BIULETYN
FUNDACJI
ARCHIWUM POMORSKIE
ARMII KRAJOWEJ
TORUŃ, NR 2/33/97
Przyczynki Historyczne
Struktura narodowościowa
Torunia
w okresie okupacji niemieckiej (1939 - 1945)
(...) Druga grupa środków sprowadzała się
do
likwidacji polskich organizacji, stowarzyszeń i partii, zamknięcia
szkół
polskich i likwidacji polskiego życia kulturalnego, usunięcia polskich
napisów, emblematów, tablic, pomników itd. Z powyższymi środkami ściśle
związana byłą konfiskata nie tylko majątku państwa polskiego, lecz
także
ludności polskiej i żydowskiej.
(...) Zagadnienia ludnościowe i narodowościowe
na Pomorzu Gd. były jednoznacznie podporządkowane polityce
germanizacyjnej.
W tym kontekście należy postawić pytanie, czy władze Trzeciej Rzeszy
przygotowały
jeszcze przed 1 IX 1939 r. skonkretyzowane plany w zakresie polityki
ludnościowej
i narodowościowej? Generalnie można stwierdzić, iż problemy te były
podejmowane
i cel ogólny perspektywiczny został określony - germanizacja, natomiast
prowadzące do tego środki nie zostały w pełni rozpracowane. Jeszcze 28
IX 1939 r. Hitler stwierdził, że musi ponownie z Forsterem i Greiserem
omówić ,,kierunek marszu"7). Pewne elementy
oczywiście rozpatrywano już przed agresją. Wskazać tu można na
wypowiedzi
Hitlera z 1939 r. wobec wyższych dowódców wojskowych czy też Forestera,
plan Darrego dotyczący osadnictwa niemieckiego na Pomorzu i w
Wielkopolsce8).
W szerszym zakresie rozpracowano i
przygotowano
przed 1 IX 1939 r. ,,sprawę fizycznej likwidacji tzw. polskich warstw
przywódczych".
W maju 1939 r. utworzono specjalną placówkę ,,P", zajmującą się
gromadzeniem
materiałów dotyczących powyższych osób, w lipcu zaś powołano specjalne
grupy policyjne z zadaniem ,,unieszkodliwienia wrogich elementów na
tyłach
walczącego Wehrmachtu". Wydano także wytyczne dotyczące eksterminacji,
które Heydrich określił jako ,,niezwykle radykalne". Natomiast szef
OKW,
Wilhelm Keitel, w pierwszych dniach września 1939 r. poinformował
Canarisa,
że Hitler podjął już decyzje o likwidacji inteligencji polskiej, przy
czym
akcję określił jako ,,polityczne oczyszczenie korytarza"9).
Dalszym istotnym elementem dla naszych
rozważań
jest problem usytuowania wyżej zasygnalizowanych założeń i wytycznych,
jak i realizowanej polityki władz niemieckich Reichstagu
Danzing-Westpreussen
w dwóch aspektach: jako element ogólnej polityki Trzeciej Rzeszy na
okupowanych
terenach europejskich oraz jako problem lokalny. I na tym tle dochodzi
do rozdźwięku między Forsterem a Himmlerem. Dla pierwszego z nich
istotny
był aspekt lokalny, dla drugiego natomiast Pomorze Gd. było tylko
elementem
polityki wschodniej. Himmler w liście do Forestera z 20 XI 1941 r.
stwierdzał,
że może zrozumieć, iż chce on w okresie wojny zapewnić spokój w okręgu,
ale nie może zaakceptować tego, iżby pod przykrywką ,,konieczności
wojennej"
tworzyć trwały stan w zakresie stosunków narodowościowych. Myśl tę
rozwinął
Himmler w liście do Hildebrandta z 15 V 1942 r., w którym to
stwierdzał,
iż nie ma zamiaru ,,użerać się" obecnie z Foresterem, ale po wojnie
jego
polityka narodowościowa zostanie zrewidowana10).
,,Element lokalny" natomiast nie wywołał
kontrowersji
między przywódcami hitlerowskimi. Ten aspekt zaś przede wszystkim
zadecydował
o najbardziej radykalnych środkach podjętych wobec ludności polskiej w
celu jej usunięcia i likwidacji. Miały one doprowadzić w jak
najszybszym
czasie do zlikwidowania ,,polskiego korytarza" oddzielającego Altreich
od
Prus Wschodnich. Zwycięstwo militarne i aneksja Pomorza Gd. miały
zostać
uzupełnione całkowitą germanizacją tegoż obszaru, aby w przyszłości nie
kwestionowano już jego niemieckiego charakteru i jego przynależności do
państwa niemieckiego.
Powyższe elementy w konkretnej działalności
władz niemieckich na tzw. ziemiach wcielonych realizowane były przez:
1) eksterminację ludności polskiej,
2) wysiedlenie ludności polskiej,
3) osadnictwo niemieckie,
4) wprowadzenie niemieckiej listy
narodowościowej,
5) dyskryminację ludności polskiej11).
Miasto Toruń zostało zajęte przez wojska
niemieckie
7 września. Struktura narodowościowa Torunia przed wybuchem wojny
przedstawiała
się następująco12):
Polaków - 75 286
Niemców - 2 568
Żydów - 857
innych - 58
Razem : 78 769.
Dane powyższe potwierdzają, iż Toruń pod
względem
narodowościowym był miastem jednolitym, polskim. Według danych władz
niemieckich
z lipca 1944 r. mieszkało - 16 995, Niemców - 66 762, cudzoziemców - 2
tys., razem - 85 65713). Z wyżej przytoczonych danych wynika
więc, iż w ciągu 5 lat ,,ubyło" z Torunia około 58 tys. polskich
mieszkańców,
a przybyło około 64 tys. Niemców. Istotnie, w latach okupacji
niemieckiej
uległa zmianie struktura narodowościowa miasta Torunia, ale nie w takim
okresie, w jakim sugerują to powyższe dane statystyczne okupacyjnych
władz
niemieckich.
Jesienią 1939 r. nastąpił największy spadek
liczebny mieszkańców Torunia - według spisu niemieckiego
przeprowadzonego
w dniach 3 - 6 XII 1939 r. w Toruniu zamieszkiwało 69 151 osób, czyli w
porównaniu do stanu przedwojennego ubyło 9618 osób14).
Rzeczywisty
obraz zmian daje jednak dopiero uwzględnienie kryterium
narodowościowego,
ponieważ według powyższego spisu mieszkańców narodowości polskiej było
w Toruniu 57 260 (ubyło więc 18 026 osób), natomiast narodowości
niemieckiej - 11 419 (wzrost o 8851 osób). Zmiany powyższe w tak
krótkim czasie spowodowane
zostały dwoma zasadniczymi przyczynami, a mianowicie:
1) działaniami wojennymi,
2) działalnością niemieckich władz
okupacyjnych.
W odniesieniu do pierwszego czynnika wymienić
należy: a) pobór do wojska polskiego w ramach powszechnej mobilizacji,
b) ewakuację urzędów państwowych i częściowo ich pracowników, c)
ewakuację
indywidualną. Szacujemy, iż wówczas opuściło miasto kilkanaście tysięcy
Polaków, przy czym nie powróciło już około 10 tysięcy.
