo, rzucajšc siÄ™ pod pocišg. PrzeciwieĹ„stwem KinziguĹ‚owa byĹ‚ nowy sierĹĽant Łamanow. ByĹ‚ porzšdnym czĹ‚owiekiem. WidziaĹ‚, jak trudno wykonać normy pracy, wiedziaĹ‚, ĹĽe musieliÂśmy czasem „kombinować”, aby jš przekroczyć celem otrzymania „depe”. PomagaĹ‚ nam w tym zabawiajšc „dziesiatnicę” (przyjmujšcš od nas wykonanš pracÄ™). A wyĹĽywienie byĹ‚o bardzo zĹ‚e, byliÂśmy stale gĹ‚odni. Np. pewnego dnia kolega CieszyĹ„ski, ps. „Rombel”, zaproponowaĹ‚ nam zakĹ‚ad, ĹĽe zje swojš porcjÄ™ obiadowš oraz drugie danie caĹ‚ej dziesištki. W przypadku przegranej nie dostanie przez 10 dni drugiego dania, jeĹĽeli zje, to wygra zakĹ‚ad. PoniewaĹĽ bardzo prosiĹ‚,  zgodziliÂśmy siÄ™. ZjadĹ‚ wszystko. Na koniec powiedziaĹ‚: „Gdybym jeszcze wypiĹ‚ kufel piwa, byĹ‚bym naprawdÄ™ syty”. Z tego moĹĽna wywnioskować, jakie byĹ‚y te nasze porcje. Otrzymywany tytoĹ„ niepalšcy wymieniali na chleb lub ziemniaki. Do gotowania zimš braliÂśmy Âśnieg, wiosnš sok brzozowy.

            Na przedwioÂśniu mieliÂśmy Ĺ‚adować transport. Na nasz pluton miaĹ‚ przypaœć najgorszy Âśrodek zestawu. Nasz sierĹĽant Łamanow wyczekuje, aby dostać koĹ„cowe wagony, ktĂłre moĹĽna odczepić i podepchać w pobliĹĽe wiÄ™kszego zapasu drewna. Kombat zauwaĹĽyĹ‚ nasze wyczekiwania i zrugaĹ‚ sierĹĽanta, ale ten nie speszony mĂłwi: „Ostatni wychodzimy, ale pierwsi wracamy.” I tak byĹ‚o, raportuje majorowi „ZaĹ‚adowaliÂśmy 7 wagonĂłw i parowĂłz”. PóŸniej w nagrodÄ™ zaĹ‚atwiĹ‚ nam lekkš pracÄ™ przy paleniu gaĹ‚Ä™zi. ByĹ‚o juĹĽ ciepĹ‚o, zdjÄ™liÂśmy buszĹ‚aty. Łamanow poucza, jeĹĽeli siedzicie przy ognisku, to wystawiajcie wartownika, aby w czas uprzedziĹ‚, kiedy ktoÂś nadchodzi, a sam odchodziĹ‚ do miejscowych kobiet. W czasie tej pracy spadĹ‚a iskra z ogniska na mĂłj buszĹ‚at, baweĹ‚na szybko siÄ™ pali, a wiÄ™c maĹ‚o               co udaĹ‚o siÄ™ uratować. NastÄ™pnego dnia rano deszcz ze Âśniegiem, zimno, nie mam           co ubrać. Łamanow daje mi swĂłj buszĹ‚at, sam wĹ‚oĹĽyĹ‚ swĂłj szynel (pĹ‚aszcz), póŸniej zaĹ‚atwiĹ‚ z magazynem i dostaĹ‚em caĹ‚y buszĹ‚at. Za to go wszyscy ceniliÂśmy                     i powaĹĽaliÂśmy. Pod koniec kwietnia otrzymaĹ‚em z domu paczkÄ™, ktĂłrš trzeba byĹ‚o odebrać w urzÄ™dzie pocztowym w Korobowie, odlegĹ‚ym okoĹ‚o 30 km. Po drodze ujrzaĹ‚em jak 10 kobiet cišgnęło pĹ‚ug, jako siĹ‚a pocišgowa, obraz sowieckiej gospodarki. Towarzyszšcy mi sierĹĽant usprawiedliwiaĹ‚: „To Hitler winien – wszystkie konie wybił”. MuszÄ™ jeszcze wspomnieć o dziwnym przypadku. W lesie wybuchĹ‚ poĹĽar. ChcieliÂśmy gasić, ale nam nie pozwolono. Dopiero póŸniej zrozumieliÂśmy, ĹĽe w ten sposĂłb chciano usprawiedliwić „ubytki” drewna. Różnice miÄ™dzy  zapisem przyjÄ™tego drewna a stanem faktycznym miaĹ‚ wyrĂłwnać poĹĽar. Wreszcie nastšpiĹ‚o coÂś dziwnego. Wezwano mnie do politruka i po nieprzyjemnej rozmowie dowiedziaĹ‚em siÄ™, ĹĽe jadÄ™ do domu, miaĹ‚em podany rocznik 1928, a takich zwalniano. Odstawiono mnie do KaĹ‚ugi, tam dostaĹ‚em trochÄ™ lepsze, stare wojskowe ubranie i sprawkÄ™. Nie dostaĹ‚em biletu ani pro­wian­tu na drogÄ™, ale byĹ‚em szczęœliwy – wracam do domu. Do Moskwy jecha­łem  z „opiekunem”, a potem          pod Ĺ‚awkš do domu. KoĹ‚o MiĹ„ska kontrola bile­tĂłw, pomarudzili, ale pozostawili              w spokoju. Rano byĹ‚em w MoĹ‚odecznie,  w domu.








