I Batalion - wieś Malejcha - 27 km
Był położony przy linii kolejowej, wzdłuż której bataliony
naszego pułku zajmowały się wycinką drzew w lasach podmoskiewskich, w rejonie
Korobowskim, na 27 km.
W odróżnieniu od innych batalionów nie był on ogrodzony,
nie było żadnej bramy, ani posterunków wartowniczych, Ze wszystkich stron
był wolny dostęp. Rozmieszczenie poszczególnych ziemianek i ich przeznaczenie
przedstawił na schematycznym szkicu Henryk S a w a l a, żołnierz
tego batalionu.
Na schemacie zaznaczono miejsce (18) pierwotnego
obozu, gdzie w początkowym okresie biwakowano na ziemi, a następnie w prymitywnych
szałasach, z gałęzi. Wzniesione ziemianki były uszeregowane, w dwóch
głównych rzędach, z wejściami naprzeciw siebie. Jeden rząd stanowiły pomieszczenia
poszczególnych rot (kompanii). Drugi szereg miał kilka ziemianek żołnierskich,
reszta była odpowiednio mniejsza, w zależności od przeznaczenia( areszt-
?gaubtwachta", oficerska, dowódcy batalionu ?kombata", lazaret itp. Kuchnia
miała wyjątkowo, inną budowę, znaczna jej część górowała nad powierzchnią
ziemi, z solidnych bierwion i kilkoma oknami, odpowiednio obudowanymi kotłami.
Jadalnia ? składała się z kilku długich stołów z ławkami, była pod ?gołym
niebem" Nie co dalej rozmieszczono łaźnię o charakterze sauny, z charakterystycznymi
ogrzewanymi kamieniami, które polane wodą, wytwarzały gorącą parę. Nie
stosowano natrysków, mieliśmy je w pułkowej łaźni w Kałudze. Obok była
tzw. ?prażyłka", gdzie poddawano zabiegowi odwszawiania odzieży, kierowanym
tutaj przez instruktora sanitarnego delikwentów, po stwierdzeniu u nich
w czasie porannego przeglądu ? na W" tych insektów.
Ziemianka żołnierska posiadała zbiorowe,
dwupoziomowe prycze, na których spało około 50 żołnierzy, prycze były ?gołe",
niczym nie pokryte . Za posłanie służyła odzież: buszłat (watowana kurtka),
spodnie i bluza. W ziemiance było małe obudowane pomieszczenie dla d-cy
plutonu, jego funkcję pełnił sowiecki?sierżant". Ziemianka miała jedno,
małe okno, pod nim stolik, dla wszystkich jej mieszkańców. Był jeszcze
mały składzik na narzędzia pracy i naturalnie żelazny piecyk, odgrywający
zimą szczególnie ważną rolę. Gdyby nie tysiące pluskiew, gnieżdżących się
we wszystkich zakamarkach drewnianej obudowy ziemianek, pobyt w nich byłby
znośny.
Mjr. St. Makarewicz, oficer dywersji 7.Bryg."Wilhelma",
po wojnie prac. oświaty i służby rolnej woj. koszalińskiego. Zmarł 2.08.1986
r w Koszalinie, żył 82 lata.
Szkic rozmieszczenia ziemianek I batalionu -
sporządził Henryk Sawala
Autor - Malejcha 1945 r.
? St. Makarewicz ze swoim pomocnikiem Kondratowiczem
i młodzieża naszego plutonu:
? siedzą od lewej ? Nosko, Makarewicz i Malewski, klęczą
Sawala i Witkowski. ( brak Janusza Hrybacza)
Sawala i Witkowski ? często tworzyli parę na tzw. ? piłce"(wyręb
drzew).
Część jednego plutonu przy posiłku. Na stole widoczne
miski i wiaderko z zupą, z blachy po konserwach (made in USA)
1945 r.- M a l e j c h a ? I batalion
1949 r, Ł ó d ź ? członek Związku
Walki Zbrojnej w czasie studiów
na Wydz.Spożywczo ? Przem.
H e n r y k S a w a l a
urodz. 04.12.1925 r. we W r o n k a c h.
zm. ok. 1990 r.
w Międzychodzie
Żołnierz 3. Brygady ? Szczerbca", pseudonim ?Poniatowski.
