Janusz Hrybacz - "Zawisza"
Karta dziejów wileńskiej
i nowogródzkiej Armii Krajowej
P l u t o n d z i e w c z ą t
Przez dłuższy czas autorowi nie udawało się uzyskać relacji choćby jednej z naszych dziewcząt, które dzieliły z nami los rozbrojonych żołnierz AK. W prawdzie w paru relacjach, były wzmianki o obecności naszych dziewcząt, które były z nami w Miednikach, a następnie Kałudze, ale brakowało relacji bezpośredniej. Dzięki pomocy Kolegi Janusza Bohdanowicza udało się wreszcie uzyskać taką relację, którą w całości przytaczam w tej pracy.
-----------------------
K a z i m i e r a P a r a d o w
s k a - urodz. 26.01.1923 r w Wilnie
Sanitariuszka 2 Brygady ?Wiktora", ps.
? Kaźka"
Nasza Brygada została rozbrojona 17 lipca 1944
r. we wsi Rakańce, wczesnym rankiem. Tak więc po radosnych przeżyciach
zwycięstwa nad okupantem, po tryumfalnej defiladzie w Nowej Wilejce, gdzie
na wszystkich domach łopotały polskie flagi, a tłum mieszkańców wiwatował
na naszą cześć, stanęliśmy wobec pytania ? Co dalej ? A dalej uformowali
nas ? nasi sojusznicy w czwórkową kolumnę, obstawili konwojem z bagnetami
na broni i popędzili.
Upał stawał się coraz dokuczliwszy, a my bez
jedzenia i picia brnęliśmy piaszczystą drogą w nieznane. Dzień się kończył,
kiedy zaczęliśmy wchodzić w średniowieczne mury - dawnego
zamku w Miednikach Królewskich. Policzono
nas i rozlokowano w ogromnych stodołach. Sanitariuszki otrzymały domek
z pięterkiem, z poleceniem urządzenia w nim ambulatorium. Byłyśmy bardzo
zmęczone i gdzie która stała, tam padła na podłogę i zasnęła. Na drugi
dzień zobaczyłam jak wielu nas było ? stodoły zapchane, pod stodołami leżeli
gęsto nasi chłopcy, zabrakło wszystkim miejsca pod dachem. Obok naszego
sanitariatu, w małym domku stłoczono oficerów. Naprzeciw sanitariatu chłopaki
urządzili kuchnię, na świeżym powietrzu, choć tuż niedaleczko inna grupa
kopała długi i głęboki dół na latrynę, która bardzo szybko już przelewała
się i dawała znać zapachem o swoim istnieniu.
W sanitariacie, w pokoju od wejścia
na lewo urządziłyśmy izbę przyjęć i salkę opatrunkową,
na prawo ? nasze spanie. Na pięterku ulokowali
się lekarze. Kierownictwo sanitariatu objął dr ? Jan" ? Ginko, wspaniały
człowiek, serdeczny kolega. Wszystko było na jego głowie. Po paru dniach
pracowałyśmy jak w prawdziwym szpitalu. Na ?opatrunkowym" prym wiodły dwie
doświadczone pielęgniarki ? wysokie, smukłe dziewczyny ? starsze od nas
? nazywaliśmy je ? Haliny i Sulimy", bo każda z nich pracowała za dwie,
albo i więcej. Ciche, delikatne. Rano i przed spaniem, przed barakami odbywały
się apele i na komendę dr Ginko ? ? Do modlitwy" ? odmawiałyśmy pacierz
i śpiewałyśmy ? Wszystkie nasze dzienne sprawy: i ? O Panie, któryś jest
na niebie". Niosła się ta pieśń modlitewna ? daleko, wysoko, aż do nieba.
A potem nie można było usnąć - Co z nami będzie ? Co zrobią z nami
?
Traciłyśmy rachubę czasu, pojawiało się przygnębienie.
Aż pewnego dnia sowieckie władze obozu zarządzają mityng. Przyjechali
polscy oficerowie. Mundury ich były polskie, ale bardzo słabo mówili po
polsku. Werbowali do Armii Berlinga. Nasi żołnierze wołali : "Wypuście
gen. Wilka, my chcemy Wilka, Wilka ! Oficerowie opuścili nasz obóz, a my
długo i ładnie śpiewaliśmy nasze partyzanckie, harcerskie i legionowe pieśni.
Podnieśliśmy się na duchu. W niedzielę nasi kapelani odprawili mszę św.
i udzielili nam absolucji.
Jesteśmy gotowi znowu iść w nieznane. W sanitariacie
zrobili nam rewizję i wyprowadzono za ogrodzenie obozu. Tam wyruszyły kolumny
naszych chłopaków, a nam na łączce urządzono drugą rewizję. W końcu, czwórkami
idziemy piaszczystą drogą, mijając żegnające nas wileńskie brzózki. Docieramy
do stacji Kiena, gdzie czekały nas bydlęce wagony.
