powrót do : str.głównej   |  spisu treści

DWA SPOTKANIA Z PORTRETEM
 ( MARII Z BILLEWICZÓW PIŁSUDSKIEJ)

                               ,, Gdy jestem w rozterce ze sobą, gdy wszyscy są przeciw mnie, gdy wokoło podnosi się burza oburzenia i zarzutów, gdy okoliczności są pozornie wrogie moim zamiarom, - wtedy pytam samego siebie, jakby Matka kazała mi w tym wypadku postąpić i czynię to, co uważam za  Jej prawdopodobne zdanie, za Jej wolę, już nie oglądając się na nic." (Józef Piłsudski).

Jest rok 1936. Dopiero w ubiegłym roku zmarł Marszałek Józef Piłsudski ,a jego ciało złożono w Krypcie Srebrnych Dzwonów na Wawelu. Jednak Jego serce - zgodnie z życzeniem - spoczęło na Rossie w Wilnie, w grobie Matki. Na płycie nagrobnej wyryto napis: ,,MATKA I SERCE SYNA". Jestem uczennicą maturalnej klasy Państwowego Gimnazjum Żeńskiego w Grudziądzu, przewodniczącą Samorządu Szkolnego. Przygotowujemy się do niecodziennej uroczystości nadania szkole imienia Matki Marszałka - MARII Z BILLEWICZÓW PIŁSUDSKIEJ .

Przed Samorządem Szkolnym stoi zadanie przygotowania uroczystości , a więc udekorowanie auli, zorganizowanie akademii, a także okolicznościowe przemówienie. Należy się więc zapoznać z postacią, której imię ma przyjąć Szkoła. Otwieram książkę z życiorysem przyszłej patronki i widzę jej portret. [MARIA z Billewiczów PIŁSUDSKA]To portret młodej kobiety  w stroju damy z epoki popowstaniowej. Oczy : piękne, łagodne, rozmarzone i bystre zarazem., mówią wiele o charakterze Tej, która urodziła i wychowała Syna na Wodza Narodu  Czytam jej życiorys i już wiem, dlaczego Józef Piłsudski ,, mogąc  wybrać - wybrał zamiast domu, gniazdo na skałach orła". To ONA przekazała  Synowi swe  marzenia o wolnej Polsce. Stała się dla Niego najwyższym autorytetem przy podejmowaniu najtrudniejszych decyzji. W pismach Józefa Piłsudskiego znalazłam takie zdania:
              ,,Matka , nieprzejednana patriotka , nie starła się nawet ukrywać przed nami bólu i zawodów z powodu upadku Powstania (1863 roku), owszem wychowała nas, robiąc właśnie nacisk na konieczność dalszej walki z wrogiem ojczyzny".
              ,, ...Matka od najwcześniejszych  lat starała się rozwinąć w nas samodzielność myśli i podniecała uczucie godności osobistej, które w moim umyśle formułowało się w sposób następujący: Tylko ten człowiek wart nazwy człowieka, który ma pewne przekonanie i potrafi je bez względu na skutki wyznawać czynem".
Jako mała dziewczynka Maria Billewiczówna wychowywała  się pod opieką dziadka, starego żołnierza. Dzielił się z wnuczką swoimi myślami o ideałach  , w obronie których niegdyś walczył. Wpajał w nią wiarę w słuszność walki o niepodległość Polski. Drugim mistrzem Marii była wielka polska poezja romantyczna. Poezja ta opromieniła jej ideały wiarą w ich niezniszczalną wartość. Przekazała tę wiarę swemu Synowi, który nauczył się ,,mierzyć siły na zamiary, nie zamiar według sił". Matka była dla niego największym, nie podważalnym autorytetem moralnym.
         Czytam jej  życiorys i wiem, że jako patronka Szkoły wskaże nam, polskim dziewczętom, drogę, którą powinnyśmy  pójść, by niepodległość Polski utrzymać  i uczynić nasz Kraj silnym , by godnie w nim żyć. Swe przemówienie zakończyłam słowami:

        ,,Nie była sławnym bohaterem, nie poczyniła żadnych epokowych odkryć naukowych.  Była bohaterką życia codziennego. Była kobietą - Polką, której życie stało się jednym wspaniałym pasmem miłości, poświęcenia i wiary w ideały.; matką, która przelewa w syna swe uczucia i myśli. Rozżarzyła je takim płomieniem miłości Ojczyzny, że wybuchły z siłą, która rozerwała kajdany niewoli narodu polskiego.  I czyż ta Matka nie jest najpiękniejszym, najgodniejszym i najbliższym wzorem do naśladowania nam, które mamy wychować kiedyś przyszłe pokolenie Polski?!"

Minęło niewiele lat, a wojna postawiła nas - dziewczęta i kobiety z tamtych lat - przed ciężką  próbą. Stanęłyśmy do walki o wolność Polski razem  z mężczyznami. Walcząc w szeregach Armii Krajowej zostałyśmy uznane za żołnierzy znajdujących się w obliczu nieprzyjaciela. W czasie Powstania Warszawskiego  otrzymałyśmy nominacje na stopnie wojskowe , a w   Umowie Kapitulacyjnej zagwarantowano nam , jako żołnierzom regularnej Armii Polskiej , prawa jeńców wojennych Wehrmachtu , zgodne z ustaleniami Konwencji Genewskiej z 1929 roku i opiekę Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Wśród około 3000 kobiet - żołnierzy AK
które zdecydowały się na pójście do niewoli , znalazło się około 400 oficerów, mianowanych rozkazem gen. ,,BORA" .  Ja także -  jako  podporucznik AK -    postanowiłam skorzystać z tej szansy. W Ożarowie załadowali nas Niemcy do towarowych, brudnych wagonów. Jechałyśmy w nieznane w strasznej ciasnocie, zmaltretowane i nieszczęśliwe. I wtedy zaczęłam śpiewać. "Boże, coś Polskę", na pożegnanie Ojczyzny, a potem inne pieśni powstańcze. Wiedziałam, że poezja i pieśń jest najlepszym dla nas ukojeniem. Powoli przyłączają się do moich pieśni inne współtowarzyszki niedoli. Z przypadkowej gromadki stajemy się zwartą grupą: połączyła nas pieśń.

  Pierwszy nasz obóz -  nie koncentracyjny, jak się tego obawiałyśmy - lecz jeniecki, to Stalag 344 Lamsdorf, dziś Łambinowice Spotkałam tam ppor. ,,BAŚKĘ - EWĘ", która ułożyła własne słowa do melodii ,,Maszerują strzelcy, maszerują":

                ,,Hej, maszerujemy po obozie,
                 Druty tworzą tamę naszych dróg.
                 Kiedy błysną znów wolności zorze
                 Wtedy do Warszawy  prowadź Bóg".

Ta pierwsza pieśń obozowa rozniosła się szeroko wśród kobiet - jeńców  wojennych. Śpiewały ją we wszystkich obozach. Wydawana bywała potem drukiem, z dopiskiem ,,Autor nieznany". Ja poznawałam autorkę tych słów coraz lepiej, gdyż  zorganizowałam chór obozowy, złożony z   koleżanek, które lubiły i umiały śpiewać. Doceniałam wagę poezji i pieśni w życiu społecznym. Miałam dobrą praktykę w harcerstwie, w Przysposobieniu Wojskowym Kobiet. , a potem w czasie wojny , kiedy piosenka tak bardzo podtrzymywała nas na duchu. Śpiewałyśmy różne pieśni i piosenki, ale zawsze mile widziane były te, związane z wydarzeniami  aktualnymi, tak narodowe, liryczne, jak żartobliwe i satyryczne. Autorką  tekstów do tych piosenek była  zawsze ,,BAŚKA - EWA". W tzw. OFLAGU IXC MOLSDORF znalazłyśmy się obydwie - ,,BAŚKA - EWA"  i ja, ,,URSZULA".  Niemcy zgromadzili tam kobiety - oficerów  ze wszystkich Stalagów, gdzie przebywały dotychczas, Nasz szlak jeniecki wiódł z Lamsdorfu przez Muelberg i  Altenburg  Inne kobiety - oficerowie przywożono także z Bergen - Belsen, Sandbostel, czy ze szpitala jenieckiego w Zeithain.