W lesie, w I batalionie byliśmy w jednym plutonie, był
moim sąsiadem na pryczy. Do Kalugi trafił, ze swoim ojcem, który ze względu
na wiek, spełniał jakąś funkcję gospodarczą.
Heniek był uzdolniony :"artystycznie" ? wykonywał z blachy
aluminiowej różne drobne
pamiątki :ryngrafy, papierośnice, pudełka na tytoń itp.
W pracy prezentuję fotografie jego twórczości, jak i ryngraf wykonany dla
mnie.
Po powrocie do kraju i skończeniu studiów wyższych
pracował w Międzychodzie jako nauczyciel średnich szkół zawodowych. Był
aktywnym działaczem początkowo w ZboWiD,
a później w Światowym Związku Żołnierzy AK. Napisał
obszerne wspomnienia z okresu walk partyzanckich, jak i późniejszego pobytu
w Rosji. Niestety po jego śmierci, praca ta zaginęła. Pozostały niektóre
fotografie, jak i starannie sporządzone szkice planu obozu
I batalionu i ziemianki mieszkalnej, wykorzystane w tej
pracy
Stanisław Matyjaszkojć
? urodz.01.04.1023 r. - Trokiele, gm. Soły, pow.
Oszmiana
Żołnierz 2. kompanii ,10 Brygady ?Gustawa" ps. ?Kwiat".
Rozbrojony w Puszczy Rudnickiej ? 18.07.44 r., wraz z
jego oddziałem, osadzony w Miednikach. W czasie rewizji, przed opuszczeniem
Miednik, udało się jemu ukryć ręczny zegarek. Jako datę wyjazdu z Kieny
? podaje 28.07.44 r. Ilość ludzi w wagonie ? około 50 . W czasie marszu
do wagonów jego kolega Stanisław Macutkiewicz , z 10 Brygady ?Gustawa"
? został zastrzelony przez konwojenta , przy próbie ucieczki. Przewożono
w wagonach towarowych, bez zachowania podstawowych warunków sanitarnych.
Do Kaługi transport dotarł w sierpniu. Został ulokowany w starych koszarach(
t.zw. czerwonych), przydzielony do I batalionu, w batalionie było 6 kompani(rot),
w rocie były trzy plutony. Po odmowie przysięgi, był zatrudniony
przy noszeniu cegieł z miasta do koszar.
Do pracy w lesie wyjechał we wrześniu 44 r., trafił do
I rob. batalionu, na 27km. koło wsi Malejcha. Do czasu wybudowania
ziemianek, mimo dużych chłodów chłopcy mieszkali w szałasach. Pamięta kilka
ucieczek, ale nie przypomina, jaki był ich rezultat.
Pod koniec grudnia 1945 r. nastąpił wyjazd do Kirowa,
a stąd do Białej Podlaski,gdzie wydawano zaświadczenia o zwolnieniu przez
Urząd Bezpieczeństwa.
Przed wywiezieniem
do Rosji
Po powrocie z zesłania
Malejcha ? część plutonu z I batalionu.
Rząd górny, stoją od lewej:
1. Szydłowski Jan, 2. Bunieszewicz Józef, 3. Danjiewicz
Andrzej, 4. Stochik, 5. Jaszczur Bolesław, 6. Wejksznia, 7. Aletwimowicz
Albin.
Rząd dolny, siedzą od lewej :
1. Matyszkojć Józef, 2. Rodziewicz, 3. Brajlecki Mieczysław,
4. Korzeniowski, 5. d ? ca plutonu sierżant Czernalewski Konstanty, 6.
nad nim Maciulewicz Józef, 7. Truchlewski Franciszek, 8. Danilewicz, 9.
Dordzik, 10. Jergilewicz i 11. Buszkowski..
Aleksander S p e r s k i
urodz. 01.04.1916 w miej. Miszkrynia,woj.wileńskie
zm. 15.06.1994 r. w Olsztynie.
Żołnierz siatki konspiracyjnej w Marianowie,
a następnie w oddz."Groma", ps."Szary"
Oto fragmenty wspomnień spisanych na życzenie
synów w Olsztynie , marzec 1987 r.
Rozpoczęło się rozbrajanie. Z bólem serca składaliśmy
broń, zdobycie której kosztowało nie jedno życie ludzkie. Teraz
tę najcenniejszą dla partyzanta rzecz, rzucaliśmy na stos, jak by
to był tylko złom. Następnie popędzono nas pod konwojem do Miednik i tam
rozlokowano w różnych pomieszczeniach.. Czekaliśmy na dalsze decyzje władz
sowieckich. Pewnego dnia do Miednik przybył również przedstawiciel polskiej
armii gen.Berlinga, celem dokonania werbunku. Ochotników było nie wiele.
