powrót do: str. gł. | spisu treści | str. tytułowej
ANEKSY
Wiersz ppor. "Borowego" ( NN ) - oficera GL, ukazał się w "Gwardziście" i w Głosie Kombatanta Armii Ludowej; Alef - Bolkowiak Gustaw, Gorące dni, Warszawa 1971, s. 125 - 126
Przyszli walczyć razem o WolnośćGwarzyli, a z nimi sosny,
mówili słowo Ojczyzna
mieli słońce i uśmiech na twarzy
a w sercu
zimny spokój morderców.
I nagle gwar ustałBestwili się nad nimi z pruską lubością.
pod lufami ich pistoletów.
Nie wierzyli, żeby Polacy...
Aż poczuli ołów w piersiach ,
słoną śmierć na ustach.
Tych, którzy poszli w bój najpierwsiZdrajcy! Nie łudźcie się!
z pięcioma nabojami, a z furią w piersi
którzy czuwali pod wsiami do świtu
dzielnych, smagłych chłopców
"bandytów".
ale sąd nad wami będzie straszliwy i bliskiZapamiętamy żołnierze Gwardii Ludowej
nie boski - ludowy
kiedy na kikutach drzew spalonych,
u hańby szczytu
powiesimy prawdziwych bandytów.
Dziewczyno, Dziewczyno!
Czemuś zapłakana
dziewiątego sierpnia niech
każdy pamięta i tu znów
Dziewczyna zakryła oczęta,
Borów znasz tam panowie
endecy utopili Gwardii Ludu
nóż w plecy...
Iluż was, gwardzistów, zginęło już, ilu,
a i mój kochany leży w mogile.
Borów znasz? Tam katowie endecy
Wbili naszej Gwardii Ludu nóż w plecy...
Ciąg dalszy nie znany...
Autorem tego wiersza jest Aleksander Szymański "Ali". Niestety znamy tylko część tego wiersza, która występuje w: Młynarski S., Tarnobrzeskie w walce o wolność narodu i godne życie ludzi pracy, s. 29.
[Raport mjr Leonarda Zub-Zdanowicza "Zęba"]
NARODOWE SIŁY ZBROJNE
Okręg III
5 kwietnia 1944 r. PAN DOWÓDCA
NARODOWYCH SIŁ ZBROJNYCH
Raport w sprawie akcji w m. p.
pod Borowem
Na rozkaz Pana Szefa Sztabu przedstawiam raport w sprawie akcji pod Borowem
w sierpniu 1943 r. W czerwcu 43 roku objąłem funkcję Szefa Akcji Specjalnej
w Okręgu III NSZ. Otrzymałem wytyczne działalności. [brak wyrazu] dołączyłem
do jed[y]nego wówczas w terenie oddziału NSZ (t. zw. oddziału leśnego) liczącego
30-paru ludzi. / Do oddziału dołączyłem dopiero w dniu 24 lipca bowiem w między
czasie trwała niemiecka akcja zmierzająca do spacyfikowania terenów lubelskiego
wobec szalejącego tam bandytyzmu. Bandytyzm ten zagrażał przeważnie ludności
polskiej. _________________ [Bandy?] składały się Polaków przedwojennych i wojennych
bandytów rabujących na własny rachunek oraz b. żołnierzy sowieckich, którzy
z niewoli przechodzili do służby w wojsku niemieckim a następnie uciekali z
bronią w ręku do lasu i trudnili się napadaniem przeważnie na ludność polską.
Jednym z głównych zadań Akcji Specjalnej w ramach NSZ było zwalczanie tego bandytyzmu
i ochrona ludności polskiej i w tym celu jako pierwsze z organizacji wojskowych
Narodowe Siły Zbrojne zaczęły tworzyć oddziałki leśne akcji specjalnej już na
jesieni 1942 r. W parę tygodni po moim przybyciu do oddziału i likwidacji pojedynczych
szpiegów niemieckich w terenie zostałem zaalarmowany, że obok w lesie stoi grupa
bandycka. Wiadomo mi było, że nie może to być wojsko polskie ani NSZ bowiem
mój oddział był jedynym na tym terenie, ani ZWZ, który dopiero zaczął organizować
oddziałki leśne w lasach zwierzynieckich, a więc nie w powiecie kraśnickim.
O godz. 9-tej rano wysłałem w przypuszczalny rejon zakwaterowania grupy bandyckiej
Szefa bezpieczeństwa mojego oddziału Zagłobę, [Por. Ryszard Ławruszczuk] który
przed wstąpienie[m] do oddziału pełnił funkcję szefa egzekutywy Powiatu Kraśnik,
a więc znał doskonale miejscowe stosunki. Wraz z kpr. Morusem [Kpr. Józef Maciąg]
z oddziału [udali się] z zadaniem rozpoznania m.p. grupy bandyckiej, jej ubezpieczenia
(liczebności i sił _________ w miarę możliwości). Do godziny 11-tej Zagłoba
nie powrócił. Wówczas zaalarmowałem oddział i dwoma drużynami pomaszerowałem
w przypuszczalnym kierunku gdzie kwaterowała grupa bandycka. Po przemaszerowaniu
około 2 km: dostrzegłem stojącego na drodze leśnej wartownika grupy bandyckiej,
obok którego stało jego 4-ch kolegów nie będących jak się okazało na służbie.
Podszedłem do nich. Za mną posuwała się w ____________ [tyralierze?] drużyna
ogniomistrza Lamparta [Chor. Jan Wódz.], która miała rozkaz zaatakowania obozu
grupy bandyckiej od strony duchty leśnej. Druga drużyna ppor. Kreta [Kazimierz
Poray-Wybranowski] miała za zadanie rozwinięcie się prostopadle do pierwszej
drużyny. Rozbroiłem wartownika i jego kolegów i wszedłem w rejon obozu; jednocześnie
rozwinęły się obie drużyny, wszedłem do namiotu herszta bandy każąc zebranym
tam kilku ludziom podnieść ręce do góry - jednocześnie obie moje drużyny wszedłszy
w rejon obozu podały ten sam rozkaz reszcie bandy grożąc użyciem broni. Do obezwładnienia
herszta i jego najbliższych współpracowników pomogli mi znajdujący się w namiocie
moi ludzie wysłani poprzednio na wywiad tj. Zagłoba i Morus, którzy poprzednio
zostali zatrzymani przez wartownika bandy i doprowadzeni do jej herszta. Po
opanowaniu obozu wezwałem przebywającego czasowo w moim oddziale ppor. Cichego
[Por. Wacław Piotrowski], oficera organizacyjnego powiatu Kraśnik i poleciłem
mu aby wraz z Zagłobą jako znający dokładnie miejscowe stosunki przesłuchali
wszystkich bandytów i po stwierdzeniu ich winy rozstrzelali ich za pomocą sekcji
egzekucyjnej. Jak się okazało z przesłuchania herszta bandy był [to] przedwojenny
bandyta ze wsi Łysków [powinno być: Łysaków] nazwiskiem Skrzypek, poza tym pamiętam
jeszcze nazwiska przedwojennych bandytów którzy byli najbliższymi współpracownikami
herszta bandy. Byli to Orlikowski i __________ byli bandyci, t. zw. wojenni,
tzn. trudniący się rabunkiem i innych korzyści. Z całości bandy liczącej 30
ludzi kazałem rozstrzelać 29, jednego rosjanina i jednego Polaka ułaskawiłem
ze względu na wiek; jeden bandyta uciekł. Dowodem jak pożyteczna była akcja
świadczą liczne podziękowania ludności wiejskiej okolicznej __________ [za uwolnienie?]
jej od silnej bandy. Sekcja egzekucyjna wykonała wyroki przez rozstrzelanie:
na bandzie zdobyłem ____ rkm., około _______ dużo zrabowanych uprzednio przez
bandę przedmiotów z odzieży ludności. Mniej więcej w połowie przeprowadzania
dochodzenia i egzekucji przybył Komendant rejonowy NSZ pan Kania [Kpr. Jan Kamiński,
komendant Rejonu NSZ], który również rozpoznał wśród podsądnych znanych dawniej
i obecnie w okolicy bandytów.
Szef A[kcji] S[pecjalnej] Okręgu III
/-/ Ząb - mjr..
Odpis meldunku mjr. Leonarda Zub-Zdanowicza "Zęba", sporządzony dla
potrzeb śledztwa w sprawach m.in. Kazimierza Poray-Wybranowskiego i Ryszarda
Ławruszczuka; w: Centralne Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji,
NSZ, teczka 98, k. 1-2 (maszynopis). Odpisujący rozkaz - prawdopodobnie z rękopisu
- dokonał zaznaczonych skrótów (wstawiając ciągłe linie), nie mogąc zapewne
odczytać niektórych wyrazów. Powyższy raport mjr "Ząb" napisał tuż
po zawarciu umowy scaleniowej NSZ z AK, prawdopodobnie na żądanie dowódcy AK,
gen. T. Komorowskiego "Bora".
zob. także: Tajne oblicze, t. III, s. 243 - 245.
powrót do : str. głównej | spisu treści
N i c n i e z ł a m i e w a l k i N a r o d u  P o l s k i e g o
GWARDZISTA |
|
Rok II |
15 września 1943 r.
|
No 27.
|
DWUDZIESTU SZEŚCIU ŻOŁNIERZY POLSKICH Z ODDZIAŁU GWARDII LUDOWEJ IM. J. KILIŃSKIEGO 9 SIERPNIA 1943 ROKU W LESIE KOŁO BOROWA POD KRAŚNIKIEM ZAMORDOWANYCH ZOSTAŁO Z RĘKI ZDRADZIECKO PRZEZ REAKCJĘ NASŁANYCH ZBIRÓW. zginęli
oraz dwudziestu dwóch gwardzistów, a wraz z nimi czterech chłopów polskich co przyszli do oddziału by serce zmęczone długą niewolą widokiem swych obrońców - żołnierzy polskich - uradować nieśli swe życie w ofierze, by walczyć z niemieckim zaborcą - padli od zdradzieckiego ciosu . krew ich odrodzi się w walce tysięcy bohaterów, żyć będzie wieczna pamięcią w Wolnej Polsce SKŁADA IM HOŁD NARÓD I OJCZYZNA |
ŻOŁNIERZE!