Drugi zespół czynników wiąże się z
działalnością
okupacyjnych władz niemieckich, zmierzających do szybkiej germanizacji
miasta. Jesienią 1939 r. realizowano to przez masowe aresztowania,
rozstrzeliwania,
zsyłkę do obozów koncentracyjnych, wysiedlenie ludności polskiej oraz
sprowadzanie
Niemców. Zadania niemieckiej władzy okupacyjnej, wyznaczone przez
Hitlera,
zostały następująco ujęte w memoriale dowódcy 16 Komendy Operacyjnej
Służby
Bezpieczeństwa, SS-Sturmabannführera w najkrótszym czasie z polskiego
Pomorza
mają powstać niemieckie Prusy Zachodnie. Dla przeprowadzenia tych zadań
konieczna są według zgodnej opinii wszystkich kompetentnych czynników
następujące
sposoby działania:
1. Fizyczna likwidacja wszystkich tych
elementów
polskich, które:
a) w przeszłości występowały po stronie
polskiej
w jakiejkolwiek przodującej roli albo
b) mogą być w przyszłości nosicielami
polskiego
oporu.
2. Wysiedlenie lub przesiedlenie z Prus
Zachodnich
wszystkich ,,osiadłych Polaków" i ,,Kongresowiaków".
3. Przeniesienie rasowo lub z innych względów
wartościowych Polaków w głąb Starej Rzeszy, o ile wchodzi w grę
utracona
niemiecka krew i jeśli można przypuszczać, że włączenie w niemiecki
organizm
odbędzie się bez tarć"15).
Aresztowania ,,niebezpiecznych elementów"
spośród
ludności polskiej nastąpiły już w pierwszych tygodniach okupacji. W
rozkazie
dowódcy policji porządkowej w Toruniu z 16 października, kierującym
całością
aresztowań od strony organizacyjnej, stwierdzono: ,,W dniach od 17.10
do
21.10.39 r. odbędzie się aresztowanie elementów niepewnych politycznie,
szczególnie osób przynależnych do warstw przywódczych [...] Natychmiast
po zakończeniu aresztowań osoby te winny zostać dostarczone przez
gestapo
do Fortu VII, Fryderyka Wielkiego"16).
Pierwsza masowa egzekucja aresztowanych
Polaków
odbyła się już 28 października w lesie Barbarka pod Toruniem;
rozstrzelano
wówczas około 130 osób. Egzekucji dokonali miejscowi Niemcy
zorganizowani
w Selbstschutzu, pod dowództwem miejscowej placówki gestapo. Dalsze
egzekucje
odbywały się do grudnia. W tym czasie zginęło kilkuset mieszkańców
Torunia.
W styczniu 1940 r. pozostałych przy życiu więźniów Fortu VII skierowano
do obozu w Stutthofie17).
Po 7 września do listopada 1939 r. opuściło
miasto ponad tysiąc Polaków bądź to dobrowolnie, bądź też - a dotyczyło
to większości - pod naciskiem lub przymusem władz okupacyjnych. Do
końca
grudnia 1939 r. wysiedlono ponadto z miasta 1200 - 1400 Polaków18).
Ostatni element, który wpłynął na spadek
liczebny
ludności polskiej Torunia, to podanie narodowości niemieckiej przy
grudniowym
spisie ludności przez około 2500 osób przyznających się do dotychczas
do
narodowości polskiej19).
Powyżej podane czynniki spowodowały więc w
okresie od sierpnia do grudnia 1939 r. spadek liczby Polaków w Toruniu
o około 18 tys.
Ludność niemiecka przybywał do Torunia już
w pierwszych tygodniach okupacji. W pierwszej kolejności byli to Niemcy
z Rzeszy i Wolnego Miasta Gdańska jako funkcjonariusze hitlerowskiego
aparatu
okupacyjnego. Oni obsadzili kierownicze stanowiska administracyjne,
partyjne
i policyjne, a ponadto objęli w komisaryczny zarząd skonfiskowane
Polakom
przedsiębiorstwa przemysłowe i zakłady rzemieślnicze. Ponadto w tym
okresie
przybyły pierwsze transporty Niemców z krajów nadbałtyckich. Według
spisu
z grudnia 1939 r. mieszkało w Toruniu 11 419 Niemców20),
czyli
nastąpił prawie pięciokrotny wzrost ludności niemieckiej w porównaniu
do
stanu przedwojennego.
Rok 1940 statystycznie nie przyniósł istotnych
i znaczących zmian. Według danych spisu ludności przeprowadzonego w
dniach
1 - 8 grudnia tegoż roku Toruń liczył ogółem 72 479 mieszkańców, czyli
nastąpił wzrost o 4328 osób21). Jeśli uwzględnimy kryterium
narodowościowe, to spis powyższy wykazał 13 489 Niemców (wzrost o 2070
osób), Polaków - 58 193 osoby (wzrost o 933 osoby) oraz osoby innej
narodowości - 797. Wzrost liczby Polaków był wynikiem przede wszystkim
przyrostu naturalnego
(w 1940 r. wysiedlono z Torunia ok. 200 Polaków).
W tymże jednak roku okupacyjne władze
niemieckie
podjęły pierwsze kroki w kierunku tzw. germanizacji ludzi22).
Zgodnie z tą koncepcją większość ludności polskiej Pomorza Gdańskiego
była
zdatna do zniemczenia; określano ją jako ,,miejscowych Polaków"
(einheimische
Polen) lub jako ,,warstwę pośrednią" (Zwischenschicht). podstawowym
kryterium
było zamieszkiwanie na Pomorzu Gd. w okresie zaboru pruskiego
(dotyczyło
to także urodzonych już w II Rzeczypospolitej, jeżeli powyższe
kryterium
obejmowało ich rodziców). Nadburmistrz Torunia, Jakob, już w grudniu
1939
r. nakazał: ,,Celem tymczasowej regulacji sposobu określania kręgu osób
narodowości polskiej postanawiam niniejszym, że wyłączenie Polaków,
którzy
przybyli po 1919 r. będą traktowani jako osoby bezsprzecznie polskiej
narodowości"23).
W roku 1940 następuje jednak bardziej precyzyjne określenie kryteriów
wyodrębnienia
tej grupy ludności polskiej, między innymi w memoriałach Forstera z
lipca
i grudnia oraz w rozporządzeniu Himlera z 12 września24).
Pod
tym kątem przeprowadzono także wyżej wymieniony spis ludności i według
tegoż spisu było w Toruniu 26 890 ,,miejscowych Polaków spokrewnionych
z
Niemcami", 27 979 ,,miejscowych Polaków", czyli razem - 55 255;
pozostali
zaś 2939 to tzw. Kongresowiacy.
Istotne zmiany w interesującym nas problemie
przyniósł rok 1941. W marcu tegoż roku ukazało się rozporządzenie o
niemieckiej
liście narodowej (Deutsche Volksliste - DVL), wydane przez ministra
spraw
wewnętrznych, zastępcę Führera oraz Reichsführera SS i Komisarza Rzeszy
do Umacniania Niemczyzny. Rozporządzenie powyższe stanowiło, z
późniejszymi
przepisami wykonawczymi, podstawę do procesu germanizacji ludności
polskiej
. Niemiecka lista narodowa składała się z czterech grup i dotyczyła
jedynie
obywateli państwa polskiego i Wolnego Miasta Gdańska sprzed września
1939
r. Do grupy I wpisywano osoby narodowości niemieckiej, które w okresie
międzywojennym wykazywały niemiecką aktywność narodową. Do grupy II
zaliczano
osoby narodowości niemieckiej, ale zachowały niemieckość w języku,
obyczajach
itp. Do grupy III wpisywano następujące osoby: a) pochodzenia
niemieckiego,
które spolonizowały się, b) nieniemieckiego pochodzenia żyjące w
małżeństwie
z osobami narodowości niemieckiej, c) o niewyjaśnionej przynależności
narodowej.
Do IV grupy wpisywano osoby pochodzenia niemieckiego, które uległy
całkowitej
polonizacji.