Brzmienie ich nazwisk było wiele mówiące: Sprzedawczyk, Judasz, Mydłek,
Zdrajca itd. Werbunek skończył się fiaskiem.
Po kilku dniach bezczynności, popędzono nas na stację
kolejową i załadowano do towarowych wagonów. Pociąg ruszył w nieznane,
orientowaliśmy się, że na wschód.
Wreszcie dotarliśmy do Kaługi. Ku naszemu zaskoczeniu
witała nas wojskowa orkiestra.
W koszarach podzielona nas na bataliony, kompanie, plutony
i drużyny.
Pierwszym naszym zajęciem było przynoszenie cegieł ze
zburzonych domów w centrum miasta do koszar(około 5 km.). Po tej
akcji, która można nazwać kryptonimem ?Cegła",
rozpoczęły się intensywne szkolenia bojowe i musztra.
Ćwiczenia były ostre, wyciskano z nas ostatnie poty. Nie zapomniano również
o wychowaniu ideologicznym. Prawie codziennie mieliśmy pogadanki z politrukami.
Traktowaliśmy je jako godziny wypoczynku, czasami udawało się nawet
zdrzemnąć. Kiedy oceniono, że zostaliśmy dostatecznie wyszkoleniu, żądano
złożenia sowieckiej przysięgi. Twierdziliśmy, że już raz przysięgaliśmy
i zachowamy wierność tej przysiędze. Nasze dowództwo, wobec takiej naszej
postawy- rozkazało zdać ćwiczebną broń oraz wydane nam poprzednio nowe
sorty mundurowe, każąc przywdziać stare, mocno zużyte .Równocześnie powierzano
nam różne prace. Mój pluton został wysłany gdzieś pod Moskwę do kopalni
węgla. Załogę tej kopalni stanowiły wyłącznie kobiety. Ja szuflowałem urobek
na wagonetki i pchałem je torami do szybu wydobywczego. W kopalni było
dużo wody, nieraz trzeba było brodzić w niej powyżej kolan. Podziwiałem
zatrudnione tam kobiety. Nie mogłem im sprostać, pracowały sprawniej i
szybciej ode mnie.
Na wiosnę 1945 r. przetransportowano nas do rejonu korobowskiego,
w głąb lasów. Tu musieliśmy zbudować sobie ziemianki, gdzie na pryczach
z żerdzi spaliśmy, przykrywając się swoimi ?buszłatami" Pomieszczenie było
oświetlone kopciłką. Po nocy powietrze było gęste od smrodu, ale najważniejsze
było ciepło. Nasza kompania początkowo była wyznaczona do ładowania drewna
do wagonów. .Inne kompanie były zatrudnione przy ścince drzew i transporcie
samochodami na składowisko przy linii kolejowej. Praca ładujących wagony
była najcięższa, bardzo często wykonywana w nocy. Posiłki jedliśmy nieregularnie,
często zimne.
Wytężona praca powodowała niszczenie naszych ubrań, wkrótce
były one w strzępach. Postanowiono zorganizować pracownię krawiecką i szewską
padła komenda : ?Krawcy i szewcy ? wystąp", wyskoczyłem jako jeden z pierwszych
szewców. Pracownia miała odrębną ziemiankę i odrębne prawa, byliśmy uprzywilejowani,
tylko kucharze byli w jeszcze większym poważaniu.. Dla mnie rozpoczęło
się błogie życie ? siedzieliśmy w zgranym towarzystwie, było ciepło, ubrani
i obuci przyzwoicie, praca nie była ciężka. Czasami robiliśmy ?fuchy" i
nie odczuwaliśmy wielkiego głodu. Kierownikiem naszej pracowni był Bronek
Wróblewski, przyzwoity chłopiec, dobry kolega, cieszący się ogólną sympatią.
W obozie mieliśmy tzw. ?biały domek", w którym urzędował
pracownik informacji.
Wezwani w nocy do ?białego domku", z zasady już
nie wracali..
W obozie po pewnym czasie zorganizowano orkiestrę i chór.