Chwyciliście z woli własnej za broń, by Ojczyźnie zerwać
kajdany okrutnego niemieckiego ucisku. Cel macie jeden - wspólny dla całego
narodu - wywalczenie Polski Wolnej i Niepodległej. Jedyny wróg - niemiecki okupant
zagradza nam drogę ku wolności. Druzgocząc jego potęgę kroczymy ku zwycięstwu!
Gwardia Ludowa i polski ruch wyzwoleńczy nie pozwoli
się rzucić do bratobójczej walki. Tylko sabotaż i pokumani z nim wrogowie narodu
mieliby z tego korzyść. Na prowokacyjne napaści hitlerowskich agentów i zdrajców
odpowiemy zwiększeniem w oddziałach czujności, dyscypliny i karności. Odpowiemy
jeszcze potężniejszą walką z zaborcą.
BROŃ SWĄ NADAL TYLKO PRZECIWKO NIEMCOM KIEROWAĆ BĘDZIEMY!
ŻOŁNIERZE!
Z nami cały naród polski. Widzi on w swej Armii Ludowej jedyna siłę, która go broni i wywalczy mu wolność. Naród Polski ze zgrozą i oburzeniem potępia kainowe morderstwa reakcji. Potrafi on ustrzec swych żołnierzy przed zdradzieckimi ciosami w plecy, potrafi wyrzucić nikczemnych morderców i podżegaczy precz poza społeczeństwo polskie.
Wasze zadanie - to dalsza nieustanna walka z niemieckim zaborcą
CZEŚĆ BOHATEROM POLEGŁYM ZA OJCZYZNĘ
Rekonstrukcja "Gwardzisty", mówiącego o "mordzie pod Borowem".
powrót do : str. głównej | spisu treści
PRZYSIĘGA GWARDII LUDOWEJ
"Ja syn ludu polskiego, antyfaszysta, przysięgam, że mężnie i do ostatnich
sił walczyć będę o niepodległość Ojczyzny i wolność ludu. Przysięgam, że oddając
się pod komendę GL z bezwzględnym posłuszeństwem wykonywać będę rozkazy i powierzone
mi zadania bojowe i nie cofnę się przed żadnym niebezpieczeństwem.
Przysięgam, że dochowam tajemnicy wojskowej i nie zdradzę jej nigdy, nawet wobec
najokrutniejszych tortur, że bezlitośnie demaskować będę i ścigać tych, którzy
dopuścili się zdrady.
W walce o wyzwolenie Ojczyzny i ludu nie spocznę aż do pełnego naszego zwycięstwa."
Regulamin Gwardii Ludowej, Listopad 1943r.
Hirsz Z.J., Ja Syn Ludu Polskiego, Lublin 1964, 1 strona po str. tytułowej.
PRZYSIĘGA ARMII KRAJOWEJ
"W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii panny Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia, przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru o i wyzwolenie jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił aż do ofiary mego życia. Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało".
Jurewicz L., Zbrodnia czy..., s. 30.
NARODOWE SIŁY ZBROJNE
DEKLARACJA [- luty 1943r.]
NSZ są formacją ideowo-wojskową Narodu Polskiego.
NSZ skupiają w swych szeregach, niezależnie od podziałów partyjnych, wszystkich
Polaków zdecydowanych na bezwzględną walkę z każdym wrogiem o Państwo Narodu
Polskiego w należnych Mu powiększonych granicach, oparte na zasadach sprawiedliwości
i moralności chrześcijańskiej.
NSZ - zbrojne ramię Narodu Polskiego, realizując wolę jego olbrzymiej większości,
stawiają za swój pierwszy cel, zdobycie granic zachodnich na Odrze i Nysie Łużyckiej,
jako naszych granic historycznych, jedynie i trwale zabezpieczających byt i
rozwój Polski.
Do tego celu NSZ dążyć będą bezpośrednio i natychmiast po złamaniu się Niemiec
i po wypędzeniu okupantów z Kraju.
Nasze granice wschodnie, ustalone traktatem ryskim, nie mogą podlegać dyskusji.
NSZ, stając na straży bezpieczeństwa i porządku odbudowującego się państwa,
wystąpi zdecydowanie przeciw próbom uchwycenia władzy przez komunę oraz przeciw
wszelkim elementom anarchii i ośrodkom terroru politycznego, niedopuszczającego
do stanowienia przez Naród Polski o Jego ustroju i formie rządów.
NSZ jako formacja ideowo-wojskowa są zawiązkiem przyszłej Armii Narodowej. Szkoląc
oraz wychowując oficerów i szeregowych w duchu Polskiej Ideologii Wojskowej,
NSZ przygotowują kadry, których zadaniem będzie stworzenie wielkiej nowoczesnej
Armii Narodowej.
W chwili obecnej NSZ poza pracami organizacyjno-wyszkoleniowymi, prowadzą walkę
konspiracyjną z okupantem i likwidują dywersję komunistyczną. W razie gdyby
akcja niemiecka zagrażała nam masowym wyniszczeniem NSZ pokierują zbiorowym
oporem społeczeństwa.
Właściwy czas dla ogólnonarodowego powstania uwarunkowany będzie załamaniem
potęgi militarnej Niemiec i musi być uzgodniony z naszymi aliantami.
NSZ dążą do scalenia akcji wojskowej w kraju pod rozkazami komendanta Sił Zbrojnych
w Kraju.
Cele specjalne zawarte w Deklaracji NSZ oraz względy konspiracyjne uzasadniają
zachowanie odrębności oddziałów NSZ w ramach Sił Zbrojnych w Kraju.
Za: www.nsz.w.pl/zkarthistorii/deklaracja.html
17.04.02r.
Przysięga Narodowych Sił Zbrojnych
Ja walkę o Wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia. Mając szczerą
i nieprzymuszoną wolę służyć Ojczyźnie, aż do ostatniej kropli krwi - wstępuję
do Narodowych Sił Zbrojnych. Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu w Trójcy Świętej
Jedynemu, że wiernie będę walczył o niepodległość Polski.
Rozkazów wszystkich mych przełożonych będę słuchał i posłusznie będę je wykonywał.
Tajemnic organizacyjnych będę wiernie strzegł.
W pełni świadomości celu pierwej śmierć poniosę aniżeli zdradzę. Tak mi dopomóż
Bóg i święta Syna Jego Męko i Ty Królowo Korony Polskiej.
Tekst przysięgi wg: Leszek Żebrowski, Narodowe Siły Zbrojne, dokumenty-struktury-personalia, 1994, str. 29.
Modlitwa żołnierzy
Narodowych Sił Zbrojnych
Panie Boże Wszechmogący - daj nam siły i moc wytrwania w walce o Polskę, której poświęcamy nasze życie.
Niech z krwi niewinnie przelanej braci naszych, pomordowanych w lochach gestapo i czeki, niech z łez naszych matek i sióstr, wyrzuconych z odwiecznych swych siedzib, niech z mogił żołnierzy naszych, poległych na polach całego świata - powstanie Wielka Polska.
O Mario Królowo Korony Polskiej - błogosław naszej pracy i naszemu orężowi. O spraw Miłościwa Pani - Patronko naszych rycerzy, by wkrótce u stóp Jasnej Góry i Ostrej Bramy zatrzepotały polskie sztandary z Orłem Białym i Twym wizerunkiem.
Tekst modlitwy wg: Bohdan Szucki, Modlitwa żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, 1998, str. 15.
Organizacyjne. Podaje Dow[ództwu] Gł[ównemu] GL fakt strasznego mordu, który
miał miejsce w pow. j[anowskim]. Grupa endecka w sile 50 os[ób], która znalazła
się w tych dniach na terenie, wymordowała, jak podaje raport z dow[ództwa] J[anów]
28 naszych ludzi.(...) Opis zbrodni Janowskiej. W dniu 9 VIII w lesie koło wsi
Borów pow. Kraśnik, stacjonował nasz oddział im. "Kilińskiego", gdzie
miał akcję wiadomą Gł[ównemu] Dow[ództwu] GL. W nocy z 8 na 9 VIII przybył na
to miejsce oddział endecki w sile 50 ludzi uzbrojonych w 4 rkm i 1 ckm. Nawiązali
kontakt z naszym oddziałem i o godz. 8 rano poszło 6 tow. zobaczyć oddział endecki
i już do godz. 11 rano nie powrócili. Przed godz. 11, przyszło kilku endeków
do naszego oddziału i po przyjacielsku prowadzili rozmowy. O godz. 11 pojawili
się endecy uzbrojeni, otaczając nasz oddział ze wszystkich stron z okrzykiem:
"ręce do góry", zbliżyli się szybko do naszego oddziału. Gw[ardziści]
nie przeczuwając nic złego, sądzili, że to żarty, również będący w naszym oddziale
endeccy oficerowie krzyczeli: "nie strzelać to żarty". Kiedy jednak
niektórzy chwycili za broń - oficerowie endeccy mając zawczasu przygotowane
wisy zagrozili śmiercią tym, którzy będą stawiać opór, nie było już żadnego
ratunku - zastraszeni gw[ardziści] usłuchali namawiania i zapewnienia, że to
żarty i podnieśli ręce do góry. W tym czasie kilku usiłowało zbiec - było jednak
za późno. Nastawione karabiny ręczne i maszynowe siekły i gwardziści legli trupem.
Pozostałych powiązano sznurami po 2 i kolejno odprowadzano dwójkami o 300 m,
gdzie spisywali nazwiska, rozbierali do koszul i nago, boso prowadzili dalej
do lasu, gdzie stali kaci z siekierami i siekli na kawałki każdą dwójkę. W ten
sposób zamordowali 4 chłopów, którzy przyszli zobaczyć żołnierzy AL. Chłopów
wymordowali za to, że <współpracują z komunistami i bolszewikami> nie
pomogły tłumaczenia chłopów, prośby i łzy. Żołnierze AL. nie prosili o litość,
wszyscy poszli na śmierć spokojnie. Uratowało się tylko 2 tow., którzy na mimo
setek strzałów i pogoni na przestrzeni 4 km, szczęśliwie nie zostali trafieni.