Osoby wpisywane do pierwszej i drugiej grupy
niemieckiej listy narodowej uzyskiwały niemiecką przynależność
państwową
ze skutkiem od 25 X 1939 r., natomiast osoby wpisane do II i IV grupy
nabywały
niemiecką przynależność państwową do odwołania. Polacy nie wpisywani na
niemiecką listę narodową otrzymali - bliżej nie określony - status
,,podopiecznych
Rzeszy"26).
Do lutego 1942 r. wpis na niemiecką listę
narodową był dobrowolny i w Toruniu urząd DVL przyjął do III grupy 366
osób i jedną osobę do IV grupy. W tej sytuacji Forster wydał 22 II 1942
r. odezwę do ludności Pomorza Gd. Odezwa ta postawiła ludność polską
przed
alternatywą: albo złożenie wniosku o przyjęcie do niemieckiej listy
narodowej,
albo ,,zrównanie z najgorszymi wrogami narodu niemieckiego"27).
Ta zmiana polityki władz niemieckich na Pomorzu uwarunkowana była
różnymi
przyczynami, przy czym możliwość pozyskania rekruta polskiego
(wpisanych
do III grupy obowiązywała służba w Wehrmachcie) odegrała niepoślednią
rolę28).
Powody skłaniające ludność polską do składania
wniosków o przyjęcie na niemiecką listę narodową były różne, w tym
przede
wszystkim: pamięć o masowej eksterminacji jesienią 1939 r., naciski ze
strony władz okupacyjnych różnego szczebla i niemieckich pracodawców,
możliwość
utraty pracy, obawy przez skierowaniem do obozu koncentracyjnego,
wysiedleniem
czy też skierowaniem na roboty do Rzeszy, dążność do przetrwania,
taktyka
maskowania się. W niektórych jednak wypadkach w grę wchodziły i doraźne
korzyści materialne (np. możliwość odzyskiwania zagrabionego mienia,
utrzymanie
czy też awans w pracy zawodowej, większe przydziały żywności itd.), jak
również nieskrystalizowana świadomość narodowa.
Osoby przyjęte do III niemieckiej listy
narodowej
były uważane przez władze okupacyjne za Niemców, ale o ograniczonej
świadomości
przynależności do narodu niemieckiego i stąd wynikająca konieczność ich
germanizacji. Jeszcze w 1940 r. przewidywano realizację procesu
germanizacji
przez przesiedlenie do Niemiec, ale warunki wojenne zmusiły władze
niemieckie
do zrezygnowania z tych zamierzeń.
Według stanu z 30 VII 1944 r. do III grupy
niemieckiej listy narodowej w Toruniu należało 44 506 osób, zaś 7 osób
do IV grupy29).
Osoby powyższe władze okupacyjne zaliczały
do ludności niemieckiej i stąd w czerwcu 1944 r. stan ludności
niemieckiej
w Toruniu wynosił 66 762 osoby30).
Postawa zdecydowanej większości Polaków
wpisanych
do III grupy niemieckiej listy narodowej nie nasuwała wątpliwości co do
prawdziwych przekonań i rzeczywistej świadomości narodowej. Nie miały
też
w tym zakresie większych wątpliwości niemieckie władze okupacyjne,
szczególnie
organa policyjne, które bardzo często w swych sprawozdaniach podawały
liczne
przykłady ,,niegodnego" - według nich - zachowania się osób z trzeciej
grupy
niemieckiej listy narodowej (np. używanie języka polskiego, działalność
konspiracyjna, ucieczki z Wehrmachtu itd.).
Ludność niemiecka w Toruniu składała się z
trzech zasadniczych grup:
1) Volksdeutsche - niemiecka mniejszość w
Polsce, byli obywatele polscy;
2) Reichsdeutsche - Niemcy z Rzeszy i Wolnego
Miasta Gdańska, przebywali oni za Wehrmachtem i tworzyli aparat władzy
okupacyjnej; zajęli oni kierownicze stanowiska w okupacyjnym aparacie
administracyjnym,
partyjnym i policyjnym;
3) Umsiedler - Niemcy przesiedleni z terenów
wschodnich (Baltendeutsche, Besarabiendeutsche).
Na przełomie 1943/1944 r. osiedlono w Toruniu
kilkuset tzw. Russlanddeutsche lub Schwarzmeerdeutsche, a to na skutek
odwrotu wojsk niemieckich z terenów radzieckich.
Specyficzną, choć niewielką, grupę stanowili
też Niemcy z Rzeszy przybyli w tym czasie z powodu bombardowań miast
niemieckich
przez lotnictwo alianckie (zwano ich Bombengeschädigte lub
Ausgebombte).
W większości były to kobiety i dzieci.
Poza tym w obrazie powyższym należy uwzględnić
także stacjonujący w Toruniu garnizon Wehrmachtu.
Między powyższymi grupami występowały
niejednokrotnie
konflikty. Volksdeutsche zostali zdominowani przez Niemców napływowych,
którzy odsadzili większość intratnych stanowisk w aparacie władzy, a
ponadto
byli uprzywilejowani przy otrzymywaniu mieszkań, zakładów
rzemieślniczych
itd. Volksdeutsche często byli przekonani, że zepchnięci zostali na
pozycje
obywateli drugiej kategorii. Jako grupa stanowili oni raczej monolit.
Zbrodniczą
organizację Selbstschutz tworzyli właśnie Volksdeutsche.
Wśród Reichsdeutschów można wyodrębnić dwie
podgrupy:
a) Niemcy z Gdańska - to element składający
się głównie z zagorzałych hitlerowców, aktywnie uczestniczących w
realizowaniu
zadań zleconych im przez gauleitera Forstera;
b) Niemcy z Rzeszy - stanowili bardziej
zróżnicowaną
grupę; znaczną część stanowili urzędnicy oddelegowani służbowo i zajęli
tu stanowiska wymagające kwalifikacji fachowych, ale było też wiele
osób
chcących szybko dorobić się majątku; nie brakowało też osób
traktujących
pobyt na okupowanych ziemiach polskich jako Tummelplatz.
Trudno jest bliżej określić osadników
niemieckich
ze wschodu. Generalnie czuli się oni dość niepewnie w nowym środowisku31).
Wśród mniejszości narodowych w Toruniu, po
ludności niemieckiej najliczniejszą grupę stanowiła ludność żydowska.
Pod
koniec września 1939 r. pozostało w Toruniu 285 Żydów. Władze
niemieckie
utworzyły specjalny urząd, który zajmował się usuwaniem ludności
żydowskiej
z Torunia oraz grabieżą jej majątku. Ludność żydowską wysiedlano do
Kraju
Warty i rejencji ciechanowskiej, a ostatni transport odszedł 17
listopada
1939 r. do Łodzi. W sprawozdaniu władz niemieckich z 22 listopada
stwierdzono: ,,od 17 XI 1939 r. nie ma już w Toruniu żadnego Żyda"32).
Z innych narodowości mieszkali w Toruniu
Ukraińcy
(w 1940 r. 141 osób), Rosjanie (w 1940 r. - 149 osób) i inni, w tym
jedna
rodzina chińska33). W latach wojny w Toruniu przebywali
także
jeńcy wojenni różnej narodowości oraz robotnicy przymusowi.