W tym zespole artystycznym występował ,znany później jako śpiewak operowy
? Bernard Ładysz, któremu udało się uciec i szczęśliwie dotrzeć do Polski.
Ucieczek było wiele, ale nie zawsze były one skuteczne.
Dużym przeżyciem było zakończenie wojny. Z tej okazji
otrzymaliśmy poraz pierwszy po 100 g. Wódki, zorganizowano też zabawę z
tańcami. Wstąpiła w nas nadzieja odmiany naszego losu, ale mijały miesiące
i nic się nie zmieniało. Tkwiliśmy w dalszym ciągu na miejscu, pracowaliśmy
w trudnych warunkach .Trapiły nas wątpliwości ? czy już zapomniano o nas
w kraju. I wtedy zredagowałem list do Związku Patriotów Polskich, podpisany
przez całą kompanię. Oczywiście odpowiedzi nie było ramach funkcjonującej
poczty otrzymałem parę listów od rodziny. Wyjechali do Polski i zamieszkali
w Smardzewie. Dostałem też list od Janusza, mimo że zapomniał umieścić
mego nazwiska, list wędrując od kompanii
i do kompanii ostatecznie trafił do mnie.
Około 20 grudnia 1945 r. w końcu zwinęliśmy manatki szykiem maszerując około 20 km. dotarliśmy do stacji kolejowej, gdzie załadowano nas do wagonów towarowych, dostosowanych do przewozu ludzi( z pryczami i piecykiem), którymi dojechaliśmy do Moskwy. Po kąpieli i umundurowaniu w angielskie sorty dojechaliśmy do Brześcia. Transport się zatrzymał, staliśmy całą dobę, bacznie obserwując czy nie doczepili lokomotywy w kierunku wschodnim. Obawy były nie potrzebne. Ku naszemu szczęściu dotarliśmy wreszcie do Białej Podlaski ? w więc byliśmy nareszcie w Polsce. Po otrzymaniu zaświadczeń Ministerstwa Bezpieczeństwa mogliśmy jechać do swych rodzin. Ja udałem się do Smardzewa, wraz moimi kolegami Bronkiem Wróblewskim i Jankiem Wierzbickim. Ich rodziny nie uzyskały zezwolenia na wyjazd do Polski.. Tak skończyła się moja wojenna Odyseja.
Piotr Hotówko ? ur. 1905r
? konspiracja Smorgonie ps. ? Dal", internowany 18 lipca 1944 r.
-zmarł 1951 r.
Pierwszy rząd ? w środku ( trzeci) Piotr Hotówko
Zaświadczenie z 27.12.1945r o pracy w lesie od 20.0944
do 27.12.45r.
Internowany 18.07.44r ? Wilno, wydane przez Odcinek
Leśny ? MOSGORTOP".
P O E Z J A
O B O Z O W A
I Batalionu
D z i e l e n i e c h l e b a
F a n t a z j o ! Swe obrazy zła ten temat twórz
!
Co za dziwy się dzieją - któż odgadnie - któż ?
Loch podziemny podobny do katakumb wnęk ,
Ledwie wejdziesz paniczny ogarnie Cię lęk .
Ciemność wnet ogarnie najbystrzejszy wzrok ,
Nikły promień światełka zwalcza gęsty mrok .
Jakieś straszne postacie cicho siedzą w krąg
,
Wpatrzeni, zapatrzeni w ruch jedynych rąk ,
Czujnie śledzą, by jak najmniejszy nie zakradł
się błąd ,
Niespokojni, jakby do prochu ktoś przykładał lont
.
W jego ręku okropny połyskuje nóż -
Co za dziwy wyczynia Mistrz Masońskich Lóż ,
Albo inny przywódca, bo ktoś " szefem " zwie -
Lecz on milczy uparcie - tylko tnie i tnie .
Jedna postać, na rozkaz zwróciła się w kąt ,
Jakieś dziwne imiona popłynęły stąd :
Wotawa - Kurc - Dolata - Skorwid - Leśku - Krych .
A gdy każdy coś dostał, wywoływacz ścichł .
Pewnie skarb jakiś wielki otrzymał do rąk ,
Bo wzruszeniem najwyższym ożywił się krąg .
Fantazjo ! Przypuszczenia na ten temat rób !
Może banda opryszków dzieli krwawy łup !
Albo wyznawców diabła - ze strachu serce
drga -
W podziemiach jakiejś świątyni - czarna idzie msza
?