Drużynowy tow. K. i tow. K. L., jakom naoczni świadkowie tej zbrodni zakomunikowali
o wszystkim pow. dow[ództwu]. Zginęli m.in. tow.tow.:
1. D-ca kompanii AL. tow. Sęp [Wacław Dobosz]
2. D-ca plutonu im. "Kilińskiego" tow. Słowik [Stefan Skrzypek]
3. Szef plutonu im. "Kilińskiego" tow. Bohun [Stefan Adryańczyk]
4. b[yły] komisarz oddz[iału] [im.] "Mickiewicza" Stanis ( z Hiszpanii)
[Głuchowski]
ogółem zginęło 26 gw i 4 chłopów, razem 30 ludzi. Endecy postanowili wszystkich
wybić by nie było świadków zbrodni i by nie można było ten Katyń ludowy przerzucić
na Niemców.
Raport Dowództwa Głównego Obwodu do Dowództwa Głównego GL o sytuacji w OK. nr IV i V, w: GL i AL na Lubelszczyźnie (1942-1944), oprac. Z. Mańkowski, J. Naumiuk, t. I, Lublin 1960, s. 91- 95.
[Bandycka geneza "oddziału" GL "im. Jana Kilińskiego" - relacja dowódcy Okręgu janowskiego GL, Tadeusza Szymańskiego "Lisa"]
(...) Od dawna niepokoiło nas zachowanie się innej grupy, mianowicie "Liska".
Działała ona w naszym powiecie "na własną rękę" i to często kosztem
chłopów. Organizacja nie mogła pozwolić na istnienie "dzikich" oddziałów
partyzanckich, gdyż to w konsekwencji mogło prowadzić do terroru niemieckiego,
ślepego, bijącego nie w tych, którzy doprowadzili do tego stanu swym nieodpowiednim
postępowaniem, lecz w ludność. "Lisek" był chytry, zgodnie ze swoim
pseudonimem, umiał się przemykać ze wsi do wsi i wszędzie podszywał się pod
różne organizacje podziemne. Ale dochodziły nas skargi chłopów, z którymi ludzie
"Liska" postępowali bezwzględnie, każąc się utrzymywać, często grabiąc
ich po prostu. Otrzymałem więc od kierownictwa trudną misję podporządkowania
"Liska" naszym oddziałom, zaś w przypadku odmowy mieliśmy rozbroić
tych dzikich "partyzantów". Nie było rady, trzeba było działać stanowczo.
W czerwcu 1942 r. nawiązałem poprzez znajomych chłopów kontakt z "Liskiem"
i poszedłem do niego na rozmowy. Zdawałem sobie sprawę z niebezpieczeństwa,
jakie dla mnie osobiście przedstawia ta misja, szedłem więc niechętnie i z pewną
obawą. Cóż znaczyło dla nie zdyscyplinowanych ludzi z bronią w ręku zrobić z
niej użytek? Mogłem więc nie wrócić do domu. Rodzicom nie mówiłem dokąd idę,
wziąłem tylko ze sobą Olka, prosząc by mnie kawałek drogi odprowadził i powiedziałem
mu o swoim zadaniu. Wprawdzie domyślał się, że pracuję w organizacji, sam jeszcze
do niej nie przystąpił, chociaż był jej w pełni sympatykiem. Pokiwał głową,
nic nie powiedział. Przy rozstaniu ucałował mnie serdecznie. Szedłem bez broni,
uważając, że tak będzie pewniej. Sam przeciw całej grupie i tak nie dałbym rady.
Byłem trochę zaskoczony "Liskiem" i jego zachowaniem się. Był to trzydziestoletni
mężczyzna, sprytny, który - jak się później dowiedziałem - siedział już w więzieniu
przed wojną za napady z bronią w ręku. Traktował siebie potroszę jak Janosika,
pozując na przyjaciela i opiekuna miejscowej ludności, ale kiedy przytoczyłem
mu parę konkretnych faktów postępowania jego podwładnych, nachmurzył się i był
zły. usiłował mnie skaptować, postawił butelkę wódki i poczęstunek, odmówiłem,
nie krył swego niezadowolenia i głośno podkreślał, że widocznie nim gardzę.
On przecież także walczy z okupantem, a że czasem któryś niesforny chłopiec
zabierze chłopu kurę, to ziemia przez to się nie zapadnie. W miarę naszej rozmowy
miękł, ale nie odpowiadał wyraźnie na moje pytania, grał na zwłokę. niby nie
odmawiał, że się nam podporządkuje, odpowiedzi jego były jednak mgliste i wykrętne.
Chciał zyskać na czasie. Co do mnie, piliłem do jasnego rozwiązania sprawy,
a to "Liskowi" nie było na rękę. Pierwsza nasza rozmowa nie doprowadziła
do żadnego konkretnego rezultatu, rozeszliśmy się, obiecując sobie nawzajem,
że się jeszcze spotkamy. Przekazałem relację z tych rozmów "Alemu"
i "Zygmuntowi", naciskali, żeby nie ustępować i w razie czego zagrozić
"Liskowi", że rozbroimy go, a nawet jeśli się będzie nadal opierał,
oddział "Jastrzębia" przeprowadzi odpowiednią akcję. Zdaje się, że
imię "Jastrzębia" podziałało bardziej jako argument przekonywujący.
W czasie drugiej rozmowy "Lisek" był już ustępliwszy, mieliśmy się
skontaktować z jego oddziałem. (...)
Wzrastające z każdym dniem siły partyzantów wpłynęły na to, że otrzymałem rozkaz,
ażeby "Lisek", z którym już pertraktowałem, podporządkował się GL
i zaprzestał dzikiej partyzantki. Pod koniec września [1942 r.] umówiłem się
z nim na spotkanie u Karola Bisa w Trzydniku. Wziąłem ze sobą "Gołębia",
Franciszka Serafina na świadka rozmów, nie czekałem długo, gdzieś po dziewiątej
wieczór usłyszeliśmy stukotanie do drzwi. Lisek był uzbrojony w broń krótką,
za nim stało parę postaci. Bis wpuścił jedynie przywódcę, reszta została na
podwórzu. Rozmowa była tym razem krótka, postawiłem Liskowi ultimatum, długo
się wahał, wykręcał się, zasłaniał się ludźmi, nim zdecydował się na przejście
do GL. To prawda, że wielu z nich było zdemoralizowanych "łatwym chlebem"
i wcale nie uśmiechało się im podporządkowanie twardej dyscyplinie partyzanckiej.
Nam jednak nie uśmiechało się, żeby prowadził on akcje, w której często poszkodowani
byli chłopi. Uwolnić miejscową ludność od niepotrzebnej "opieki" Liska,
wdrożyć jego ludzi w żelazne karby dyscypliny - oto niełatwe zadanie, jakie
mnie czekało.
Lisek odpowiedzi wyraźnej nie dał, po paru następnych jednak rozmowach złożył
uroczyste zapewnienie, że on jak i jego ludzie będą walczyli wyłącznie z okupantem.
Zostałem na koniec roku dowódcą tego niesfornego oddziału, moim zastępcą został
dotychczasowy "szef" Lisek. Jednocześnie wprowadziliśmy do tego nowopowstałego
oddziału paru geelowców, by w ten sposób podnieść dyscyplinę. [podkr. aut.]
Tadeusz Waśkiewicz "Serce", Żyd Jankiel Topki "Bolek", Skoczylas,
"Maniek" - Młynarski, oraz trzej byli jeńcy radzieccy "Kazik",
"Aleksy" i "Kola" powiększyli szeregi tego oddziału, który
liczył od 20 do 30 ludzi. Uzbrojenie było raczej marne, parę karabinów, kilka
pistoletów i granaty obronne, to wszystko dobre do akcji o mniejszym znaczeniu,
nie przeciw Niemcom. Dlatego też na początek rozpoczęliśmy działalność naszą
od niszczenia dokumentów u sołtysów w Trzydniku, Pietrowszczyźnie, Zdziechowicach,
Salominie i innych wsiach, położonych w okolicy lasów gościeradowskich. Bowiem
tam, we wsi Marynopole, znajdowała się przez pewien czas baza tego oddziału.
Kiedyś zjawiłem się niespodziewanie w Marynopolu i nie zastawszy części ludzi,
poszedłem do pobliskiego lasu, żeby zobaczyć jak się czują i jak się urządzili.
Zastałem ich zabawiających się i śmiejących wgłos. Nie wiedziałem, z czego są
tacy zadowoleni. Moje przyjście nieco ich speszyło, ale zabawy nie przerwali.
Dopiero Drewniak z Budek wyjaśnił mi, o co chodzili [chodziło]. Grali w zegarki.
"Gra" polegała na tym, że chętny podrzucał zegarek jak najwyżej i
czekał aż przedmiot upadnie na ziemię. Wygrywał ten, którego zegarek spadał
nieuszkodzony i zabierał innym zegarki. Nie mogę powiedzieć, żeby mi się tego
rodzaju zabawa podobała. Ci partyzanci mieli za dużo wolnego czasu i za dużo...
zegarków, o które przecież w okresie okupacji nie było tak łatwo. Zrozumiałem,
że czeka mnie wytężona praca, ażeby z tych ludzi zrobić żołnierzy. Zapoznałem
się więc z niektórymi partyzantami bliżej i prowadziłem z nimi rozmowy. Oddział
był niezwykle trudny do prowadzenia, ludzie nie poczuwali się do żadnej odpowiedzialności.