Zygmunt  Mozgiel – ur. 15.07.1924 r., Głębokie,

                                 żołnierz 7 Brygady „Wilhelma”, ps. „Kometa”

 

ZostaĹ‚ rozbrojony w Puszczy Rudnickiej 14.07.44 r. wraz z częœciš swojej Brygady. DatÄ™ tÄ™ zapamiÄ™taĹ‚, bo 15 lipca byĹ‚y jego imieniny i tego dnia miaĹ‚ odwiedziny matki, od ktĂłrej otrzymaĹ‚ boczek i chleb, a byĹ‚o to koĹ‚o Miednik.  Po rewizji w Miednikach pozostawiono mu chlebak z przyborami osobistymi. Wyjazd do KaĹ‚ugi nastšpiĹ‚ 28.07.44 r., przyjazd do KaĹ‚ugi 5.08.44 r. Przydzielony zostaĹ‚ do 3 kompanii, w nowych koszarach.                  O przesĹ‚uchaniach naszych chĹ‚opcĂłw przez sĹ‚uĹĽby specjalne nie sĹ‚yszaĹ‚.        Do pracy w lesie wywieziony zostaĹ‚ 12.09.44 r., przydzielono go do III bata­lionu koĹ‚o ÂŚredniakowa. GĹ‚Ăłwnš jego pracš  byĹ‚ wyršb lasu.

Mieszkaliœmy w ziemiankach. Wyżywienie było bardzo słabe, głównie zupy              z kapusty. O ucieczkach naszych chłopców nie pamiętam. W końcu grudnia 1945 r. przewieziono  nas do Kirowa. Tu zostaliœmy przemundurowani            w angielskie sorty (UNRRA). W Białej Podlasce wydawano nam zaœwiadczenia, moje ma nr 1206, wyd. dnia 14.01.1946 r. Ludnoœć Białej Podlaski przyjęła nas bardzo serdecznie.

 

 

 

 

 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

        Z. Mozgiel, Czesław Babiński i N.N.

 

  Zygmunt Mozgiel i Wiktor Wojciechowski     

 
 


           


Wacław Zdanowicz, Witold Iwanowski i Zygmunt Mozgiel



 

 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Zespół muzyczny III batalionu.

Od lewej w górnym rzędzie: dr Tadeusz Ginko, Czesław Babiński, oficer sowiecki,

w dolnym rzędzie (leżš): Zygmunt Mozgiel, dr Jan Mańkowski


                                  

 

Wiktor  Iwanowski – ur.16.04.1925 r. w Wilnie,

      żołnierz 7 Brygady „Wilhelma”, ps. „Szpak”

 

Po rozbrojeniu internowany w Miednikach od 18 lipca do 28 lipca 1944 r., potem w Kałudze: 5.08-10.09.44. Następnie pracował w lesie, w III roboczym batalionie koło Œredniakowa, skšd uciekł 15.08.1945 r. Był twórcš drobnych pamištek. Tak opisuje technikę ich wykonania: „Te pudełeczka wykonywałem przy pomocy małego, zrobionego przez siebie noża i kawałka pilnika. Fajkę odlałem na ognisku,  w pudełku po konserwach. Otwory ukształtowałem wciskajšc do formy odlewu, przygotowanš, mniejszš formę. Po wystygnięciu, żmudnš pracš nadałem zaplanowany kształt”.

Profesor dr hab. Uniwersytetu Szczecińskiego, obecnie emerytowany.        Autor ksišżki Wilno, Ojczyzno moja...  Wspomnienia (Szczecin 1994 r.). 