Krótko chciałbym jeszcze zasygnalizować
problem
wzajemnych kontaktów ludności polskiej i niemieckiej. Generalnie na
okupowanych
ziemiach polskich obowiązywała zasada rozdziału narodowościowego. W
październiku
1939 r. Hitler zakazał członkom Wehrmachtu utrzymywania kontaktów z
ludnością
polską, a miejscowe władze okupacyjne rozciągnęły tę decyzję i na
niemiecką
ludność cywilną. Między innymi jesienią 1939 r. wydano zakaz zawierania
małżeństw polsko-niemieckich. W październiku 1939 r. dyrektor policji w
Toruniu, Weberstedt, nakazał Polakom kłanianie się ,,przywódczym
osobistościom
państwa, partii i wojska", natomiast kobietom polskim zagroził, iż w
wypadku
zaczepiania Niemców zostaną skierowane do domów publicznych. Swoim
podwładnym
w następnym miesiącu przypomniał powyższy zakaz utrzymywania kontaktów
z ludnością polską.
Były jednak dziedziny życia publicznego, w
których nie wprowadzono zasady rozdziału, a dotyczyło to życia
religijno-kościelnego
i częściowo szkolnictwa podstawowego.
Najszersze płaszczyzny kontaktów stworzone
zostały przez niemiecką listę narodową - jednym z istotnych elementów
procesu
germanizacji ludności polskiej miały być właśnie kontakty z Niemcami.
Na
podstawie sprawozdań władz niemieckich można stwierdzić, iż ludność
polska
z III grupy niemieckiej listy narodowej w swej większości poza
koniecznymi
wypadkami, unikała kontaktów z Niemcami, przy czym podobną postawę
przejawiała
również ludność niemiecka. Szczególnie odnosi się to do Volksdeutschów,
w mniejszym zaś stopniu Reichsdeutschów. Również żołnierze byli
bardziej
skłonni do nawiązywania kontaktów z ludnością polską34).
Generalnie
należy stwierdzić, iż wzajemne stosunki między ludnością polską a
niemiecką
w Toruniu w latach okupacji niemieckiej były wrogie; ich dążenia i cele
były całkowicie sprzeczne. Wzajemne relacje między Polakami z Niemcami
określiła agresja Trzeciej Rzeszy na Polskę i jej skutki.
W latach okupacji niemieckiej struktura
narodowościowa
Torunia uległa znacznym przeobrażeniom. Przede wszystkim zmniejszyła
się
liczba ludności polskiej i wysiedlono całą ludność żydowską, natomiast
prawie dziesięciokrotnie wzrosła liczebność ludności niemieckiej w
Toruniu.
Osobny problem to próba germanizacji Polaków przez niemiecką listę
narodową.
W tym kontekście podkreślić należy, iż w momencie wycofywania się wojsk
niemieckich w 1945 r. ludność polska wpisana do III grupy niemieckiej
listy
narodowej - w przeciwieństwie do Reichsdeutschów, Volksdeutschów i
przesiedleńców
niemieckich - pozostała w mieście. Polityka germanizacyjna Forstera
zakończyła
się fiaskiem.
Przedstawione w niniejszym artykule zmiany
w strukturze narodowościowej mieszkańców Torunia w latach okupacji
niemieckiej
nie miały charakteru stałego i po wyzwoleniu w 1945 r. miasto szybko
powróciło
do stanu przedwojennego.
Obóz w Potulicach
Nocą 14 kwietnia 1942 zostałem aresztowany
w Saminie razem z rodzicami; Wincentym i Aleksandrą oraz 16-letnią
siostrą
Anną i osadzeni zostaliśmy w obozie w Potulicach. Obóz ten w początkach
swego istnienia (1941 r.) podlegał obozowi Stutthof jako podobóz. W
niedługim
czasie po przybyciu naszym z obozu przesiedleńczego (Umwanderungslager)
stał się ,,wychowawczym obozem pracy" (Arbeitserziehungslager) z
regulaminem,
rygorem i warunkami identycznymi jak w obozie Stutthof i innych
hitlerowskich
obozach koncentracyjnych. Początkowo byłem zatrudniony przy pracach
ziemnych
(Erdkolonne) i przy zakładaniu instalacji wodno-kanalizacyjnych na
terenie
budowanego nowego ,,lagru", obozu, który przyjął nazwę
Lebrechtsdorflager.
następnie pracowałem w warsztatach obozowych i garażach samochodowych,
gdzie zostałem z czasem wyznaczony jako ,,Wagenpfleger", opiekujący się
samochodem komendanta obozu, jednocześnie inspektora Sipo i Sd w
Gdańsku,
SS-Oberfuhrera Williga, mającego w Potulicach własną willę, wybudowaną
i luksusowo wykończoną przez więźniów, nazywaną przez niego
,,Weissenhaus"
(biały dom). samochodem tym był Mercedes 6-cio cylindrowa limuzyna, z
wmontowanym
wysokiej klasy odbiornikiem radiowym firmy Blau Punkt. Każdego dnia po
oczyszczeniu samochodu, przed zakończeniem naszej pracy SS-man,
kierownik
warsztatu, osobiście odbierał ode mnie kluczyki samochodowe, sprawdzał
czy drzwi są pozamykane i odnosił kluczyki na wartownię obozową. Udało
mi się opanować sposób otwierania samochodu bez kluczyków i od lipca
1943
roku, w miarę istniejących możliwości, podczas pełnienia nocnych
dyżurów
przeprowadzałem nasłuch radiowy. wiadomości puszczałem w obieg wśród
naszych
więźniów. Mogłem obserwować, jak szybko rozprzestrzenia się ,,plotka",
a
właściwie wiadomości radiowe, w skupisku ludzkim jakim był obóz.
We wrześniu 1943 przeszedłem śledztwo
Sonderreferat-u,
dotyczące ,,przemytu żywności" na teren obozu samochodem ciężarowym,
którego
byłem ,,Beifahrerem" ,, pomocnikiem kierowcy, wożącym koks ze stacji
kolejowej
w Nakle do kotłowni obozowej. Mimo pobicia nie wydałem kolegów i źródła
pochodzenia żywności w przechwyconej paczce, utrzymując, że ukradłem ją
znajdującym się na dworcu ,,Zugangom", czyli nowym ,,posiłkom",
więźniom
którzy byli przywożeni do obozu. W obecności Jana Dolnego, mojego
trójkowego
w obozowej organizacji konspiracyjnej, 11 listopada 1943 roku, złożyłem
przysięgę na ręce dowódcy Obozowego Ruchu Oporu, współwięźnia, por.
Alfreda
Chudeckiego. Odbywało się to w pełnej konspiracji, w wieży na terenie
Starego
Obozu, w ,,sztubie" dwóch Żydówek gdańskich, tłumaczek kolejnych
komendantów
obozu. (...)
Do trójki Jana Dolnego należeli także: moja
siostra Anna Sokołowska - pielęgniarka w rewirze, szpitalu obozowym i
Jan
Szczepaniak (brat Zgromadzenia Chrystusowców) - elektryk i maszynista
lokalnego
agregatu prądu stałego w pałacu Starego Obozu. O ich udziale w trójce
Dolnego
dowiedziałem się od nich dopiero po ucieczce hitlerowców. Podstawą
naszej
konspiracji w warunkach obozowych był absolutny zakaz robienia
jakichkolwiek
notatek, a tylko ustne przekazywanie odbiorcy rozkazów organizacyjnych,
co bez wątpienia uchroniło Obozowy Ruch Oporu przed dekonspiracją.