Odchodzili z bazy, kiedy chcieli, nie opowiadając się nawet, tak że stan oddziału
był nieustannie płynny. Pewnego razu, już w 1943 roku, przechodziłem z Liskiem
i jego ludźmi z Gizówki do lasów gościeradowskich przez Księżą Rzeczycę, gdzie
zatrzymaliśmy się na kolację. Część oddziału ubezpieczała oddział, wystawiłem
czujki na wszystkie strony, część ludzi poszła do wsi, by zdobyć żywność. Trwało
to ze trzy godziny. Około północy wyruszyliśmy w dalszą drogę i dotarliśmy do
Budek Górnych. Tam zatrzymaliśmy się i rozlokowaliśmy się na kwaterach. Rano
zbudził mnie goniec z Komitetu Gminnego PPR w Rzeczycy, przynosząc nieprzyjemną
wiadomość, że moi ludzie w czasie pobytu w Księżej Rzeczycy okradli nauczycielkę,
zginęły jej m.in. skrzypce. Wściekły zawołałem Liska i powiedziałem mu, że w
ciągu godziny skrzypce oraz inne rzeczy muszą się odnaleźć, trzeba będzie ponadto
odnieść te rzeczy i przeprosić poszkodowaną. Lisek nic nie odpowiedział, zarządził
jednak zbiórkę oddziału. Stanął przed frontem i powiedział, o co chodzi, dodając,
że jeśli skrzypce się nie odnajdą, to on własnoręcznie rozstrzela złodzieja.
Miał mir u swoich ludzi. Po godzinie rzeczy znalazły się i goniec mógł je zabrać
z sobą. Zapowiedziałem partyzantom, że w przyszłości za kradzież będziemy rozstrzeliwać
bez pardonu. Walczymy przecież w obronie ludności, każdy taki wypadek podrywa
dobre imię PPRu, więc postępować będziemy bezwzględnie. Wystąpienie Liska i
moje wywarło wrażenie. Na jakiś czas miałem spokój, chociaż w każdej chwili
mogłem spodziewać się wszystkiego najgorszego.
Spuścizna Jana Wziętka, AAN, zespół 474, t. 44, k. 72-74 i 95-96 (maszynopis).
Wspomnienia Tadeusza Szymańskiego "Lisa" ukazały się drukiem: Tadeusz
Szymański, My ze spalonych wsi... (Warszawa: Wydawnictwa Ministerstwa Obrony
Narodowej, 1965), ale pominięto w nich wszelkie informacje niekorzystne dla
obrazu GL-AL.
[Depesza KC PPR do Moskwy]
Z Polski, II [11] września 1943 r.
Dziewiątego sierpnia nasz oddział imienia Kilińskiego, który znajdował się
w lesie pod wsią Borów w powiecie Janów Lubelski spotkał się z oddziałem składającym
się z ok. 50 ludzi pod dowództwem polskich oficerów, uzbrojonym w ciężkie i
ręczne karabiny maszynowe. W czasie pokojowych rozmów o wspólnej walce z okupantami
ci znienacka napadli na nich, i okrążywszy ich rozstrzelali z karabinów maszynowych.
Pozostałych przy życiu rozbroili i w bestialski sposób zarąbali toporami. Razem
ok. 30 osób. Wśród zabitych było czterech chłopów, którzy przyszli obejrzeć
"ludową armię". Oczywiście było to zrobione, żeby nie pozostawić świadków
i zwalić wszystko na niemców. Ale dwaj gwardziści uratowali się. Zginęli dowódca
kompanii Sęp[Wacław Dobosz], dowódca plutonu Sławik [Słowik - Stefan Skrzypek],
były hiszpański ochotnik Stanis [Władysław Głuchowski]. Wszyscy bez wyjątku
byli Polakami, przez ostatni rok przebywającymi w lesie. Przeprowadzili oni
szereg znakomitych operacji, przetrwali bez strat wielką pacyfikację. Warto
zauważyć, że w "Biuletynie Informacyjnym" z 2-go września [1943] "Komitet
Walki Cywilnej" ogłasza "likwidację bandytów w powiecie Janów Lubelski".
Bez wątpienia chodzi o ten bandycki napad. Prosimy o rozwinięcie kampanii radiowej
wokół tej sprawy.
Finder.
AAN, 190/I-13 k. 158 (fotokopia maszynopisu w jęz. rosyjskim).
Przyczyn tego [słabych rezultatów dobrowolnej zbiórki naturaliów i
datków na rzecz RGO] szukać należy w wyniszczeniu majątków i młynów na
skutek ciągłych napadów bandyckich, którymi ustawicznie nękana jest
ludność. Nie do wiary jest fakt, ze w powiecie znajduje się jeden
z majątków, który został odwiedzony 24 razy przez bandy. Sprawa napadów
przybiera obecnie zastraszające formy i charakter ich w porównaniu z
dokonanymi w niedawnych czasach dalekiej uległ zmianie, albowiem obok
normalnego rabunku, dokonywanego częstokroć u ludzi niezamożnych, nawet
naszych podopiecznych, padają często niewinne trupy.
"Sprawozdanie opisowe z działalności Polskiego Komitetu Opiekuńczego w Kraśniku za luty 1943 roku", AAN, RGO, 466, k. 212.
Stan gospodarczy i aprowizacyjny ludności w powiecie uległ w
okresie sprawozdawczym znacznemu pogorszeniu. Gospodarze wyczerpani
kontyngentem zbożowym, mięsnym i mlecznym w tym roku szczególnie odczuwają
brak chleba. Napady bandyckie dokonywane w wielu wypadkach przez żydów
pogarszają z każdym dniem sytuację. Wszystkie folwarki, gospodarstwa
nawet mniejsze są odwiedzane bardzo często przez bandy, które rabują
wszystko co jest pod ręką, terroryzując w sposób okrutny miejscową ludność.
Przednówek z tych przyczyn zapowiada się bardzo ciężki.
"Sprawozdanie opisowe z działalności PKO w Kraśniku za miesiąc kwiecień 1943 roku", 7 maja 1943, AAN, RGO, 466, k. 240.
Innym czynnikiem, który utrudnia pracę Pol.[skiego] K.[omitetu]
O.[piekuńczego] są napady bandyckie nie tylko na majątki, tartaki, młyny,
zarządy gminne, gospodarstwa chłopskie, ale i na nasze magazyny w
Delegaturach. W czerwcu banda żydowska zrabowała z magazynu Delegatury
Modliborzyce, cały zapas z artykułów żywnościowych przeznaczonych na
półkolonie letnie dla najbiedniejszych dzieci. To samo spotkało Delegaturę
Ulanów II, gdzie rabujący rekrutowali się z bolszewików. Obok napadów
"leśnicy" [sic! - bandyci] dokonują w ostatnim okresie wielkiej liczby
morderstw, przeważnie na tle osobistych porachunków i rabunkowych.
W dużym stopniu utrudniają oni pracę Delegatur [PKO - RGO] - gdyż
ich członkowie żyją często w obawie przed utratą życia. O swobodnym
poruszaniu się w terenie miedzy podopiecznymi mowy nie ma, bowiem nasi
członkowie Delegatur są uważani za wrogów "mieszkańców lasu".
"Sprawozdanie opisowe za miesiąc sierpień 1943", 7 września 1943, AAN, RGO, 466, k. 312.
[Komunikat NSZ o akcji pod Borowem] *1/
"L E W" *2/ M.p. dn. 30.XI.1943 r.
B.I. *3/
Dotyczy Komunikatu Nr. 6/W/43
Wiadomość zawarta w Komunikacie Nr 6/W/43 o wstrzymaniu zrzutów broni dla Polski
na skutek interwencji sowieckiej przekazana była oficjalnie do N.S.Z przez Pełnomocnika
[Rządu] R.P. wraz z prośbą o wstrzymanie likwidowania komunistów. W międzyczasie
stwierdzono, iż zrzuty broni nie zostały wstrzymane a wiadomość powyższa inspirowana
prawdopodobnie przez komunę służyła również za wytłumaczenie konieczności oświadczenia
Komendanta S.Z., potępiającego likwidację bandy komunistycznej jako "ohydne
morderstwo".
W tym stanie rzeczy, wycofuję zastrzeżenie uczynione w Komunikacie Nr.6 aby
fakt likwidacji oddziału "Armii Ludowej" przez N.S.Z. nie był wykorzystany
do prasy.
Pełnomocnik B.I.
/-/ O r s k i *4/
1 AAN, 207/26 k. 3 (maszynopis).
2 Kryptonim NSZ.
3 Biuro Informacji Dowództwa NSZ.
4 Mirosław Ostromęcki, szef Biura Informacji DowództwaNSZ.
powrót do : str. głównej | spisu treści
["Szaniec" o potępieniu przez organ KG AK tzw. "ohydnego
mordu" pod Borowem]*1
Po przeczytaniu oddaj drugiemu.
S Z A N I E C
Nie dbaj o to żeś w ciężkie kajdany się dostał,
Gdy lud rzekł - chcę być wolny - zawsze wolnym został.
(gen. Jasiński 1790 r.)
NSZ POTEPIONE - ARMIA LUDOWA UZNANA.
Organ Armii Krajowej ,,Biuletyn Informacyjny"
z dn. 18 listopada r. b. zamieścił urzędowy komunikat, który brzmi:
,,Komendant Sił Zbrojnych w Kraju informuje, że zostało
z absolutną pewnością ustalone, iż Oddziały Sił Zbrojnych w Kraju nie mają nic
wspólnego z ohydnym wymordowaniem w dniu 5 sierpnia br. oddziału t. zw. Armii
Ludowej pod Borowem w woj. Lubelskim".
Co to za ohydna zbrodnia od której odżegnywa się urzędowy
organ Armii Krajowej? w sierpniu br. oddział leśny N. S. Z. zlikwidował bandę
komunistyczną, dowodzoną przez majora sztabu armii sowieckiej, która ku urągowisku
naszych polskich uczuć przyjęła nazwę bohatera narodowego.