W Molsdorfie  -. zajmowałyśmy z ,,BAŚKĄ - EWĄ ,,dwie sąsiednie prycze  Rozmawiałyśmy na tysiące tematów, nie używałyśmy jednak swoich nazwisk.,  tylko pseudonimów, tak, jak w konspiracji. .Wiedziałam, że jest  mężatką. Jej mąż, cichociemny, został zrzucony  z Anglii do Polski w marcu 1942 r. Aresztowany w maju 1943 na skutek zdrady, ciężko ranny, do Powstania przebywał na Pawiaku. Martwiła się ,jaki los go spotkał  w czasie Powstania.      Miała z mężem kontakt grypsowy. Przesyłała mu m.in. swe wiersze. Otrzymała wiadomość, że niektórzy więźniowie, idąc na rozstrzelanie, głośno je recytowali. Pamiętała jeden z nich:

 ,, Więźniom Pawiaka. (Styczeń 1944).

Proste są nasze słowa, nie żadne wymyślne rymy.
Nadejdzie chwila godowa, gdy was pomścimy!
Wasz jęk, którego wróg słucha, Wasze z domem rozstanie,
Drogę z Pawiaka na Szucha i przesłuchanie. .
Godzina Powstania nadchodzi - wyczekiwana, jednaka,
Gdy tłumem od gniewu pijanym, staniemy pod murem Pawiaka
Ciężkie są nasze słowa, jak ciężka jest śmierć naszych braci.
 Nadejdzie chwila godowa - Niemiec zapłaci!  ,,.

Nie mówiła o swojej służbie w Podziemiu. Dopiero znacznie później okazało się, że już od 1939 roku  należała do SZP - ZWZ - AK. Prowadziła tajne nauczanie, organizowała patrole sanitarne, pracowała w referacie ,,GENOWEFA" Oddział II AK. Walczyła w Powstaniu na odcinku ,,Sarna'' w batalionie ,,Sokół?.
Dla naszego chóru napisała kilka pięknych tekstów. Chciałabym przytoczyć dwa z nich. Pierwszy  to jedna z modlitw , które odmawiałyśmy w czasie improwizowanych nabożeństw, nie miałyśmy bowiem szansy na sprowadzanie do obozu księdza. Miałam ze sobą mszalik i z tej książeczki odmawiałyśmy z koleżankami przypadające na tę niedzielę, czy święto teksty modlitw. Dodawałyśmy modlitwę, ułożoną przez ,,BAŚKĘ - EWĘ":
       ,,Boże ojców i pradziadów naszych, któryś drogę do wolności wyznaczył nam przez bohaterstwo, który wiesz, że śmierć nam nie straszna, gdy progów swoich bronimy, który krwią naszą  tak hojnie szafujesz, by ziemia nam świętszą się stała, wstrzymaj dłoń swoją. Niech skończy się nasza ofiara. Pozwól nam wyruszyć z pługiem na rolę i rzucić siew zmartwychwstania, a nie dopuść, by w Polsce rąk do pracy zabrakło. Boże sprawiedliwy! Chroń nas od niepotrzebnej śmierci. ,,
        Inny tekst to słowa do preludium c-moll Chopina, które zaśpiewałyśmy na pogrzebie jednej z koleżanek, ppor. ,,ŻACZKA", Zginęła od alianckiej kuli z broni pokładowej samolotu w czasie walki powietrznej samolotu angielskiego z niemieckim , toczonej nad obozem w Molsdorfie. Seria pocisków przeszyła dach baraku. Była więc jedna zabita i kilkanaście rannych. Po stwierdzeniu, że śmiertelna kula nie była niemiecką, komendantura Oflagu zorganizowała propagandowe widowisko ratowania rannych przez niemiecką służbę zdrowia, a zabitą uczczono wojskowym pogrzebem z udziałem kompanii honorowej Wehrmachtu. Z Buchenwaldu przywieziono księdza- więźnia, który nie mógł zamienić z nami ani słowa. Niemcy nieśli ogromny wieniec z napisem ,,Deutsche Wehrmacht", jeńcy włoscy, których zadaniem było obsługiwanie niemieckiej komendantury, nieśli swój wieniec z napisem ,,Eviva Italia - Eviva Polonia". Obok polskich Komendantek Oflagu na miejscowy cmentarz mógł również iść chór. Oto słowa  ,,BAŚKI - EWY" do Preludium c- moll Chopina:

 ,, W obcej ziemi, pośród obcych drzew,
W swej mogile spoczniesz na sen. "
W długie noce, nieprzespane dni
Warszawa niech ci się śni"
Bolesną mgłą spłyną matki łzy,
Dom, rodzinny dom, niech ci się śni.
Ostatnią z piosenek, którą śpiewałyśmy z jej słowami do melodii ,,Feniculi,fenicula" tuż przed wyzwoleniem, była ,,Wiosna":

 ,,Promienna wiosna pola już zieleni,
Niech zabrzmi śpiew, promienny śpiew.
Już czas powrócić do ojczystej ziemi,
By rzucić siew, wiosenny siew.
Nasz głos przywoła braci, co odbiegli w daleki świat, w szeroki świat.
Wrócimy razem wolni, niepodlegli do naszych chat, rodzinnych chat.

Ref. Naprzód, naprzód, poprzez każdy znój,
Tam daleko dom jest mój i twój.
Od naszych lasów, naszych łąk, rozległych pól, strzelistych gór,
Popłynie prosto w chmury przepotężny echa wtór".

Po wyzwoleniu z niewoli nasze losy rozeszły się, lecz spotkałyśmy  się na granicy w Komisji Repatriacyjnej w Koźlu w 1946 r. Obydwie wracałyśmy do Kraju. "BAŚKA-EWA" chciała odnaleźć męża. Nie wiedziała jeszcze, że został rozstrzelany 13. sierpnia 1944 r. z całą grupą więźniów Pawiaka.
W dwadzieścia lat później spotkałyśmy się znowu.
Była wówczas pracownikiem naukowym Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, nawet mieszkała na terenie uczelni. Wyszła powtórnie za mąż, nazywała się Zofia Lisowska. Zaprosiła mnie wraz z grupą koleżanek z obozu do siebie. Wchodzę i widzę nad jej tapczanem znany mi portret: staroświecka dama  w czarnym stroju epoki popowstaniowej patrzy na mnie siwymi oczami:
,,MARIA Z BILLEWICZÓW PIŁSUDSKA! - wołam.
,,TO MOJA BABCIA".- odpowiada ,,Baśka-Ewa"- Zofia z Majewskich Majewiczowa-Lisowska,  córka najmłodszej siostry Marszałka Piłsudskiego,  Ludwiki  z Piłsudskich i Leona Majewskich

Wiele razy spotykałyśmy się w pokoju, gdzie towarzyszył nam portret  Marii. Pytałam Zofię o wiersze. Pisała je, ale tylko do użytku rodziny. Przekazywała mi te, które uważała za godne uwagi. W pewnym momencie zapragnęła  , by zapoznali się z nimi inni ludzie, a wiedziała że ja , jako członkini ŚZŻAK`u spotkam się z młodzieżą szkolną i harcerską. Prosiła o przekazanie im swych wierszy. Niezwykła sposobność nadarzyła się w sierpniu 1994 roku, kiedy   na cmentarzu - mauzoleum ofiar hitlerowskich w Palmirach odbywała się uroczystość uczczenia sześciu rocznic historycznych wydarzeń, związanych z Puszczą Kampinoską:
dwusetna rocznica Insurekcji Kościuszkowskiej, sto trzydziesta Powstania Styczniowego, pięćdziesiąta piąta Września 1939 r. taka sama pierwszych egzekucji w Palmirach, pięćdziesiąta Powstania Warszawskiego i trzydziesta piąta rocznica utworzenia Kampinoskiego Parku Narodowego, Miałam wziąć udział w Mszy Św. , odprawianej przez  Ks. biskupa Głódzia w obecności Ks, kardynała Glempa i innych przedstawicieli Episkopatu i Władz Państwowych. Artyści scen polskich mieli wygłaszać  okolicznościowe wiersze. Zaproponowałam nie  publikowaną nigdzie ,,LITANIĘ DO PATRONKI PODZIEMIA", autorstwa Zofii, z 1940 roku, podpisaną pseudonimem ,,CZYŻYK". Wiersz wygłosiła Alicja Jachiewicz . Włożyła w jego interpretację całą swą umiejętność  artystki. . Wiersz  wywołał duże  wrażenie na słuchaczach.  Ks. Kardynał porosił o jego tekst, a za nim inni Dostojnicy.
 