Nawet
rewizja, dokładnej daty nie pamiętam, a było to wiosną 1944,
przeprowadzona
we wszystkich barakach obozowych i obejmująca każdego więźnia w jego
miejscu
spania, nie przyniosła spodziewanego rezultatu. W akcji tej brali
udział
wszyscy funkcyjni SS-mani łącznie ze stukilkudziesięcioma wachmanami
kompanii
wartowniczej SS. Jak się później dowiedzieliśmy do gadatliwego
wachmana,
w obozie szukano broni notatek wskazujących na powiązania z
partyzantami,
aparatów radiowych, naturalnie bez żadnych efektów. Wypytywano się
także,
kto rozpowiada wiadomości o wojnie. Rewizja ta, trwała od 5-tej rano do
11-tej w nocy, a wydawanie posiłków obozowych, przynoszonych przez
dyżurnych
pod eskortą wachmana miało miejsce dopiero po zakończeniu rewizji w
danym
baraku, przy absolutnym zakazie wychodzenia więźniów z niego na teren
obozu.
W lecie 1944 nadarzyła się dla nas wyjątkowa
okazja, gdy dowiedzieliśmy się w ORO, że Lagerfuhrer Schultz indagował
dr Konkolewskiego, kierownika obozowego szpitala, członka administracji
obozowej, czy zna kogoś z więźniów do prowadzenia kartoteki w
Sonderreferacie,
gdyż z tego działu musiał oddać na front kilku swoich SS-manów. Rozmowa
ta, miała miejsce po znanym liście dr Konkolewskiego do Lagerfuhrera o
stanie wyżywienia pracujących więźniów.
Kierownictwo ORO uznało tę sytuację za bardzo
korzystną dla naszej sprawy. Po paru dniach Jan Dolny, dotychczasowy:
,,Revierschreiber"
(pisarz szpitalny), został przeniesiony do nowej pracy prowadzenia
kartoteki
obozowej w Sonderreferacie. Była to dla nas istotna sprawa ponieważ w
ten
sposób już w zalążku każdej akcji Sonderreferatu względem nas, byliśmy
na bieżąco informowani.
Jesienią 1944, było to już po wiadomościach
o upadku Powstania Polskiego, odczuwało się zaniepokojenie hitlerowców
sytuacją wojenną. Objawiało się ono wysyłaniem ich rodzin do Reichu.
Pierwsza
wyjechała rodzina Legerkomendanta Williga.
W połowie stycznia 1945 roku, dowódca nasz,
Alfred Chudecki, rozkazem przekazywanym każdemu osobiście, wyznaczył
grupę
członków ORO, w tym mnie, do pozostania i ukrycia się na terenie obozu
w razie jego ewakuacji, lub do walki, gdyby Niemcy rozpoczęli zagładę
obozu.
Po wojnie dowiedziałem się, że Jarosław Rutkiewicz i Bruno Szulwic
przenieśli
na teren obozu 32 granaty ręczne i worek amunicji do automatów i
pistoletów
parabellum, pochodzące z transportu do magazynów Kompanii Wartowniczej
SS. (...)
ewakuacja obozu zaczęła się rano 20 stycznia
1945 roku w następującej kolejności:
I kolumna - więźniowie pracujący w
zakładach lotniczych Hanzena
II kolumna - zdolni do chodzenia
więźniowie
pracujący
III kolumna - część dzieci z tzw.
,,Kinderlagru".
Uciekłem z formującej się drugiej kolumny
i ukryłem się na terenie obozowej kotłowni. Byłem świadkiem, obserwując
przez szczeliny poszycia sufitowego nad kotłownią. Byłem świadkiem,
obserwując
przez szczeliny poszycia sufitowego nad kotłownią, przynoszenia do
spalenia
w piecach centralnego ogrzewania akt i dokumentów obozowych z
Sonderreferatu
i innych biur administracji obozowej. Zasługą jednego z palaczy, Józefa
Mantaja, było selektywne ładowanie do pieców przynoszonych papierów.
Ważne
dla nas dokumenty kazał wrzucać przynoszącym je więźniom do pieca, w
którym
nie było ognia, natomiast inne papiery jak: rysunki budowlane z
Bauleitungu,
dokumenty z wydziału gospodarczego trafiały do ognia. W ten sposób
zostały
ocalone dokumenty, między innymi kartoteka więźniów obozu Potulice. W
marcu
1945 roku zostały one przekazane do Prokuratury w Bydgoszczy przez
delegację
naszego Samorządu Więźniarskiego w składzie: Antoni Śpiewak, Jerzy
Sokołowski
i Stasio - najmłodszy nasz sztuthowiak, nazwiska nie pamiętam. Obecnie
dokumenty te znajdują się w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w
Bydgoszczy.
Następnego dnia po ucieczce hitlerowców, tj.
21 stycznia, razem z Janem Szczepaniakiem uruchomiliśmy zastępcze
zasilanie
elektryczne z przenośnego agregatu spalinowego, dostarczając prądu do
oświetlenia
salki operacyjnej szpitala obozowego. Tego samego wieczora
dotychczasowi
więźniowie, chirurg dr Rochoń i asystujący mu dr dr Szafrański
przeprowadzili
pierwsze operacje rannych w działaniach wojennych z okolicy obozu.
Łącznie
w tych prowizorycznych warunkach wykonano kilkanaście poważnych
operacji,
ratując życie rannych cywilów Polaków, żołnierzowi niemieckiemu i dwu
żołnierzom
sowieckim.
Następnego dnia uczestniczyłem w ramach
Samorządu
Więźniarskiego, składającego się głównie z pozostałych w obozie
członków
Ruchu Oporu, w powołaniu Milicji Obozowej i wszedłem w jej skład.
Uzbrojeni byliśmy w automaty typu MP,
parabellum
krótkie i długie, dysponowaliśmy również ręcznymi karabinami
maszynowymi,
granatami ręcznymi, rakietnicami i pancerfaustami pochodzącymi z
pozostawionych
przez Niemców magazynów Kompanii Wartowniczej SS.
Ustalone zostały stałe patrole dokoła obozu
w dzień i w nocy.
W tym czasie w obozie przebywało jeszcze
kilkudziesięciu
chorych i rannych cywilów oraz około setki dzieci i starców.
Niezatarte wrażenie pozostawił widok łuny
nad płonącym Nakłem, którą obserwowałem razem z Julianem Taczałą
podczas
mojego pierwszego w życiu nocnego patrolu z bronią, wypadu zwiadowczego
daleko od obozu, na łąkach nad Kanałem Noteckim w zimowej scenerii,
pieszo
w głębokim śniegu.
Były to pierwsze dni naszej Wolności. Okres
bezkrólewia. W sąsiadujących z obozem miejscowościach: Nakle, Ślesinie,
Peterku przez parę dni toczyły się intensywne działania frontowe z
udziałem
artylerii i czołgów. Pierwsze dwa czołgi sowieckie przyjechały do
Potulic
z kierunku Bydgoszczy przez Gorzeń, trzeci z nich skręcił tam w stronę
Ślesina, na drewniany most, który się pod nim zarwał. Czołg wpadł do
kanału
Noteckiego, załoga utonęła.
Duży oddział sowiecki zatrzymał się przy
Obozie
dopiero po paru dniach od ucieczki hitlerowców. Po dwu dniach już ich
nie
było, pojechali i pomaszerowali dalej na zachód. (...)
Dnia 29 stycznia, dr Tadeusz Szafrański został
mianowany przez Tymczasowy Komitet Miasta Bydgoszczy, Kierownikiem
Szpitala
w Potulicach. parę dni później Jan Kamiński zorganizował transport
przebywających
jeszcze w obozie dzieci ze Śląska i Warszawy do Torunia, do
działającego
już tam PCK, o którym dowiedzieliśmy się od polskich żołnierzy
przechodzących
przez Toruń. Do pomocy Kamińskiemu wyznaczyliśmy Lidię Grochocką i
Sylwestra
Kaliskiego, mieli oni też wykonać ważne dla ORO zadanie nawiązywania w
Toruniu kontaktów, zerwanych działaniami frontowymi. Później
otrzymaliśmy
od nich wiadomość, że ,,szaleje tam UB razem z NKWD, są liczne
aresztowania
w mieście i z nikim z naszych kontaktów nie nawiązano".