 

Bronisław Żukowski, Wiktor Iwanowski, Stanisław Bieńko „ Cyganko”








Edward  Andruszkiewicz – ur. 25.05.1920 r., Bejcagoło, woj. nowogródzkie,

żołnierz 2 batalionu 77 pp AK „Krysia”  zwiadowca 6 kompanii, ps. „Los”

 

Rozbrojony ze swoim oddziałem w Puszczy Rudnickiej. Przed wyjazdem            z Miednik, w czasie rewizji, zabierano wszystko, nawet żywnoœć. Słyszałem,              że kiedy matka jakiegoœ chłopca w czasie marszu do stacji kolejowej chciała się          do niego zbliżyć, konwojent strzelił do niej. W wagonach było bardzo ciasno, były przeładowane. W czasie drogi odczuwaliœmy ogromne pragnienie. Kiedy wypuszczano nas na krótko „do załatwienia się”, piliœmy brudnš wodę z rojstowych kałuży. Do Kaługi przybyliœmy w nocy, przyjęto nas orkiestrš. Wręczono nam tam starš rosyjskš broń z bagnetami. Dowództwo było rosyjskie i ćwiczono nas                po rosyjsku. Pamiętam pokazowy sšd na placu, gdzie sšdzono naszych kolegów, którzy próbowali uciec i zostali ujęci. Potem broń nam zabrano. Chodziliœmy około 10 km po cegły  z rozbitych domów, które wišzaliœmy paskami i przynosiliœmy                do naszych koszar. Pewnego dnia szukano różnych fachowców: kowali, cieœli, murarzy. Ja się zgłosiłem jako œlusarz. W czasie pracy w warsztacie, prowadziłem notatki, które pewnego dnia zaginęły. Zostałem aresztowany. Do lasu przywieziono nas, do ogrodzonego drutem kolczastym placu. Korzystajšc z nieuwagi konwojentów, starałem się wyczołgać poza ogrodzenie, w kierunku lasu. W pewnym momencie nastšpił wybuch i zostałem poraniony, ale w takim stanie udało mi się  oddalić. Po drodze spotkałem dwie kobiety, które widzšc mój stan (tłumaczyłem,       że napadli na mnie Niemcy), doprowadziły mnie do szpitala. Tam leżałem przez dłuższy czas, rany nie goiły się, straciłem słuch  i mowę. Po pewnym czasie odprawiono mnie do domu, do Radunia, woj. nowogródzkie. W Raduniu, mimo          że byłem w mundurze sowieckim, aresztowano mnie i skazano za przynależnoœć        do polskiej partyzantki. Torturami zmuszano do ujawnienia innych kolegów z AK, szczególnie chodziło im o „Krysiaków” [z batalionu „Krysia”]. Aresztowano             też ojca, brata i siostry. Dopiero po 10 latach wróciliœmy schorowani,                       ze zniszczonym zdrowiem.


         Jan Karyszkowski – ur. 03.05.1927 r. w Przemyœlu

         Rodzice – rodowici wilnianie. Ojciec, z zawodu lekarz, podpuĹ‚kownik, w latach 1927-1930 pracowaĹ‚ w Wojskowym Szpitalu w PrzemyÂślu, a nastÄ™p­nie od 1930 r. peĹ‚niĹ‚ funkcjÄ™ st. ordynatora i z-cy komendanta Wojskowego Szpitala DOWar. - Wilno.

Janek uczęszczał do Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta. Był żołnierzem 3 Brygady „Szczerbca” – ps. „Szkwał”. Po rozbrojeniu przeszedł : Miedniki – Kaługa – lasy podmoskiewskie. Okres ten opisał w obszernym, rzeczowym opracowaniu pt. Z Wilna do Kaługi i dalej na wschód (Kraków 1994 r., 70 stron). Na podkreœlenie zasługujš między innymi zamieszczone tu obiektywne spostrzeżenia o niektórych naszych sowieckich przełożonych*.

 

             

         Fot. 1948 ­r. – matura                                       Fot. 1951 r. – oficer LWP

 

Po ukoĹ„czeniu w 1950 r. Oficerskiej SzkoĹ‚y Artylerii w Toruniu zostaje zawodowym oficerem. W 1956 r. przechodzi do rezerwy w stopniu kapitana. W Lublinie koĹ„czy WyĹĽszš SzkoĹ‚Ä™ InĹĽynierskš. Pracuje poczšt­kowo na stanowisku gĹ‚. mechanika w przedsiÄ™biorstwach melioracyjnych, a nastÄ™pnie w Zespole Szkół Budowlanych w Lublinie. W 1984 r. przechodzi na emeryturÄ™.

 



* Zob. rozdział „Kadra pułku”, s. 77-82.