Pada komenda : ? Na kolana". Klękamy przed
wagonami, w środku składu pociągu i po drewnianej pochylni - wchodzimy
do naszego wagonu. Robi się bardzo ciasno i kiedy drzwi zostały zamknięte
? jest duszno. Cała podłoga wagonu zajęta, dziewczęta leżą jedna obok drugiej.
Z lewej strony wagonu jest szeroka na wzrost człowieka półka. Umieściłam
się pod samym okienkiem, obok mnie jedna z milszych dziewcząt Ada.
I tak z przygodami upływała nam podróż. W Mińsku uprosiłyśmy naszych konwojentów
pozwolenie ? na noszenie wody do męskich wagonów. Dostałyśmy wiadra i nosiłyśmy
wodę chłopcom na każdym postoju. Przywództwo w naszym ? cupe" ? objęła
Sabina Kalinowska, wspaniała dziewczyna, opiekuńcza, odważna.
Którejś nocy ? nasz pociąg zatrzymał
się. Usłyszeliśmy wojskową orkiestrę marsze i o dziwo krakowiaka. Wyładowaliśmy
się ! Okazało się, że w męskich wagonach są chorzy na czerwonkę. U nas
też ? chorują Halina i Sulima. Obie zostały zabrane do szpitala w Kałudze.
Na jutro 15 dziewcząt i ja ? dostałyśmy polecenie
urządzenia szpitala chorym. Zaprowadzono nas pod konwojem do jakiegoś baraku
? umyłyśmy go ? z przerażającego brudu i urządziłyśmy dwie sale. Jeszcze
podłogi dobrze nie wyschły, jak zaczęli napływać chorzy. Każdy z kocem
pod bok i drugim do przykrycia się. Przybyli też nasi lekarze, oczywiście
dr Ginko i inni. Ze mną pracowali dr Rymian, dr Tymiński i dr Pimpicki.
Po pierwszym dniu pracy ? wróciwszy do koszar
? dowiedziałam się, że suterena, w której nas zainstalowano ? nosi nazwę
? wtaraja minamiotnaja rota"( 2. kompania moździerzy)
Po dwóch tygodniach, szpital został zlikwidowany.
Miano nas szkolić jako kierowców, ale nie było samochodów do nauki jazdy,
ale przez krótki okres dysponowałyśmy ogromnym traktorem, do którego należało
takim małym osobom jak ja ? wchodzić po drabinie. Kierownica była rozmiarów
jak duża balia. Brakowało rąk aby ją ująć. Odmówiłyśmy tej nauki. Zaczęła
się ? strajawaja podgatowka" (musztra). Pewnego dnia zaprowadzono
nas do łaźni, nasze ubrania zabrano do dezynfekcji, a nam po kąpieli wydano
sowieckie mundury.
Za parę dni kazano przyszyć do furażerek sowieckie
gwiazdki. Na znak protestu tego dnia nie przyjęłyśmy posiłków. Wtedy oni
wsadzili na ? odwach" Sabinę i Ignasię ? do czasu aż założymy gwiazdki.
Na następny dzień nasi chłopcy dostali również gwiazdki. Do ich założenia
zostali przymuszeni różnymi szykanami.
Teraz od rana do obiadu dostawałyśmy ? w kość"
intensywną musztrą i innymi ćwiczeniami.
Przygotowywano nas do jakiejś parady. Okazało
się, że szykowano nas do uroczystości złożenia przysięgi wojskowej. Tu
nastąpiło stanowcze odmówienie przez wszystkich chłopców i dziewcząt. Nie
pomogły żadne perswazje, prośby, ani groźby. Było to ogromne zaskoczenie
dla naszych sowieckich dowódców. Nastąpił radykalny przełom. Zabrano nam
nowe umundurowanie, wydano jakieś ?podarciuchy". Nas dwoma ciężarówkami
wywieziono do pracy na ? podsobnoje chaziajstwo". Był już wrzesień, pracowałyśmy
przy kopaniu kartofli, a nawet budowaliśmy świniarnik i stodołę. Stodoła
okazała się ponad nasze siły. Była to budowla dużą, wysoka, a materiał
budowlany ? to stare podkłady kolejowe, jako zaprawa glina wymieszana z
końskim nawozem i zgrabionymi liśćmi. Było zimno, padał dokuczliwy deszcz.
Odmówiłyśmy pracy. Czekała nas kara, ale w Kałudze zabrakło w koszarowej
kuchni kapusty ? skierowano nas na olbrzymie pole z tą jarzyną. Głowy
kapusty były duże, dorodne i ciężkie, po nocnych przymrozkach oblodzone,
noże do wycinania byle jakie, już po południu miałyśmy na dłoniach krwawe
pęcherze, które przy pracy pękały i sprawiały dotkliwy ból. W szałasach,
w których spałyśmy, pod jednym kocykiem, na gołej trawie ? nie można było
usnąć. Zmarznięte, niewyspane ? zapadałyśmy na zdrowiu.