Nie mieliśmy również żadnej łączności z Gryfem
Pomorskim, o czym powiadomił nas Jan Dolny po powrocie z Kociewia, ani
też z Szarymi Szeregami w Bydgoszczy. (...)
Chodziło nam nie tyle o kontynuowanie
łączności
konspiracyjnej, ale przede wszystkim o pomoc humanitarną, tak bardzo
wtedy
potrzebną ludziom przebywającym w obozie. (...)
W dniu 22.02.1945 przybyli do Obozu w
Potulicach
żołnierze w rogatywkach i polskich mundurach polowych i prosili o
skontaktowanie
z Chudeckim i Śpiewakiem, którzy wtedy byli na naszej wartowni.
Zaproszono
też resztę członków naszej Milicji Obozowej łącznie z tymi, którzy
pełnili
wartę z bronią przy bramie wejściowej do obozu. Po zgromadzeniu nas na
wartowni, oznajmiono nam, że jesteśmy aresztowani, co jednoznacznie
potwierdzały
repetowane automaty skierowane w naszą stronę. Rozbrojono nas,
zabierając
naszą broń krótką i automaty. (...)
Przywieziono nas do sowieckiej Komendy
Wojennej
w Nakle, gdzie przez wiele godzin przetrzymywano nas w ciemnicy,
pomieszczeniu
tak małym, że mogliśmy jedynie stać ściśnięci między sobą, o kucnięciu
nie było nawet mowy. Byliśmy bez wody i możliwości załatwienia potrzeb
fizjologicznych do późnych godzin nocnych. Gdy nas wypuszczono, do
małego
ogródka, na nasze prośby o wodę do picia wskazano nam miejscowy
strumyk,
który okazał się ściekiem miejskim. Wody nie dostaliśmy. Zaraz po
ponownym
zamknięciu, które odbyło się w sposób bardzo brutalny, z biciem i
krzykami,
wywoływano kolejno nazwiska na pierwsze przesłuchania, mówiąc każdemu z
nas, że dostanie wodę jak będzie mówić prawdę.
Indywidualnie przesłuchania rozpoczęte w
świetle
skierowanej w oczy lampy, prowadzone były po polsku. Często
przesłuchujący
nas, rozmawiali między sobą po rosyjsku, w tym też języku padały
istotne
pytania, tłumaczone przez przesłuchującego na polski. Każdemu stawiano
zarzut, że jesteśmy Niemcami i w obozie trzymamy Polaków. Faktycznie
byliśmy
ubrani w zdobyte z magazynów obozowych niemieckie kożuszki wojskowe i
futrzane
czapki, ale na czapkach mieliśmy orzełki, a na rękawach biało-czerwone
opaski. Wszyscy przesłuchiwani twierdzili to samo, że byliśmy więźniami
hitlerowskiego obozu i należeliśmy do samorządu Więźniarskiego, a broń
wzięliśmy z magazynu koszar SS, gdy została utworzona Milicja Obozowa.
Zeznawaliśmy też, że w obozie oprócz reszty
pozostałych współwięźniów, dzieci, chorych i starych ok. 150 osób, jest
grupa kilkudziesięciu internowanych Niemców z Nakła i okolicy
przywiezionych
do obozu po ucieczce hitlerowców, przez milicjantów z Nakła. (...)
Każdy z nas był wypytywany dlaczego pozostał
w obozie już ponad miesiąc po ucieczce Niemców i nie wracał do domu.
Twierdziliśmy,
zgodnie z prawdą, że na wybrzeże, do Gdyni nie można jeszcze wracać, o
tam jest front. Wypytywano nas także o powiązania z polską partyzantką.
Nikt nie zdradził tego, że nasza Samopomoc
Więźniarska, obozowy Ruch oporu, w którym składaliśmy przysięgę
wojskową,
miała bezpośrednie kontakty z Gryfem Pomorskim na Kociewiu i z Szarymi
Szeregami z Bydgoszczy i Torunia. Może dlatego, że wielu z nas o tym
nie
wiedziało, a ci co wiedzieli - umieli milczeć.
Zapamiętałem do dziś, że jednym z ostatnich
pytań jakie mi postawiono było, kto nam dostarczał w obozie wiadomości
o zbliżaniu się wojsk radzieckich. Odpowiedziałem bez namysłu, że
Niemcy,
bo uciekli. (...)
Maria Wittek, nazywana przez swe
podkomendne ,,panią Marią", była człowiekiem niezwykłym. Urodziła się w
1899 roku pod
Gostyninem, we wsi Trębki, ale dzieciństwo i młodość spędziła na
Ukrainie,
dokąd przeniósł się jej ojciec, zagrożony represjami carskimi. Już w
wieku
12 lat uczestniczyła w pracach konspiracyjnego kółka
samokształceniowego,
a tuż przed maturą (którą założyła w polskim gimnazjum w Kijowie), w
marcu
1918 roku, została zaprzysiężona jako członek POW - Polskiej
Organizacji
Wojskowej. Kiedy w lipcu 1919 roku bolszewicy dokonali pogromu Komendy
Okręgu - objęła w Komendzie kierownictwo Wydziału Wojskowego i wytrwała
na tym stanowisku, w bardzo trudnej sytuacji, do grudnia 1919 r. Potem
wróciła do kraju. Brała udział w wojnie polsko-radzieckiej, została
wówczas
odznaczona Krzyżem Walecznych i Orderem Virituti Militati.
Dziełem jej życia było PWK - Przysposobienie
Wojskowe Kobiet, organizacja, która przez specjalne kursy i obozy
przygotowywała
ochotniczki do obrony kraju. Maria Wittek w latach 1928-1934 była
Komendantką
Naczelną PWK, a od 1935 r. pełniła funkcję Naczelnika Wydziału
Wychowania
Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego Kobiet w powołanym do życia
przez
Marszałka Piłsudskiego państwowym Urzędzie WF i PW. Przed wybuchem
wojny
PWK liczyło 35 tys. członkiń. Janina Sikorska, przedwojenne
instruktorka
PWK, wspomina: ,,Do konspiracji w 1939 r. weszłam - jak tysiące innych
kobiet, ,,Pewiaczek" - przygotowana do pełnienia służby w wojsku.
Bowiem PWK - organizacja,
którą kierowała ,,Pani Maria" - nauczyła nas, jak służyć Ojczyźnie w
czasie
pokoju i na wypadek wojny. Dzięki temu, od pierwszych dni okupacji, w
konspiracji
znalazło się tak dużo kobiet przeszkolonych, odważnych i ofiarnych.
warto
pamiętać, że co czwarty żołnierz AK - to była kobieta!"
Maria Wittek, pod nowym okupacyjnym
pseudonimem ,,Mira", była szefem Wojskowej Służby Kobiet AK. Komendant
Główny ZWZ -
AK, gen. Stefan Rowecki ,,Grot", uznał kobiety w szeregach tej
organizacji
za ,,żołnierzy znajdujących się w obliczu nieprzyjaciela", co
potwierdził
w październiku 1943 r. dekret Prezydenta RP. Maria Wittek przygotowała
wówczas rozkaz dowódcy AK o stopniach wojskowych dla żołnierzy -
kobiet,
podpisany przez gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego już w czasie trwania
Powstania
warszawskiego. Zgodnie z tym rozkazem nadane zostały kobietom w Armii
Krajowej
przysługujące im stopnie - ,,Mira" otrzymała wówczas stopień
podpułkownika.