Cóż to za misteria dzieją się bez słów -
Wczesnym rankiem, w południe i wieczór znów
?
Nam, którzy tu siedzą, zgadywać nie trzeba -
Tak odbywa się u nas zwykły podział chleba
O b i a d w l e s i e
Zmęczeni , wygłodniali pchali się kupą ,
By zmarznięte wnętrzności ogrzać ciepłą zupą ,
I mała kromką chleba swe siły podtrzymać ,
By nie zmogła nas praca , nie zniszczyła zima .
Oblegliśmy wiadra z naszą szczupłą strawą ,
Jeden cisnął się w lewo , drugi lazł na prawo.
Pchaliśmy się w pośpiechu wśród tłoku i ścisku
,
By znaleźć jakieś miejsce przy zbawczym ognisku
.
Ów przykucnął , ten klęknął , inni kręgiem stali ,
Zimny wiatr mroził plecy , ogień twarze palił ,
Dym wciskał się do oczu , gryzł je , mglił i mroczył
,
Wyciskał łzy ze zmęczonych , smutnych naszych oczu .
Jedliśmy cieńką zupę bez łyżek , jak wodę .
Łyżki ? Po cóż nam łyżki ?Nawet czasu szkoda !
Jedzmy prędko - bo , jeszcze czeka nas kasza ,
A maszyna nadchodzi - nasza , czy nie nasza ?
" 85 " ! Cóż tak pręko przynieśli ją diabli !
Powoli , bez pośpiechu , wracamy do sztabli ,
Potykając się w śniegu klnie , kto mocny w pysku.
Tak się kończy nasz obiad w lesie , przy ognisku .
P a n i s b e n e m e r e n t u m
Jeśli chodzi o " depe " to tutejsze " Ruty "
,
W lutym dają za grudzień , a w maju za luty .
Ten sposób choć nie nowy zaciskania pasów ,
Umożliwi zebrać żywności zapasów .
A genialna metoda nauczy najprościej
Oszczędności " Konsumy" i wstrzemięźliwości .
Najpierw radość , a potem przestrach chwyci ,
Jak przechować to wszystko - szukasz jakiejś rady
Lecz w głowie powstał mętlik i w chaosie wirze ,
Majaczą się spiżarnie ,jakieś chłodnie , lochy .
Aż wreszcie myśl natrętna do głowy przychodzi ,
Że me skarby bezcenne skradnie sprytny złodziej .
Jednakże w końcu problem sam przez się rozwiąże ,
Przecie tego wszystkiego tutaj zjeść nie zdążym .
Stąd moja do władz naszych jest prośba wielka -
Panis bene merentum - przyszlijcie do Wilna
.
Z jaką radością witać pracy mojej plony
Będą wnuki - ładowne przyjmując wagony .
K i l k a c h a r a k t e r y s t y k
1 . Więc najpierw Makarewicz ? opiszę pokrótce ,
Zalety , co cechują naszego dowódcę :
Człowiek to z charakterem i ma tą odwagę ,
Gdzie trzeba ostro zganić kłamstwo , fałsz i blagę .
Arkana naszej pracy zna on i prawidła ,
Jak inni swej władzy nie włazi bez mydła .
Spraw naszych nieugięty rzecznik i obrońca
Jest z nami od początku ? niech będzie do końca !
2 . Wysokie sam o sobie ma wielce mniemanie ,
Do dyskusji na każdy temat chętnie stanie.
Nie obca mu jest żadna najzawilsza sprawa ,
Specjalność wypiek chleba i znajomość prawa .
Bolesław Kondratowicz ? drużynowy drugi ,
W stosunku do plutonu ma także zasługi ,
On życie towarzyskie wśród kolegów krzewi ,
Sekundują mu dzielnie Leśku , Kurc , Dziedziewicz.
W rezultacie karciany hazard srogi
?Dzieduszkę ? Mrowelskiego postawił na nogi .
Za to biedny Dziedziewicz ? ongiś smakosz wielki ,
Zamiast mleczka ? zmarznięte je dziś kartofelki ,
I z wielkim niepokojem listonosza czeka ,
By czym prędzej znowu przegrać nowy z domu przekaz.
3 .Pierwszy jest w każdym dziele , pierwszy w każdej sprawie
,
Pierwszy w trudzie najcięższym, dyskusji , zabawie .