Wbrew naszej intencji, gdyż uważamy za nie celowe reklamowanie
w dzisiejszych warunkach każdej akcji czynnej w stosunku do naszych wrogów -
czynniki ,,miarodajne" umieściły w stałym swem sprawozdaniu powyższą akcję
oddziału N. S. Z., jako czyn dokonany przez oddziały Armii Krajowej. W blisko
cztery miesiące po fakcie ukazało się wyżej podane sprostowanie. Nie wiemy,
czy to manifestacyjne odcięcie od tej akcji jest spowodowane interwencją czynników
komunistycznych, czy też zmianą taktyki w stosunku do ośrodków komunistycznych
w kraju na skutek dużych sukcesów ofensywy bolszewickiej - nie mniej uważamy,
że sprawę tę należy oświetlić ze stanowiska polskiego.
Siepacze Moskwy, potwory i łotry, bandyci i zbiry,
którzy na równi ze zbrodniarzami niemieckimi postawili sobie za cel wyniszczenie
narodu polskiego, odgrzebali czczone przez nas imiona bohaterów narodowych:
Kościuszki, Głowackiego, Kilińskiego... Ich imiona dywersanci sowieccy, występujący
pod nazwą ,,Gwardji Ludowej", lub ,,Armii Ludowej" ochrzcili swe oddziały.
Jeszcze kraj w ciężkiej żałobie po
Rekonstrukcja I strony "Szańca"
powrót do : str. głównej | spisu treści
niebywałej w dziejach ludzkości zbrodni katyńskiej, dokonanej na internowanych
przez bolszewików oficerach i żołnierzach Armii Polskiej, jeszcze dziesiątki
tysięcy rodaków opłakuje swych synów, braci, mężów i ojców, jeszcze resztki
2-milionowej rzeszy męczenników wywiezionych z obszaru Polski w czasie okupacji
sowieckiej giną z głodu i zimna, w więzieniach i obozach bolszewickich, gdy
oto tu, na polskiej ziemi, sowieccy spadochroniarze organizują siłę zbrojną,
awangardę sowieckiej armii i sowieckiego ustroju, a czynią to poza wiedzą i
bez mandatu urzędowych władz polskich.
Co robią te oddziały? Po co przyjeżdżają do nas wysłannicy Stalina? i to w warunkach
niebywałych w zwyczajach międzynarodowych: zerwania stosunków dyplomatycznych
z Polską, nieuznawania rządu polskiego w Londynie, który przecież związany jest
tak ścisłym sojuszem z Anglią i jest zaprzyjaźniony ze Stanami Zjednoczonymi
A.P. Dobry i szlachetny Stalin, obrońca ciemiężonych narodów Europy, wybiera
z pośród swych niewolników poczciwych mołojców, którzy wzruszeni nadludzkimi
cierpieniami [i] niedolą bratniego narodu polskiego, przybywają tutaj, by nas
bronić przed zbrodniarzami niemieckimi. A na drogę błogosławi ich słynna nasza
rodaczka, dobrze znana z działalności komunistycznej, literatka, Wanda Wasilewska,
kochanka dygnitarza sowieckiego, która zdążyła już przejawić chrześcijańskie,
braterskie, dobrotliwe i niewinne zamiary... wymordowaniem patriotów polskich.
Żydek Berling, *2/ rzekomo pułkownik wojsk polskich, zrobi drugi Katyń,
no a później znajdzie się dużo chętnych do sprawnego załatwienia się z ludowcami,
socjalistami, klerykałami, chłopami, boć wszyscy oni stanowią [element] kontrrewolucyjny,
psujący powietrze w czystej atmosferze raju sowieckiego.
Patriotyczne cele Gwardii Ludowej, Armii Ludowej i innych ekspozytur sowieckich
w Polsce stale podkreślają agenci komunistyczni zarówno w propagandzie ustnej
jak i licznych w kraju pismach komunistycznych i komunizujących. Lecz odrzućmy
fantazje i zakłamanie i spójrzmy bez zasłony na naszą tragiczną rzeczywistość.
Mordują nas Niemcy. Systematycznie i metodycznie, z wprawą i doświadczeniem.
Nie dość tego! Na naszej drodze stoi drugi wróg śmiertelny. Bolszewickie oddziały
dywersyjne z Gwardią Ludową, jej przybudówkami i ośrodkiem dyspozycyjnym w Moskwie.
Co robią w Polsce? Napadają na nasze wsie, miasteczka, ograbiają dwory, plantacje,
chłopów, mordują broniących swego dobytku, prowadzą akcję dywersyjną, wysadzają
mosty, tory kolejowe, palą tartaki i... nałogowo unikają bezpośredniego zetknięcia
z Gestapo i żandarmerią niemiecką. A rezultat? Bohaterzy wycofują się w bezpieczne
miejsca, a tymczasem Gestapo i żandarmeria niemiecka morduje niewinną i spokojną
ludność, której jedyną zbrodnią jest to, że mieszka w pobliżu dokonanego aktu
sabotażu. Tak skrwawiła się nasza Lubelszczyzna. Pacyfikacja powiatu Biłgorajskiego.
Stygnie w żyłach krew, słowa grzęzną w krtani. Spalone wsie, zwęglone szczątki
ich mieszkańców, niemowląt i dzieci, stłoczone do obozów i mordowane tysiące
ludzi. Dantejskie sceny. Koniec świata. cisną się bluźniercze słowa: Bóg opuścił
ziemię!
Kto stanął w obronie niewinnych? Kto nastawił piersi, by ochronić przed zagładą
tysiące istot ludzkich? Takich nie było? Nie, nie prawda! Byli. Wyjące z bólu
matki piersiami swymi zasłaniały niewinne dzieciny od ciosów morderców i płomieni
szalejących pożarów. Tych potwornych scen nie oceni nikt, kto własnymi nie patrzał
na nie oczami. Gwardziści w bezpiecznych kryjówkach raczyli się zdobytym łupem:
wódką i wieprzkami. A nasze miarodajne czynniki wzywały ludność do... przetrwania
i ratowania się, jak kto może, bo innej pomocy, jak słowa pociechy i stwierdzenia,
że zbrodniarze zostaną ukarani, dzisiaj udzielać nie można. Właśnie tak samo,
gdy czyta się piękne, wzniosłe przemówienia z Londynu: Znamy wasze cierpienia
i ofiary. Wytrwajcie. Sprawcy zbrodni będą ukarani. Krew wasza nie pójdzie na
marne.
Wierzymy w to. I dlatego, że wierzymy - cierpimy. Walczymy i giniemy. I nie
spoczniemy w walce "póki my żyjemy, a co nam obca przemoc wzięła mocą odbierzemy".
Dlatego nie chcemy od was uznania, bo to trochę niepoważnie, gdy siedząc w warunkach
bezpieczeństwa i dostatku, pochłonięci kłótniami w rodaków gronie, poklepujecie
nas po ramieniu, nas, którzy tak przecież strasznie cierpimy.
Kto winien tej codziennej naszej tragedii? Niemcy - niewątpliwie. Ale przecież
w iluż to wypadkach komunistyczne oddziały rozpoczynają akcję podstępną chytrą,
przebiegłą, podłą, łajdacką, tchórzowską a niemieccy towarzysze kończą ją tradycyjnym
swym zwyczajem: mordowaniem niewinnych.
Czy akcja oddziałów bolszewickich w Polsce ma znaczenie wojskowe? Czy ma wpływ
na bieg działań wojennych?
Nie! Ona ma na celu stworzyć taki terror niemiecki, by wywołać zbrojne powstanie
w Polsce. [podkr. oryg.] I wówczas rzeczywiście mogłoby nastąpić załamanie
frontu wschodniego. Ale po naszych trupach. Kraj nasz stał by się wielkim cmentarzyskiem.
Cel sowietów zostałby osiągnięty. Rękami naszymi załamałby się front wschodni,
rękami niemieckimi bylibyśmy masowo wymordowani a Wasilewska i jej sowieccy
przyjaciele nie potrzebowaliby już prowokować światła cywilizowanego, nowymi
zbrodniami na terenie Polskiej republiki radzieckiej. Nie mieliby odpowiednich
kandydatów.
A więc panowie mieniący się Stronnictwem Ludowym, obrońcy mas ludu polskiego
i wy wszyscy nasi przyjaciele i nieprzyjaciele, weźcie pod uwagę, nie ma w Polsce,
i dla Polski wrogów numer 1 i 2. Jest wróg jeden. Obojętnie jak się nazywa
- Niemiec czy Bolszewik. [podkr. oryg.]
Może ktoś z was woli ginąć metodą katyńską z nagana w tył czaszki, albo w obozach
sowieckich, albo też w komorze gazowej lub w obozach niemieckich. To już rzecz
gustu. Dla nas to jednakowa przyjemność. Z Niemcami walczy cały świat. Niemcy
wojnę już przegrały. Z Rosją sowiecką walczą dziś tylko Niemcy. Dlatego też
zlikwidowanie w Polsce agentur sowieckich [podkr. oryg.] choćby stroiły
się w najpiękniejsze patriotyczno-polskie piórka - to obowiązek, to konieczność.
Tego wymaga polska racja stanu. I dlatego walczyć będziemy bez względu na to,
czy się to komu podoba czy nie. Chyba, że Delegat Rządu na Kraj posiada gwarancje
naszych dostojników: Prezydenta RP, Premiera Rządu i Wodza Naczelnego, że nawet
w wypadku wkroczenia do Polski wojsk sowieckich zaistnieją takie okoliczności,
iż suwerenność Polski zostanie uszanowana a nasza wolność osobista będzie nietykalna.
Ale to trzeba podać do wiadomości społeczeństwa, gdyż bez tej gwarancji przeciw
działanie i zwalczanie akcji samoobrony społeczeństwa w dziele niszczenia wrogich
agentur a choćby tylko rozbrajanie społeczeństwa z jego zdrowego instynktu samoobrony
- jest bardzo niebezpieczną i lekkomyślną akcją.