W 1945 r. Maria Wittekówna uczestniczyła w
odtworzeniu Państwowego Urzędu WF i PW, a po jego rozwiązaniu w 1948
r.,
została szefem Wydziału Kobiecego PO ,,Służba Polsce". W 1949 r., w
ramach
represji wobec żołnierzy Podziemnego Państwa Polskiego, została
aresztowana
i postawiona przed sądem. Odsunięta od pracy, której poświęciła całe
swe
życie - zajęła się upamiętnianiem udziału kobiet w walce o
niepodległość.
Z jej inicjatywy, na podstawie materiałów archiwalnych przez nią
zebranych,
opracowano ,,Słownik uczestniczek walki o niepodległość Polski
1939,,1945",
wydany w Warszawie w 1988 r.
2 maja 1991 r., w odrodzonej Rzeczypospolitej,
otrzymała nominację na stopień generała brygady - jak pierwsza kobieta
w dziejach Wojska Polskiego. Zmarła 19 kwietnia 1997 r., w warszawskim
klasztorze sióstr Urszulanek, który jeszcze w czasie wojny był jej
siedzibą - a jednocześnie kwaterą główną sztabu WSK.
Dnia 10.IV.1997 r. w Liceum
Ogólnokształcącym
w Chełmży pracownik działu muzealnego naszej Fundacji p. mgr Kalina
Antonowicz,
poprowadziła prelekcję nt. ,,Cichociemni - historia powstania, loty do
Polski,
zadania i losy". P. Antonowicz przygotowała również dla tego Liceum
wystawę,
otwartą w szkole w dniu 17.IV.br., a poświęconą Armii Krajowej.
W dniu 19.IV.1997 r. odbyło się uroczyste
nadanie Szkole Podst. nr 22 w Toruniu imienia Krzysztofa Kamila
Baczyńskiego.
poety - żołnierza AK. Szkoła otrzymała także sztandar,
skomponowano
hymn szkolny, a w hallu odsłonięto tablicę pamiątkową. Na uroczystość
oprócz
najwyższych władz wojewódzkich, miejskich, samorządowych i oświatowych
Torunia oraz dostojników kościelnych, zaproszono także przedstawicieli
(z prezesem p. prof. Zbigniewem Wojtczakiem) i poczet sztandarowy
Zarządu
Okręgu ŚZŻAK w Toruniu.
Szkoła Podst. nr 32 w Toruniu dnia 30.IV.br.
obchodziła bardzo uroczyście pierwszą rocznicę nadania imienia Armii
Krajowej
i ufundowania przez pp Knoblów sztandaru. Obecni na uroczystości
kombatanci
otrzymali od dzieci wzruszające podziękowania:
( RYSUNEK)
Dzięki wspólnej inicjatywie i wysiłkom
Dyrekcji,
Grona Pedagogicznego oraz przewodniczącego Koła Terenowego ŚZŻAK w
Inowrocławiu
p. Wacława Szewielińskiego, dnia 4.V.br. nadano imię Armii Krajowej
szkole
Podst. w Chełmcach k. Inowrocławia woj. bydgoskie. Uroczystość nadania
imienia AK połączona z poświęceniem sztandaru szkoły i odsłonięciem
tablicy
pamiątkowej miała niezwykle piękną i urozmaiconą oprawę. Zgromadziła
władze
wojewódzkie z Bydgoszczy, samorządowe, związkowe (,,Solidarność",
ŚZŻAK), oświatowe, przedstawicieli duchowieństwa i wojska z woj.
bydgoskiego.
Miała przede wszystkim ogromne znaczenie wychowawcze tak dla miejscowej
młodzieży jak i dla całej społeczności lokalnej. Również dzięki
inicjatywie
i funduszom Koła Terenowego ŚZŻAK w Inowrocławiu, w tamtejszym Kościele
Garn. dnia 7.IX.br. została odsłonięta tablica pamiątkowa. Poświęcona
jest
ona Komendantom Głównym AK.
Z inicjatywy śp. p. Salomei Sujkowskiej
(honorowej
Obywatelki miasta Grudziądza, której rodzina wywodziła się z Wąbrzeźna)
i naszej Fundacji w dniu 1.IX.br. została odsłonięta tablica pamiątkowa
w Wąbrzeźnie poświęcona pamięci kpt. Jadwigi Łojewskiej-Stempniewicz
(czynna
podczas okupacji niemieckiej w samopomocy w Wąbrzeźnie i w Brodnicy, od
1941 r. żołnierz kontrwywiadu KG ZWZ-AK w Warszawie) i Zygmunta
Koźlikowskiego
(pierwszy kmdt Insp. ZWZ Grudziądz). Uroczystość zorganizowały i
finansowały
władze miasta Wąbrzeźna. Została ona połączona z rozpoczęciem nowego
roku
szkolnego 1997/98 i zaplanowana jako jeden z elementów szerszej
działalności
edukacyjnej na tym terenie.
Jako wydawnictwa własne Fundacji w ramach
,,Biblioteki
Fundacji Archiwum Pomorskie Armii Krajowej" ukazały się ostatnio
drukiem
następujące pozycje: - Tom XIII - Chrzanowski B., Związek Jaszczurczy i
Narodowe Siły Zbrojne na Pomorzu 1939-1947; - Tom XIV - Służba Polek na
frontach II wojny światowej cz. 1; - Tom XV - Słownik Biograficzny
Konspiracji
Pomorskiej, cz. 3, pod. red. E. Zawackiej. Wszystkie w/w pozycje są do
nabycia w Fundacji.
KLUB HISTORYCZNY
Do dyskusji na 101. spotkaniu Klubu
Historycznego
dnia 23.03.br., na temat ,,Więźniowie obozu Szmalcówka w Toruniu oraz w
Potulicach" wprowadził p. mgr Michał Ojczyk. Przedstawił specyfikę i
etapy
funkcjonowania obu obozów. Wspomnieniami z okresu uwięzienia w
Potulicach
podzielili się z obecnymi p. Jerzym Sokołowskim (fragmenty wspomnień
zamieszczono
w tymże mrze biuletynu), oraz panie Anna Beringer i Felicja Wrzos,
więzione
tam jako dzieci. Pani Melania Marchlewska uwięziona w obozie Szmalcówka
razem z rodzicami jako 7-miesięczne dziecko, a następnie w Potulicach,
przedstawiła wspomnienia swojej matki, Janiny Marchlewskiej-Guziewicz.
Dnia 23.04.br. na 102. spotkaniu klubowym
p. Leon Torliński, żołnierz AK, miłośnik poezji konspiracyjnej,
prezentował
wiersze okupacyjne i powstałe po wojnie swojego przyjaciela Zbigniewa
Kabaty
ps. ,,Bobo" (oficer AK w oddz. partyzanckim ,,Jędrusie" i 2 pp Leg., od
1945
r. w II Korpusie we Włoszech, potem w Anglii; obecnie doktor nauk,
mieszka
w Kanadzie). Zaprezentowano również sylwetki i fragmenty poezji
Ireny
Tomalakowej, Walerii Felchnerowsiej i Teresy Bogusławskiej.
103. klub Historyczny dnia 28.05.br.
poświęcony
był prezentacji i promocji książki p. dr Tadeusza Jaszowskiego ,,Okręg
Pomorski
Armii Krajowej. Podokręg Południowo-Wschodni". Kolejny, XI tom wydany
przez
Bibliotekę Fundacji ,,Archiwum Pomorskie AK" w Toruniu, przedstawił
autor
w/w pozycji, omawiając etapy, problemy i specyfikę związaną z
organizowaniem
tego Podokręgu.