Pierwszy strawę podzieli , pierwszy chleb pokraja ,
Pierwszy ciebie pochwali , pierwszy ciebie złaja .
Pierwszy w ciężkiej potrzebie , czy to dniem , czy nocą
,
Poda rękę życzliwą , przyjdzie Ci z pomocą .
Bezpośredni i prosty , arbitralny trochę ,
Pierwszy Cię znienawidzi , pierwszy Cię pokocha .
Każdy drobiazg , błahostka zdoła go zachwycić ,
Przez drobnostkę potrafi obrzydzić Ci życie .
Realista : nie lubi romantycznych wzlotów ,
Słowa swoje ? swym czynem zawsze poprzeć gotów .
Któż to taki ? ? niejeden z Was , nowych zawoła -
My , starzy, dobrze wiemy ? to nasz Kurc Mikołaj
!
Nie tak ? in illa tempore ? bywało . . . . .
Mówiono nam , gdy wojna jeszcze trwała sroga ,
Że każdy kloc dla państwa ,jest ciosem we wroga .
Byliśmy wtedy liczni , silni ,dzielni , twardzi ,
Ot można by powiedzieć , drugi pluton gwardii .
Nie było markieranctwa , nie było wykrętów ,
Wypełnialiśmy normy na dwieście procentów .
Aż miło było patrzeć , kochani rodacy ,
Na naszych stachanowców , entuzjastów pracy .
Dziś rozsypał się pluton w różne świata strony ,
A reszta się wykańcza -?kto nie wykończony .
Po trudach ponad siły w końcu pozostała
Ledwie zdolnych do pracy ? ludzi garstka mała .
Gdzie nasi towarzysze , gdzie jest stara wiara
-
Opowiedzieć kolegom dzisiaj się postaram .
x
Jeden z pierwszych , co sprytnie uśmiech losu złowił
?Politruk" naszej roty ? Pan Radziwinowicz ,
Tak wytrwale obijał protektorów progi ,
Aż puszczono do domu , bo mu spuchły nogi .
Chciał jechać razem z nami , ale nas wyprzedził ?
Choć ruszył jeszcze w sierpniu ? dotychczas wciąż siedzi.
x
Nie doczekał do zimy Stanisław Dolata ,
Wyzwolił go z tych lasów ? kiszek ostry katar .
Też do domu nie trafił , choć czas płynie długi ?
Czeka i smętne listy pisuje z Kaługi .
x
Nie dobiegnie wraz z nami do ostatniej mety ,
Również ? szef ? Ostaszewski ? Wielki Mistrz Repety ,
Budowniczy ziemianek , jak wieść o nim niesie ,
Stawia metry , nieborak , gdzieś w Kluczowskim lesie
,
I pasa zaciskając , sławi dawne czasy ? Dziadzi Saszy
? .
x
Nie widać w dzień w ziemiance , choć na noc przyłazi
Mały Miecio Puciata ? on że Wielki Łazik ,
Według nowego zaczął nie dawno żyć planu ,
Odkąd ich wielką miłość zdradził płochy J a n u
s z .
x
Nie krzyczy na sierżantów , jak dawniej na placu
I dzisiejszy ?dniewalny" ,nasz Pionkowski Wacuś ,
Nie widać go , nie słychać , siedzi gdzieś w kąciku
I dalej swoje zupki warzy na piecyku .
x
?Ambasador ? Piotrowski i Leśkiewicz Tadek ,
By uniknąć prac ciężkich też znaleźli radę .
Spokojnym nurtem życie im w tartaku płynie ,
Drzemkę Tadzia bajkami rozpędza inżynier
Biegły we wszystkich sprawach i wielkich i małych
Puszczać wodze fantazji można przez dzień cały .
W ten sposób globtrotter ? encyklopedysta
Z braku encyklopedii w tych lasach korzysta .
x
W kuchni stoi przy drzwiach ? nikogo nie puszcza
Znawca spraw erotycznych ? ? dniewalny ? Matuszczak .
Zasłuchanym kucharzom opowiada bzdury ,
U której jest zwyczajnie , a w poprzek u której .
x
? Naddniewalny ? Dajnowski ? Eminencja szara ,
Z matni , w któreśmy wpadli wydobyć się stara .