Linia polityki polskiej nie może iść krętymi ścieżkami, nie może robić łamańców,
nie może być koniunkturalną. Musi być konsekwentna, jasna, i zrozumiała dla
całego narodu. Nie może mieć w sobie nic z dzikich stosunków naszego życia politycznego,
gdzie szuka się odpowiednich łamańców, zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej
natury, by uderzyć na przeciwnika, by go zmiażdżyć, osłabić, byle tylko osiągnąć
cel partyjny, choćby on był sprzeczny z interesami państwowymi. To się nazywa
brakiem kultury politycznej. Tego braku kultury politycznej dominującej w naszym
życiu wewnętrznym - nie można przenosić na linię polityki polskiej. Sukcesy
armii sowieckiej nie mogą wpływać na linię polityki polskiej. Mięczaki, ślimaki,
faktorzy, lawiranci, ludzie koniunktury, dostosowujący się do każdej sytuacji,
postąpią najrozsądniej, gdy pozostaną na uboczu i zrezygnują z roli przodowania
narodowi a przyjmą rolę obserwatorów. Będą mieli czas przemalować się na kolor
odpowiedni dla danej sytuacji politycznej. Tradycje pod tym względem mamy dobre.
Naród potrzebuje przodowników z charakterem, twardych, konsekwentnych, dalekowzrocznych.
[podkr. oryg.]
My stawiamy sprawę prosto. Doceniamy znaczenie sukcesów armii sowieckiej. Mimo
to nie ponoszą nas nerwy, nie tracimy równowagi. Nie wierzymy [sic! nie wiemy
- przyp. aut.], jakie koleje będziemy przechodzić. Nie wiemy, jakie Bóg ześle
jeszcze na nas cierpienia. Być może, że przejdziemy jeszcze falę bolszewizmu.
Przygotowujemy się i na to. Mimo to wierzymy w jedno: - w zwycięstwo prawdy
i sprawiedliwości. wierzymy w Polskę. Wiarę tę daje nam wiara w Opatrzność boską,
oraz wiara w naród. Wierzymy, że żaden oficer i żołnierz polski żaden Polak
nie dopuści, aby powtórzył się drugi Katyń. Rozum mówi nam, że trzeba się przygotować
na najgorsze. Instynkt samoobrony dyktuje, że zło nie da się ugłaskać, że nie
można go tolerować, lecz trzeba zwalczać. Dlatego też bez względu na przebieg
wydarzeń dziejowych i na nasze koleje losu, musimy oczyścić kraj z oddziałów
sowieckich i agentur Kremla.
Różnych musimy się chwycić sposobów - albo słowem i mocą naszej ideologii
oraz odwołaniem się do wspólnoty polskiej, albo o ile zajdzie potrzeba likwidacją
fizyczną. [podkr. oryg.] Im mniej będzie agentów i agentur bolszewickich,
tym trudniejsza będzie działalność "sojuszników" naszych z musu. Po
prostu będzie mniej znających dobrze środowiska polskie "katyniarzy".
Będzie mniej volksdeutschów na służbie Kremla. W obronie własnej mamy prawo
walczyć. Jest to prawo naturalne każdego narodu.
W stosunku do Niemców, walczymy takimi sposobami na jakie nas stać: ukrywamy
się, zmieniamy miejsca pobytu, nazwiska, wygląd zewnętrzny, likwidujemy agentów,
którzy nas tropią i wdzierają się w nasze środowiska, a tam gdzie zmusza nas
konieczność stanąć w obrocie życie, godności i bytu - walczymy. Walka jest nierówna;
przeciw karabinom maszynowym, automatycznym rewolwerom, granatom i pancerzom
staje żołnierz w cywilu, jakże często z kiepskim pistoletem, bez zapasu amunicji,
a w ilu wypadkach bezbronnym. Walczymy jak możemy. Twarzą w twarz, z ukrycia,
z zasadzki, postępem i przebiegłością, przebrani w mundury wroga. Inaczej być
nie może, bo warunki w jakich żyjemy zmuszają nas dzisiaj jedynie do takiej
walki. Kto z nas Polaków odważy się podnieść zarzut, że ten i ów zamach czy
zabójstwo był "ohydnym mordem", że był wykonany niezgodnie z zasadami
honoru i kodeksu żołnierskiego? Każdy niemal zamach, każde zabójstwo odbywa
się w warunkach zaskoczenia strony przeciwnej.
Kto z obcych może nam, narodowi sławnemu z rycerskich tradycji zarzucić, żeśmy
w okresie potwornych i niespotykanych w dziejach ludzkości aktów zbrodni na
naszym bezbronnym narodzie, nie rycersko walczyli?
Czy zatem inne metody walki w dzisiejszych warunkach obowiązują nas wobec zbrodniarzy
katyńskich? Jedną miarą traktujemy naszych wrogów, którzy mają na sumieniu masowe
mordy niewinnych i bezbronnych braci naszych, mordy sięgające dzisiaj już w
miliony istot ludzkich. W warunkach niewoli, w warunkach kiedy wróg narzuca
nam nierówną walkę - nie ma "ohydnych morderstw". Jest tylko konieczna
samoobrona. [podkr. oryg.] Oddziały N.S.Z. źle odziane, źle uzbrojone, słabo
zaopatrzone w środki materialne, napotykają na dobrze zaopatrzone przez Moskwę
w broń i środki finansowe, oddziały komunistyczne. W obronie Polski, w obronie
ludności naszej - głównie mas chłopskich, najbardziej zagrożonych działalnością
dywersyjnych band bolszewickich, walczą ofiarnie oddziały leśne N.S.Z. Walczą
nie dla przyszłych synekur i kariery, lecz ideowo dla Polski. Mimo olbrzymich
sum dysponowanych z Londynu nie otrzymują ani grosza żołdu z kas państwowych.
Panie Komendancie Armii Krajowej! Pełni poczucia odpowiedzialności za przyszłość
Polski my jej słudzy i obrońcy stwierdzamy publicznie, że żaden rząd Najjaśniejszej
Rzeczypospolitej, żaden Wódz Naczelny, gdyby nawet Pan miał nim kiedyś zostać,
nie uznają pańskiego stanowiska, że żołnierze N.S.Z. nie będą mieli zaliczonej
służby wojskowej. Nie Pan zadecyduje o tym. Decyzja już zapadła. Wywalczyły
ją dziesiątki tysięcy oficerów i żołnierzy N.S.Z., którzy dzisiaj już zgodnie
i w jednym szeregu z żołnierzami innych formacji wojskowych polskich stanęli
do raportu przed majestatem Stwórcy i złożyli krótki meldunek, że oddali swe
życia za Ojczyznę. Pozycję żołnierską wywalczyli i sobie i swym towarzyszom
broni, którzy jak i oni ślubowali wywalczyć Polsce wolność.
Bijemy się wszyscy w piersi i w codziennej modlitwie błagajmy: "Boże odpuść
nam nasze winy. Uwolnij nas od niewoli katów i oprawców. Spraw byśmy rąk swych
czystych nie brukali w krwi plugawej! A do świata całego, do wszystkich narodów
cywilizowanych miłujących pokój i wolność wołamy bez przerwy od września 1939
r. W imię pokoju i wolności, napadnięci przez nikczemnych sąsiadów chwyciliśmy
za broń, rzucaliśmy na ołtarzu ludzkości nasze szczęście, mienie i ogniska domowe.
Przychodźcie wy nam teraz z pomocą. Dajcie nam możność jak rycerzom, po żołniersku
i na polu bitew we wspaniałej tradycjami armii polskiej wywalczyć wolność naszej
Ojczyźnie a ludzkość błogosławiony i sprawiedliwy pokój".
1 "Szaniec" nr 15 (106) z 4 grudnia 1943 r., s. 1-5 (organ Grupy "Szańca",
od września 1942 r. w ramach Narodowych Sił Zbrojnych).
2 Zygmunt Berling, b. ppłk WP, zdegradowany za zdradę, pozostał w ZSSR po ewakuacji
Armii gen. W. Andersa. Awanse do stopni: płka i gen. bryg. otrzymał z rąk Józefa
Stalina. Podczas studiów na Wydziale Prawa UJ (których nie ukończył) podawał
wyznanie mojżeszowe (zob.: Stanisław Jaczyński, Zygmunt Berling (Warszawa: Książka
i Wiedza, 1993) s. 33.
NARÓD I WOJSKO Nr 10 (20) 20 grudnia 1943 r.
s. 4
[...]
PRAWDA O BOROWIE
Z artykułu P.I.P Nr. 46 z dn. 26 11 43.
"Sądziliśmy jednak, że w momencie decydującym, gdy nowy okupant zbliża
się do granic Polski a miejscowa komuna szykuje się na jego przyjęcie i ugruntowanie
jego rządów na naszych ziemiach, wszystkie polskie ośrodki kierownicze zgodnie
przystąpią do likwidacji wewnętrznej dywersji. Tymczasem zamiast czynnego współdziałania
PZP w ogólnonarodowej walce z komuną ukazało się właśnie teraz w "Biuletynie
Informacyjnym" Nr. 46 niebywałe w formie zawiadomienia treści następującej;
"Komendant Sił Zbrojnych w Kraju informuje, że zostało z absolutną pewnością
ustalone, iż oddziały Sił Zbrojnych w Kraju nie mają nic wspólnego z ohydnym
wymordowaniem w dn. 5 VIII, 43 oddziału t. zw. Armji Ludowej pod Borowem w woj.
lubelskim."
W odpowiedzi na użyte w powyższym oświadczeniu określenie "ohydne morderstwo"
w stosunku do zlikwidowania oddziału komunistycznego pragniemy stwierdzić na
podstawie zebranych materiałów prawdę o Borowie:
1. Organ Armji Ludowej "Gwardzista" z dn. 15 IX. podaje w rozkazie
dowództwa wiadomość o "wymordowaniu" oddziału Gwardii Ludowej im.
J. Kilińskiego w lesie wsi Borów Kraśnika w woj. Lubelskim.
Tenże numer "Gwardzisty" ujawnia, że w oddziale znajdował się jako
instruktor uczestnik walk w Hiszpanii,
2. Wiadomości z lubelszczyzny świadczą, że był to oddział czysto komunistyczny
składający się głównie z desanciarzy i jeńców sowieckich, żydów i zwyczajnych
kryminalistów. Oddział ten unikał walk z Niemcami, natomiast rabował i mordował
Polaków, nie poddających się jego terrorowi.
