Gospodarstwo pomocnicze pułku
Pułk posiadał własne gospodarstwo rolne, leżące
około 25 km. od Kaługi. Zwano je ?podsobnoje chaziajstwo". Już od sierpnia
wysyłano tam do prac polowych naszych chłopców. Jedną z pierwszych była
część roty automatnoj III batalionu, która pracowała z kosami i grabiami
przy sprzątaniu jarych zbóż. Pracy było więcej, bo pobudka była już o 4,
a kończono o 18. Ale wyżywienie było znacznie lepsze. Nie żałowano ziemniaków
i jarzyn, a za śledzie i cukier można było kupić mleko, a nawet czasami
i masło. To też delegowani do tej pracy uważali się za szczęśliwców, naturalnie
decyzja kto ma być skierowany do tych robót zależała od dowództwa.
Gospodarstwo miało odpowiednie pomieszczenia
z narami, byli też tam odpowiedni podoficerowie, kierujący robotami . W
wielu ankietach, jak i wspomnieniach są wzmianki o pracach wykonywanych
w gospodarstwie: zbiory ogórków, kiszenie kapusty itp. Zawsze były
to lepiej oceniane pobyty, dające możliwości poprawy
wyżywienia.
Trzeba naszym przyznać, dowództwo chcąc
zwiększyć ilości ziemniaków, kapusty, czy ogórków w kotle, użyczało okolicznym
sowchozom i kołchozom naszej siły roboczej, której dotkliwy brak odczuwały
te gospodarstwa. Czasami były to doraźne potrzeby, jak np. grupa III batalionu
pracowała w pobliskim kołchozie za słomę do naszych sienników. Pracujący
żołnierze otrzymywali dodatkowy posiłek, bez chleba, którego nawet
w kołchozach odczuwało się dotkliwy barak.
Po paru tygodniowym chłopcy wracali do koszar
w Kałudze.
W jednym ze wspomnień - /Zbigniew Roguski/ jest wzmianka
o takim pobycie: ?Najpierw trafiłem na ?podsobne chaziajjstwo", należące
do naszej jednostki, gdzie mieliśmy wykonywać pracę przy wykopkach ziemniaków.
Zrobiono zbiórkę wywołując fachowców do różnych prac, reszta do kopania
ziemniaków. Zgłosiłem się do powożenia wołów. Woły były już zaprzężone,
zapytałem kołchozowego chłopaka: - ? A gdzie są lejce ?" Chłopak uśmiechnął
się i powiedział ? Lejce są niepotrzebne, jeżeli chcesz skręcić w prawo,
dotykasz patykiem prawego woła i ,mówisz ? Sub !", jeżeli w lewo ? dotykasz
lewego woła mówiąc ?Sobe" I mimo, że nigdy tego nie robiłem, przez ponad
tydzień woziłem wołami ziemniaki z pola . Jedzenie się na tyle poprawiło,
że na obiad mieliśmy gęstą zupę z jarzynami, choć jałową, ale do syta.
Grupa naszych chłopców, która pozostała w Kałudze,
wykonując różne prace, między innymi obsługująca również pułkowe gospodarstwo
rolne. Od lewej stoi (drugi) Zygmunt Zielonko.