Tymczasem , gdzieś w ? sanczasti ? nad sposobem duma
Jak by dowieść lekarzom ,że już dawno umarł .
x
Zdradził ? szeik ? Wotawa swoje ?alibaby",
Łazi dziś po ziemiance chory , dziwnie słaby ,
Swej roli stachanowca do końca nie sprostał ,
Pozbył się swych ambicji i ?dniewalnym ? został .
x
? Hrabia ? Zbigniew Karczewski ? ten dzisiejszą modą
,
Zrzuciwszy pychę z serca ? został woziwodą .
Złośliwi wnet puścili o nim wieść niemiłą ,
Że uciekłszy od pluskiew , sypia dziś z kobyłą .
x
Także Romuś Mrowelski ? nie wiem z jakiej racji ?
Na ładunek wagonów cennych sił nie traci ,
Przez dzień cały nie złażąc z Madejowej pryczy
Kilku głupców w pokera nieustannie ćwiczy .
Ile Mistrz od frajerów już forsy wydoił ?
Wie jeden ?szeik , co Romcia i karmi i poi .
Popłynął już u niego Kuc , Dziedziewicz płynie ,
Popłynie Kondratowicz , Lesku i Życiniec .
Nie ominie , wierzcie także tęgo chłosta
I naszego ? szatana ? - Władka Dobrogosta .
Dosyć będzie jednak o tym ? mój udział skończony ,
W tej sprawie ? a o graczy niech się martwią żony ,
Bowiem o nich od dawna takie gadki krążą ,
Że przysyłać pieniędzy mężom nie nadążą.
Na zakończenie parę strof o pożegnaniu naszego
?sierżanta" ? d-cy plutonu ,o przezwisku ? Pajac ?
P o ż e g a n a n i e ? P a j a c a ?
Spadł nagle , jak grom z nieba , zniknął , jak kamfora
,
Bowiem ? ?dłużej klasztora , niżeli przeora ? .
Swą pamięć o nim pluton w tych słowach utrwali :
?Liubow była bez radosti ? rozłuka bez pieczali ? .
Ja w miej wykwintnej formie pożegnam ? Pajaca" :
Idź sobie do stu diabłów ? idź ? i nie wracaj !
Malejcha , listopad 1944 r S k
o r w i d .
Autorem całego zbiorku wierszy jest pan Skorwid,
imienia nie pamiętam. Wiersze te przekazywałem w listach do domu, które
zachowały się w całości. Niestety po powrocie, nie udało się mnie odnaleźć
pana Skorwida, z którym służyliśmy w jednym plutonie, w I batalionie, na
27 kilometrze.
Piosenka śpiewana na melodię : ?Oj, Ludwiko . . . ?
Oj wesoło, tu życie płynie w koło,
Czy ty ?kiwasz" na maszynie, czy piłujesz,
?Gruzisz" wagon, albo drogi reperujesz..
Oj wesoło tu życie płynie w koło.
Kto nie był w lesie ten ?durak",
Nie wie co życia smak .
Śpisz, a noc tak bardzo krótka,
Już Wałodzia gra pobudka,
A ?dniewalny" głośno wrzeszczy, że ?podjom".
Zaraz będzie umywanie,
?Pomkomwzwod" ciebie wygania,
Wylatujesz ty z ziemianki, tak jak grom,
Zjesz śniadanie, masz ochota
Wtedy ruszyć na robota.
Już na ciebie krzyczą ?pulej wyletaj ?.
A w niedzielę, dzień ?wychodnyj",
Będzie koncert, nowy, modny,
Będzie życie, będzie radość, będzie raj .
Refren : Oj wesoło, tu życie płynie w koło
. . . . . .
Wrócisz z pracy, wszyscy znacie
Będzie wnet ?politzaniatie" ,
Albo z pół godziny ćwiczyć ?strajawoj",
Potem tak jak w restauracji
Gra orkiestra do kolacji,
Za godzinę będzie sygnał na ?odboj".
Wczoraj poszedł do ?sanczasti",
Doktor mnie przyłożył maści.
Potem był podniosłszy jakiś wielki krzyk,
Dał lekarstwa mnie z pół szklanki,
Jutro będzie stawiał bańki,
A pojutrze będa zdrowy ja jak byk.
Refren : Oj wesoło, tu życie płynie w koło . . .
Na nadużywanie rusycyzmów , jak i kaleczenie naszej polskiej mowy, powstał wiersz :
powrót do :
str.głównej
| spisu
treści witryny | spisu
treści ,,Karty...''|