3. Komunistyczna Gwardia Ludowa jest wojskowym odpowiednikiem PPR. Dn. l VII
ukazał się rozkaz dowództwa G.L. w sprawie organizowania Armji Ludowej mającej
być przeciwstawieniem Sił Zbrojnych w Kraju, "Gnuśnie trwających przy haśle
swych tchórzliwych dowódców stania z karabinem u nogi". Tenże rozkaz wprowadza
w Armji Ludowej oznaki, rangi i sztandary Armji polskiej.
Okólnik Centralnego Komitetu PPR z dn. 28 VII wyraźnie stwierdza, że Armja Ludowa
jest "związana więzami łączności ideowej z powstałą do walki z hitleryzmem
dywizją im. T. Kościuszki".
4. Jest rzeczą już dziś powszechnie wiadomą, zwłaszcza znaną w sferach kierowniczych
polskich organizacyj, że Gwardja Ludowa i Armja Ludowa oznaczają -jedną i tę
samą agenturę wywiadu so-wieckiego, działającą przeciw Narodowi i Państwu Polskiemu.
5. Na powyższych podstawach stwierdzamy, że zlikwidowanie oddziału "Armji
Ludowej" pod Borowem było słusznym i koniecznym aktem samoobrony narodowej.
Nr. 10 (20)__ ____NARÓD I_ WOJSKO __ _5
6. Określenie zlikwidowania bandy komunistycznej "ohydnego morderstwa"
jest potępieniem w ogóle czynnej akcji antykomunistycznej. Wystąpienie w tej
formie jest bardzo szkodliwe z punktu widzenia propagandy antykomunistycznej
i wspiera pośrednio pozycję "Armji Ludowej".
Tłumaczy ona wiele rzeczy bolesnych a pozornie niezrozumiałych w życiu Kraju.
STRACH MA WIELKIE OCZY.
W stosunku do zagadnień wschodnich nasze społeczeństwo znajduje się pod wpływem:
1) rozwijającej się pomyślnie od szeregu miesięcy ofensywy sowieckiej.
2) propagandy niemieckiej dążącej do przekonania Niemców i całego świata, że
w razie klęski Rzeszy rola decydującego czynnika w Europie przypadnie Rosji
komunistycznej za zgodą świata anglosaskiego,
3) propagandy komunistycznej, prowadzonej w kierunku oswojenia społeczeństwa
polskiego z pokojową rolą nowej okupacji sowieckiej.
Obok tych czynników opinja społeczna do zagadnień wschodnich ustosunkowuje się
pod kątem widzenia
1) faktów z okresu okupacji sowieckiej,
2) wiadomości o pretensjach Sowietów do ziem polskich na wschodzie
3) wiadomości podawanych przez prasę niemiecką i potwierdzonych wystąpieniem
rządu polskiego w Londynie o zbrodni Katyńskiej,
4) taktów zbrodni popełnianych bezpośrednio przez obecnego okupanta oraz za
pośrednictwem siepaczy ukraińskich.
Jeśli do tego dodamy fakt zerwania porozumienia polsko - sowieckiego oraz pozornego
zacieśnienia stosunków między anglosaskimi aljantami a Rosją, to będziemy mieli
z grubsza skomplikowany splot faktów i okoliczności wpływających na opinie polskiego
społeczeństwa, która, w stosunku do zagadnień wschodnich, jak płomień świecy
przy podmuchach wiatru, zmienia stale swój kierunek od skrajnego pesymizmu aż
do optymizmu. Znając psychikę ludzi, nie posiadających nawyku do myślenia politycznego,
doskonale orientujemy się w zamieszaniu pojęć, jakie się na tym tle wytworzyło.
Jeśli chodzi o najszersze, nieupolitycznione warstwy społeczne, to ich orjentacje
zgrubsza da się podzielić na dwa odłamy, powstałe na tle dwuch różnych doświadczeń
ludność ziem wschodnich, która przeżyła okupacja bolszewicką i ludność ziem
centralnych i zachodnich, która doświadczyła tylko okupacji niemieckiej. Pierwsza
truchleje na myśl o ewentualności ponownych doświadczeń z bolszewikami, druga
po czterech latach terroru niemieckiego żyje w przeświadczeniu, że nic gorszego
spotkać jej me może, nawet ze strony bolszewików.
O ile jednak wśród ludności kresów wschodnich, dzięki genjalnej zdolności okupanta
zachodniego do budzenia nienawiści, niema filoniemców, o tyle wśród pozostałej
ludności ziem polskich propaganda sowiecka, posiłkowana zbrodniami niemieckimi
musiała wytworzyć pewien nurt nastrojów filosowieckich. o
Ciężar klęsk wojny i okupacji, który przeżywamy jako piekło życia doczesnego,
wzmaga się jeszcze o pewną dodatkową tragedję, polegającą na tym, że z pośród
dwuch wrogów zmierzających do zagłady narodu polskiego, jeden wróg wschodni
jest przez część zbałamuconej opinji traktowany, jako wybawca.
6___NARÓD I WOJSKO_ Nr. 10. (20)
Mit haseł nienawiści klasowej, rzuconych przed ćwierćwieczem całemu światu przez
zwycięską rewolucję sowiecką, działa tak potężnie wśród narodów zdradzających
notoryczny brak harmonji społecznej, że dopiero bezpośrednie zetknięcie się
z nieudolnymi i krwawymi rządami siepaczy moskiewskich otwiera oczy zbałamuconym.
Gdzie to jeszcze nie nastąpiło, tam często nawet bezpośrednie zetknięcie się
z jeńcami bolszewickimi, ludźmi, którzy byli w Rosji, nie zawsze znajduje wiarę.
A nuż to tylko agitacja hitlerowska?
Zbałamucony polski inteligent twierdzi, że bolszewicy to jednak postępowcy i
Słowianie, zbałamucony robotnik, że Sowiety to jednak państwo robotnicze.
Stalin, Mołotow, Litwinow szczerze by uśmiali się, słuchając, co ludzie sobie
po nich obiecują pomimo jawnych dowodów despotyzmu i terroru zarówno w stosunku
do wygłodzonych mas robotniczych jak chłopskich.
Ale oparta na bezwzględnym zaprzeczeniu rzeczy oczywistych propaganda sowiecka
umiała wytłómaczyć, że ginący z głodu robotnicy zgniłego zachodu zazdroszczą
robotnikowi rosyjskiemu porcji cuchnącej zupy fabrycznej i 4 metrów kwadratowych
na mieszkanie jednostkowe, a robotników zachodu umiała zachwycić warunkami życia
robotniczego w Sowietach.
Robotnikowi rosyjskiemu pokazuje się filmy o nędzy Zachodu, na Zachodzie wyświetla
się filmy ilustrujące błogostan w Sowietach.
Nie jest to takie trudne, obydwie role zagrają ci sami aktorzy, wystarczy zmienić
kostjumy i dekoracje w atelier. Jeśli świat chce wierzyć, to uwierzy, a doświadczenie
propagandowe stwierdza, że naiwni i łatwowierni są zawsze w przewadze liczebnej
i na nich właśnie liczy bezczelna propaganda sowiecka.
Idea bolszewicka, oparta na dążeniu do wywołania rewolucji światowej, z natury
rzeczy jest przeznaczona na eksport i czyni spustoszenia wszędzie.
Im jednak zdrowsze stosunki społeczne w kraju, im wytrawniejsi kierownicy opinji
publicznej, tem trudniejsze szanse propagandy bolszewickiej.
Anglicy i Amerykanie mogą sobie pozwolić nawet na daleko posunięty flirt dyplomatyczny
w stosunkach z Sowietami, ufając w dojrzałość swego społeczeństwa j czujność
swych działaczy politycznych.
Oto takie pokłosie wypowiedzeń o komunizmie przynoszą nam ostatnie wiadomości
radjowe:
Partia Pracy, jednocząca cały angielski świat robotniczy odrzuca stanowczo akces
do niej komunistów, a vice - przewodniczący partji, poseł George Rodley oświadcza
- "albo komunistom narzucono ich postępowanie w 1939./41 a wobec tego są
nędznikami. albo sami powzięli tę decyzję dopuszczając się czynu okropnego.
Byli obojętni na to, czy wojnę z Niemcami wygramy czy przegramy. Stoczyli się
do nieznanych dotąd granic upodlenia... Komuniści zamordowaliby nasz ruch robotniczy.
Zniszczyliby nasze ciało i zniszczyliby ducha". Delegat robotniczy Turney
z Londynu wygłasza następujące słowa:
"W naszej dzielnicy komuniści nic innego nie robili, tylko starali się
od wewnątrz złamać nasz ruch i rozbić nasze szeregi, Zawsze uciekali się do
kłamstwa, przekręcań i fałszu".
A oto słowa Herberta Morrisona, ministra spraw wewnętrznych, jednego z przywódców
angielskiej Partji Pracy:
"Partja, która korumpuje sumienia swoich członków jest nieczystą partją,
a jeżeli wejdziemy z nimi w styczność, sami staniemy się nieczyści. Jeżeli partją
komunistyczna istotnie pisze się na program Partji Pracy, niema powodu dlaczego
miałaby istnieć ta partja
Nr_10 (20) ____________NARÓD I WOJSKO_________7
zdemoralizowanych ludzi i zdemoralizowanej oraz nieuczciwej umysłowości.
Komintem się rozwiązał, niechaj i komunistyczna partja dla jedności ruchu robotniczego
zrobi to samo i przestanie istnieć".
A teraz głos zza oceanu:
Eleonora Roosevelt, małżonka prezydenta Stanów Zjednoczonych na jednym z zebrań
oskarżyła komunistów o fałsz, nieszczerość i nieuczciwość. "Powiedziałam
- że straciłam do nich zaufanie i nie wierzę, aby kiedykolwiek powiedzieli prawdę".
Eugeniusz Lyons w miesięczniku "American Mercury" stawia Sowietom
7 niedyskretnych pytań, m. in. w sprawie zamiarów ich w stosunku do Polski i
zapytuje, czy dywizja Związku Patrjotów Polskich (zdrajcy Berlinga) będzie rozwiązana.