 
 

LITANIA DO ŚWIĘTEJ BARBARY, PATRONKI PODZIEMIA

[Św. Barbara]
ŚWIĘTA BARBARO, PATRONKO PODZIEMIA, módl się za nami.

kiedy dom otaczają żandarmi,
kiedy Niemiec do skrytki się zbliża,
kiedy karetka jedzie na Szucha,
kiedy słabi chwiać się zaczynają,
kiedy rosną z nich bohaterowie,
kiedy śmierć zagląda do celi na Pawiaku,
kiedy do apelu stają męczennicy w Oświęcimiu,
kiedy na bruk miasta rozstrzelani padają,
                              Módl się za nami.

ŚWIĘTA BARBARO, PRZEWODNICZKO W WALCE O NIEPODLEGŁOŚĆ,
             spraw,
żeby pomszczony był niepokój ściganych ,
żeby pomszczona była poniewierka i ból uwięzionych,
żeby pomszczone były męczarnie katowanych,
żeby pomszczona była bezsilna rozpacz osieroconych.

ŚWIĘTA BARBARO, STRAŻNICZKO HONORU NASZEGO,

bądź przy nas, gdy zemsty nadejdzie godzina,
żeby zemsta obowiązkiem nam była, nie rozkoszą,
żeby serca nasze czyste zostały, choć ręce w krwi się ubroczą,
żebyśmy się nie stali podobni do wrogów naszych..

ŚWIĘTA BARBARO, NATCHNIENIE ŻOŁNIERZY PODZIEMIA,
 

dodaj nam sił,
żebyśmy zwyciężyli w nierównej walce,
żeby wróg nigdy trwogi w naszych oczach nie wyczytał,
żeby do końca na najwyższą stać nas było waleczność i wytrwałość.
  ------

Następnego dnia zatelefonowałam do Zofii, żeby przekazać jej tę wspaniałą wiadomość. Była to ostatnia chwila radości w jej życiu. Po kilku dniach otrzymałam zawiadomienie o jej śmierci. Zmarła 13. sierpnia 1994 roku dokładnie w 50 lat po śmierci swego męża, cichociemnego Stefana Majewicza, ,,HRUBEGO"
 

Postscriptum: Państwowe Gimnazjum im. Marii z Billewiczów Piłsudskiej w Grudziądzu nie istnieje. Gmach został w czasie wojny zburzony, dokumentacja spalona. Odbitkę opublikowanego w 1937 r. Sprawozdania z działalności Szkoły za rok 1936/37 , gdzie opisano uroczystość nadania jej imienia Patronki, oraz  wydrukowano moje przemówienie, przekazał mi niestrudzony organizator zjazdów Absolwentów Grudziądzkich Szkół Średnich z lat 1920-1956 Kol. Wacław Mikulski , por."MIKI", obecnie Gdańszczanin. Serdecznie mu dziękuję. Czy uratował się z pożogi sztandar Szkoły z wizerunkiem ,,TEJ, CO W OSTREJ ŚWIECI BRAMIE?"
[sztandar]

                                                                  Janina Kulesza-Kurowska

Piastów, czerwiec 2000.
 Artykuł wydrukowany  w Biuletynie Informacyjnym ŚZŻAK nr 11/2000

powrót do : str. głównej   |  spisu treści   | do góry