Na 104. spotkaniu klubowym dnia 25.05.br.
p. prof. Jan Sziling wprowadził obecnych w specyfikę stosunków
narodowościowych
w Toruniu tuż przez II wojną i podczas niemieckiej okupacji.
Problematyce
tej poświęcony jest artykuł w części biul. ,,Przyczynki historyczne".
,,Pomorscy cichociemni" ,, pod takim właśnie
tytułem 24. 09.97. r. odbyło się w Inst. Historii i Archiwistyki UMK
105.
spotkanie Klubu. W spotkaniu tym uczestniczyli cichociemni Elżbieta
Zawacka
ps. ,,Zo" i Kazimierz Śliwa ps. ,,Strażak", a także inni goście
Fundacji - m.in.: kombatanci, uczniowie szkół toruńskich i Liceum z
Chełmży. P.
Ferdynand Ziętek wprowadził do dyskusji, zaś cichociemni opowiedzieli
barwnie
o osobistych przeżyciach i doświadczeniach okupacyjnych. P. Anna
Zakrzewska
m.in. zaprezentowała sylwetki cc, absolwentów Szkoły Podchorążych
Artylerii
w Toruniu. Szczególną uwagę zwróciła na postać Mieczysława
Szczepańskiego,
ucznia Gimn. Państwowego w Chełmży. Podczas spotkania klubowego portret
M. Szczepańskiego przekazano na ręce nauczyciela p. Głuszaka, Liceum
Ogólnokształcącemu
w Chełmży.
Dnia 22.10.br. w budynki Planetarium odbyło
się 106. spotkanie. Było ono poświęcone gen. Marii Wittekównie,
przedwojennej
kmdtce PWK, a w czasie okupacji - szefowej Wojskowej Służby Kobiet. Z
powodu
nieobecności prelegenta p. dra Tadeusza Krawczyka, biografię Jego
autorstwa
przedstawiła pracownica Fundacji p. mgr Marta Czyżak. P. prof. Elżbieta
Zawacka zaprezentowała dzieło życia gen. Wittek. Spotkanie zostało
urozmaicone
występem chóru dzieci ze SP nr 2 im. Armii Krajowej w Toruniu.
(Obszerny
biogram M. Wittek zamieszczono w ,,Przyczynkach Historycznych").
107. Dnia 15.XI.br. o godz. 11.00 w Sali
Senatu
Colegium Maius, ul. Fosa Staromiejska 3, odbędzie się kolejna, VII
Sesja
Naukowa połączona ze spotkaniem klubowym. Sesja ta będzie miała
charakter
narady nad koncepcją przygotowywanej przez Fundację monografii pt:
,,Dzieje
Polskiego państwa podziemnego na Pomorzu".
108. Dnia 17.XII.br. p. mgr Edmund Mikołajczak
wprowadzi do tematu ,,Tajne organizacje wojskowe na Kujawach Zach. w
latach
1939-1945" i zaprezentuje pierwszą próbę monografii na ten temat.
109. Dnia 28.I.1998 r. p. dr Jaromir
Durczewski
wprowadzi do tematu ,,Konspiracyjne harcerstwo na Pomorzu w l.
1939,,1945"
110. Dnia 18.II.1998 r. p. dr Bogdan
Chrzanowski
przedstawi najnowsze swoje opracowania: ,,Związek Jaszczurczy i
Narodowe
Siły Zbrojne na Pomorzu" oraz ,,Miecz i Pług (Zjednoczone Organizacje
Miecz
i Pług na Pomorzu w latach okupacji niemieckiej 1939-1945".
111. Dnia 25.III.1998 r. spotkanie klubowe
poświęcone będzie służbie zdrowia w konspiracji pomorskiej.
112. W dniu 22.IV.1998 r. p. dr Andrzej
Gąsiorowski
przedstawi temat ,,Polska Armia Powstania. Nieznana karta z dziejów
konspiracji
pomorskiej" (promocja książki).
ODESZLI DO NAS
W dniu 28.III.br został pochowany w Olsztynie z honorami wojskowymi Stanisław Kosicki ps. ,,Bohun". Ur. 13.II.1926 r. w Wersalu (Francja), syn oficera WP (m.in. dca i komp. w 8 baonie saperów w Toruniu). Do wybuchu II wojny światowej uczeń szkół w Toruniu, Poznaniu i Warszawie. Od września 1939 do kwietnia 1942 r. mieszkaniec Torunia (dom dziadków na Zieleńcu), następnie z rodziną wysiedlony do GG. Od wiosny 1942 r. żołnierz łączności Obwodu ZWZ-AK w Ostrowcu Świętokrzyskim i kolporter tajnej prasy. Aresztowany przez gestapo w lipcu 1944 r. został odbity z transportu i skierowany do oddz. partyzanckiego. Po wojnie więziony przez UB w Krakowie i Kielcach, skazany na karę śmierci. Uniknął wykonania wyroku dzięki akcji rozbicia więzienia kieleckiego przez partyzantów AK mjra Antoniego Hedy ps. ,,Szary" 4/5.VIII.1945 r. (uwolnienie 700 więźniów). Absolwent Wydz. Biologii i Nauk o Ziemi UMK w Toruniu, autor wspomnień ,,Wojna, wojna, wojenka..." i bohater książki K. Konkolewskiego ,,Diament odnaleziony w popiele" (przedstawiony tam jako pierwowzór postaci Maćka Chełmickiego z ,,Popiołu i diamentu" J. Andrzejewskiego). Zmarł w Olsztynie 21.III.1997 r.
Biblioteka Fundacji dziękuje za przekazanie
w darze książek i opracowań pp: B. Borkowi, W. Brendzie, E. Bugajskiej,
E. Cieślik, L. Chylewskiej, A. Gąsiorowskiemu, M. Golonowi, I.
Grabskiej-Hormaczewskiej,
J. Jędrzejewskiemu, ks. S. Kardaszowi, T. Krawczykowi, s.
Leśniewskiemu,
T. Łaszczewskiemu, łączniczkom ,,Barbary", E. Mikołajczakowi, J.
Obrembalskiej,
B. Parfienowicz, J. Pawłowskiemu, E. Rakoczy, E. Sujkowskiej, H.
Szwarc,
A. Tomczakowi, T. Torlińskiemu, B. Urbanek, E. Zawackiej.
Dziękujemy również Okręgowi Komisji Badania
Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi.
Podziękowania za dary pieniężne w okresie od 1.I. do 30.IX.1997 r.
Dary dewizowe
Nowak I. (Anglia) 100 GBP
Ossowski A. 100 GBP
Rakowska E. (Australia) 500 USD
Dary złotówkowe
Wpłaty na WSK
Dary dewizowe
Nowak I. (Anglia) - 100 GBP
NN - 50 USD
Środowisko Żołnierzy AK
"Jodła" zagranicą - 200 USD
Wpłaty złotówkowe
Ciesielska T. - 10,00
Cieślikowa A. - 25,00
Iżycka-Soja R. - 50,00
Małecka H. - 20,00
Markiewicz M. - 50,00
Mleczko Z. - 20,00
Rojszyk E. - 100,00
Rutecka D. - 40,00
Sikorska J. - 50,00
Torliński L. - 50,00
Podziękowania za rezygnację
z
honorariów za biogramy do 2. cz. Słownika:
Augowska Helena, Jabłczyńska Urszula,
Jaroszewski Zdzisław, Kozłowski Wacław, Kujawski Jan, Sadowski Jan,
Skrobacka
Barbara, Szymanowicz Henryk, Walentynowicz Janina, Zawacka Elżbieta
powrót do : str.głównej
| spisu
treści |