Inne pytania wykazują, że komuniści w czasie tej wojny prowadzą rozkładową robotę
wśród wszystkich narodów europejskich a nawet w Chinach, przygotowując wszędzie
rewolucję powszechną.
Oto głosy wolnego świata, zagrożonego przez bolszewizm, tylko pośrednio. Świadczą
one o trzeźwym osądzie rzeczywistych aspiracji komunistycznych i ustalają wyraźną
i twardą linję ustosunkowania do niebezpieczeństwa komunistycznego niezależną
od posunięć na szachownicy dyplomatycznej i od przemijającej kolei losu walk
na wschodzie. Te narody są przywiązane do bytu samodzielnego i są jednakowo
uodpornione na niebezpieczeństwa płynące z zewnątrz zarówno z III Rzeszy jak
z Sowietów,
Tembardziej my Polacy, jako zagrożeni przez Moskwę od wewnątrz i od zewnątrz,
aby przetrwać wojnę i wystąpić jako naród wolny na arenie dziejów świata, musimy
się zdobyć na zdecydowaną linję postępowania wobec obydwu wrogów,
W tej chwili Sowiety dążą do zanarchizowania i wyniszczenia kraju, znajdującego
się pod okupacją niemiecką, przygotowując jednocześnie grunt pod rewolucję komunistyczną,
któraby wykreśliła Polskę z listy narodów wolnych; na wypadek nieudania się
tych dążeń wysuwają pretensję do naszych ziem wschodnich, a jednocześnie uniemożliwiają
nam przyszłą rolę na zachodzie, dążąc do rozbicia prób zorganizowania pod przewodnictwem
Polski, bloku środkowo - europejskiego.
Jeśli pomimo tak wrogiego stosunku do Polski znajdują zwolenników wśród Polaków,
to nic dziwnego, gdyż jeśli za srebrniki znaleźli agentów Niemcy, dlaczego nie
mieliby ich znaleźć bolszewicy. Każdy naród ma swoje szumowiny wśród różnych
warstw, a naród niedostatecznie skonsolidowany ma również szeregi łatwe do zbałamucenia.
Najsmutniejszym natomiast objawem jest fakt braku jednolitej opinji wśród wielu
sfer, t. zw. niepodległościowych. Wśród prasy lewicowej tu i ówdzie widzimy
próbę asekurowania się na wypadek przekroczenia granic przez wojska .bolszewickie,
inne organizacje próbują już flirtu z bandami komunistycznemi łupiącemi Polskę
i prowokującemi okupanta niemieckiego kosztem polskiej krwi.
Ale i z tem można by się pogodzić, natomiast najgorszym jest fakt, że dotychczas
nic nie wiemy o dyrektywach rządu polskiego w dziedzinie ustosunkowania się
do niebezpieczeństwa komunistycznego.
W tych warunkach czynniki miarodajne w kraju radzą sobie jak mogą, ale nie zawsze,
naszym zdaniem, trafnie. .
Co mamy powiedzieć na przykład o takim komunikacie, który ukazał się w Biuletynie
Informacyjnym organie PZP (ZWZ):
"Komenda Sił Zbrojnych w Kraju informuje, że zostało z absolutną pewnością
ustalone, że oddziały Sił Zbrojnych w Kraju, nie mają
8______________NARÓD I WOJSKO__________ Nr.10 (20)
nic wspólnego z ohydnym wymordowaniem z dn. 5. VIII. 43 oddziału t.zw. Armji
Ludowej pod Borowem w woj.Lubelskim".
Jakie myśli nasuwa ten krótki komunikat przeciętnemu czytelnikowi polskiemu?
Bardzo pięknie, że PZP nie chce się stroić w cudze piórka, jeszcze piękniej,
że poza PZP istnieje formacja, która potrafi się rozprawić z bolszewikami. Ale
po co to określenie "ohydny mord". Albo PZP w ogóle nie walczy z Niemcami
i bolszewikami, albo jeśli walczy, to chyba poszczególnych gestapowców i politruków
nie wyzywa na pojedynek, by -strzelać do nich z niegwintowanych pistoletów za
odmierzoną przez sekundantów odległość, w asyście lekarza. A niejeden, który
stracił syna, brata, lub kolegę w Katyniu, wprost zapyta, jaki był cel polityczny,
wojskowy lub sens moralny tego komunikatu. Gorzej jeśli niektórzy dopatrzą sio
w nim ukłonu pod adresem zbliżającego się do granic Polski wroga.
W oficjalnym organie cywilnych sfer t. zw. miarodajnych znajdujemy znów odezwę
do ludności kresów wschodnich. Tymczasem chodzi nam tylko o jedno zdanie zalecające
ludności kresowej zajęcie "godnego i poprawnego stanowiska (wobec ew. wkroczenia
wojsk sowieckich przyp. redak.), pomnąc że są to sprzymierzeni naszych wielkich
aliantów w walce z Niemcami''.
Z punktu widzenia formalno - dyplomatycznego zdanie bez zarzutu, natomiast z
punktu widzenia rzeczywistości polskiej, w razie dalszego posuwania się wojsk
sowieckich na ziemie polskie wkroczy chwilowy sprzymierzeniec naszych wielkich
Aljantów, a nasz wróg śmiertelny, który niedawno z Niemcami podpisał akt rozbioru
i likwidacji Polski, a obecnie zmierza do jej całkowitego zniszczenia na własną
rękę.
Jeśli to nie nastąpi, to nie z powodu braku dobrych chęci a z powodu czuwającej
nad losem świata Opatrzności, która każe się obu wrogom ludzkości zmagać do
ostatka w śmiertelnych zapasach, dzięki naszym wielkim aljantom, którzy coraz
lepiej orjentują się, że po zlikwidowaniu niebezpieczeństwa niemieckiego trzeba
będzie zlikwidować niemniejsze niebezpieczeństwo sowieckie i wreszcie dzięki
siłom, jakie Polska gromadzi w kraju i na obczyźnie.
Najsłodsze nasze określenia wroga sowieckiego nie zmienią ani na jotę zamiarów
rozwiązanego Kominternu i nie rozwiązanego NKWD w stosunku do Polski i jej obywateli.
Kogo uznają za celowe rozstrzelać - tego rozstrzelają, a kogo wywieźć - tego
wywiozą. - O ile będą mogli i o ile w granice Polski wkroczą. Zbrodnia katyńska
obudziła czujność świata a podobno Rosja nie tylko musi żebrać o tanki, samoloty
i armaty anglosaskie, ale nawet o chleb powszedni dla wyżywienia armji. Zresztą
wojska aljantów gromadzone w Indjach i Syrji nie konieczne muszą być użyte przeciwko
Japonji i Niemcom, a również przeznaczenie armji tureckiej w toczących się rozgrywkach
niezupełnie jest wyjaśnione.
To są argumenty, które mają Rosję powstrzymać, a nie grzeczne określenia odezwy,
które mogą mieć ten ujemny skutek, że stępią czujność naszej opinji wobec niebezpieczeństwa
sowieckiego.
Doceniając konieczności dyplomatyczne, z któremi musi się liczyć rząd polski,
korzystający z gościny angielskiej, nie widzimy zupełnie powodu bawienia się
przez krajowe czynniki miarodajne w kurtuazję nie obowiązującą w stosunku do
państwa, które zerwało z Polską stosunki dyplomatyczne i prowadzi z niem najostrzejszą
walkę dyplomatyczno - propagandową, na wszystkich dostępnych mu terenach.
Jeśli przysłowie "strach ma wielkie oczy" da się usprawiedliwić z
punktu widzenia zagrożonej osobiście jednostki, to zupełnie inna miara obo-
Nr. 10 (20)____________NARÓD I WOJSKO ______ ___9
wiązuje osoby i środowiska, odgrywające rolę kierowniczą, bądź to w życiu państwowym,
bądź społecznym, bądź politycznym.
Naród żąda wyraźnych, mocnych, konsekwentnych linji, niezależnych od wielokrotnych
jeszcze załamań się frontu i kolei tej wojny.
I ma prawo tego żądać, gdyż krwawymi ofiarami, niezłomnym hartem dowiódł, że
jest narodem wielkim i zasłużył na rozumnych przywódców.
[...]
[Zwalczanie bandytyzmu przez Państwo Podziemne] *1/
WALKA Z BANDYTYZMEM. Kierownictwo Walki Podziemnej doniosło, że oddziały własne zlikwidowały w okręgu lubelskim dziesięć band rozbójniczych. Komunikat ten zasługuje na uwagę: oznacza on, że podjęto wysiłek bojowy dla ochrony ludności polskiej przed podwójnym niebezpieczeństwem, bezpośrednim, ze strony bandytów, oraz moralnym - jakie stanowi dla społeczeństwa chaos, rozprężenie i bezkarność przestępstw. Policyjne zapewnienie spokoju i ładu jest oczywiście podstawowym obowiązkiem władzy okupacyjnej, lecz Niemcy od czterech lat czynili wszystko właśnie, aby zniszczyć u nas poczucie prawnego porządku; ślepy terror polityczny i ucisk gospodarczy sprzyjały oczywiście wzrostowi anarchii. Dziś, gdy stan bezpieczeństwa w Polsce staje się wprost groźny, potrafią tylko stosować bestialskie odwety na spokojnej ludności. Wojsko Polski Podziemnej nie zamierza wyręczać okupanta w jego policyjnych czynnościach, ani tym bardziej dopomagać mu w ratowaniu porządku na zapleczu frontu. Podejmie jednak wysiłki, aby ochraniać ludność polską przed każdym wrogiem - zewnętrznym i wewnętrznym. Walka z bandytyzmem stanowi ważny odcinek tych starań. [podkr. oryg.]
1 Walka z bandytyzmem, "Biuletyn Informacyjny" nr 36(191) z 9 września
1943 r., s. 6 (organ KG AK).
powrót do: str. gł. | spisu treści | str. tytułowej |