Postanowiłyśmy nie wyjść do pracy, jeżeli
nas nie ulokują w jakimś ludzkim pomieszczeniu. Naszymi dowódcami byli
dwaj lejtinanci ? oni wysłuchawszych naszych protestów- pięknie mówiła
po rosyjsku, jedna z naszych koleżanek ? Wiosenka". Była to osoba około
40 lat, z zawodu felczer, jej rzeczowa argumentacja ? została przyjęta
i na czele z naszymi opiekunami udałyśmy się do zabudowań kołchozowych.
Na nasz widok pozamykały się wszystkie drzwi, ale jest takie zaklęcie,
które je kolejno otwierało. W ten sposób do każdego domostwa została wepchnięta
czwórka polskich dziewcząt. Odżyłyśmy ? w domach było ciepło i czysto !
Pod koniec miesiąca, przybyły dwie ciężarówki,
a na nich nasi żołnierze, którzy przyjechali nas ? wyzwolić". Nasz lejtinant
Szaścin ? odczytał na kapuścianym polu rozkaz dzienny, podając informację,
że kobiety zostają zwolnione z obozu i mają być odesłane do miejsca zamieszkania
(żytielstwa). Szalałyśmy z radości ! Tylko nasz ?starszyna", powiedział
:
? Ja też się cieszę z wami, ale myślę, że
lepiej Wam tutaj, bo o tym wie cały świat. A w Wilnie przyjdzie ktoś ?
co powie chodź z nami i wtedy już nikt o tym nie będzie wiedział".
Jego słowa okazały się prawdziwe ? prawie
wszystkie sanitariuszki i łączniczki, które wróciły z Kaługi ? zostały
w Wilnie do końca 1944 r. aresztowane. Wiele z nich otrzymało wieloletnie
wyroki, a losy ich były bardzo różne.
W Kałudze było nas 48 kobiet. Wiele
już z nich nie żyje. Wspominam je z bólem serca. Przede wszystkim Sabinę
Kalinowską ? Korejwo, która patronowała nam do ostatnich dni swego życia.
Zofia Rykowska-Cholewina ? ur. 22.01.1925 r.
w Modlinie, łączniczka I batalionu ?Zycha",
następnie IV batalionu
?Ragnera" 77 pp AK,
ps. ?Zosia", ?Ewa".
Do 1945 r. mieszkała w Wilnie na Zwierzyńcu.
Ojciec brał udział w wyprawie na Kijów w 1920 r. W 1940 r. zmarła
jej matka. Od 194l r. angażowała się w pracę
konspiracyjną, jej szefową była
Zosia Dąb-Biernacka.
Po wsypie musiała opuścić Wilno, wyjechała
do Szczuczyna i tam trafiła do batalionu ?Zycha", a następnie do batalionu
?Ragnera". Po rozbrojeniu osadzona została w Miednikach, a następnie wywieziona
do Kaługi, figurowała tam pod fałszywym nazwiskiem Orzecka. Po zwolnieniu
z Kaługi ukrywała się w Wilnie przed poszukującym ją NKWD. Wreszcie wyjechała
do Polski i osiedliła się w Sopocie. Tu zdała maturę
i wyszła za mąż. W latach osiemdziesiątych zaangażowała się w ruch ?Solidarności".
Jej wnuk, urodzony w dniu rejestracji NSZZ ?Solidarność", za ojca
chrzestnego miał Lecha Wałęsę. Do 1999 r. pracowała jeszcze jako
bibliotekarka.
W obszernym artykule pod tytułem ?Kaługa"
opisała dzieje dziewcząt osadzonych w obozie w Miednikach, uciążliwy przejazd
do Kaługi, perypetie w czasie odbywania służby w 361 zapasowym pułku
piechoty, wreszcie powrót po zwolnieniu do Wilna. W zakończeniu
artykułu napisała:
?Zanim każda z nas pojechała w swoje strony,
gdyż nie wszystkie byłyśmy z Wilna ? umówiłyśmy się spotkać przed
Katedrą. Następnego dnia na placu przed wileńską katedrą, mieszkańcy mieli
niecodzienny widok. Spotkanie 50-ciu kobiet i dziewcząt, ubranych ni to
po wojskowemu, ni to po cywilnemu, każdą nadchodzącą witające okrzykiem
?pożałować" i przeciągłym ?ooo!" Rozeszłyśmy się, przyrzekając spotkanie
po wojnie w Miednikach. Niestety, nie było spotkań, ani nie było Miednik,
zabrakło i Wilna".
Zaświadczenie jednostki wojskowej : Poczta
polowa 36990 wydane Zofii Orzeckiej ( Zofia Rykowska), że została
rozkazem z 23.09.44 r. zwolniona z armii i udaje się do miejsca zamieszkania.
Takie dokumenty dostały zwolnione dziewczęta z Kaługi.
* wg Zofii Rykowskiej -Cholewy
powrót do : str.głównej
| spisu
treści | spisu
treści ,,Karty ...''