Oflag IXC MOLSDORF to obóz jeńców wojennych
Wehrmachtu - oficerów AK - kobiet.
Umowa kapitulacyjna Powstania uznawała wszystkich
Powstańców , tak mężczyzn, jak kobiety, za żołnierzy regularnej Armii Polskiej,
a więc zobowiązywała do traktowania ich jak jeńców wojennych
zgodnie z ustaleniami Konwencji Genewskiej. Przewidywała umieszczenie ich
w obozach, odpowiadających Stalagom dla szeregowych, a Oflagom dla oficerów.
W praktyce stalagi od oflagu nie różniły się ani rodzajem transportu, ani
pomieszczeń, ani wyżywieniem, a jedynie możliwością zatrudniania jeńców.
Szeregowe mogły być kierowane do pracy w niemieckich zakładach przemysłowych
( z wyjątkiem przemysłu zbrojeniowego), oficerowie zaś były z tego przykrego
obowiązku zwolnione. Przysługiwał im również przywilej obecności
w obozie ordynansów - jednego na dziesięciu oficerów.
ORDYNANS -
jakie to jednoznacznie negatywne skojarzenie. Na myśl przychodzi
postać dzielnego wojaka Szwejka , ordynansa pana
Oberleitnanta Lukasza , wygranego w karty od Feldkurata Katza, wykonującego
uwłaczające godności ludzkiej osobiste usługi, Przecież i w wielu polskich
rodzinach wojskowych przed wojną bywali ordynansi , czasami pozbawieni
szacunku, ot tacy ,,Jasie - Zielone Ucho".
W sytuacji,
kiedy zaistniała szansa , że w oflagu warunki życia będą znośniejsze,
a tak zwane ,,ordynanski" będą zatrudniane przez Niemców tylko przy pracach
pomocniczych w obozie, Komendantka WSK mjr. AK Maria Wittekówna ,,MIRA"
, oraz jej sztab, które jeszcze w czasie Powstania przygotowały plan organizacji
obozów jeńców wojennych kobiet, zdecydowały, że ordynansami w oflagu będą
ochotniczki najmłodsze, najsłabsze, a także członkinie rodzin kobiet -
oficerów, by stworzyć im możliwości ochrony, opieki i wspólnego przebywania
Na podstawie umowy
kapitulacyjnej wyszło z Warszawy do niewoli około 3000 kobiet - żołnierzy
AK, w tym około 400. oficerów. Wywieziono je z Ożarowa do różnych, już
istniejących obozów jenieckich, by w ciągu paru miesięcy do końca 1944
roku zgromadzić kobiety - szeregowe w Stalagu VIC Oberlangen, zaś kobiety
- oficerów w tzw. Oflagu IXC Molsdorf. Nie wszystkie kobiety - szeregowe
trafiły do Oberlangen, tak jak nie wszystkie kobiety - oficerowie
do Molsdorfu. Wiele z szeregowych pozostało np. w szpitalu jenieckim Stalagu
IVB w Zeithain, wiele skierowano już wcześniej ze Stalagu IVF Altenburg
na tzw. Arbeitskommanda do Drezna, Radebergu i innych miejscowości. Spośród
kobiet - oficerów już w Warszawie wyznaczono grupę wybitnych instruktorek
WSK, których zadaniem było utajnienie swych oficerskich stopni i pozostanie
w Stalagu, by tam zorganizować ponad dwu i pół tysięczną grupę młodych,
nieprzywykłych do wojskowego rygoru kobiet, w społeczność żołnierską.
Ogółem w tzw. Oflagu IXC Molsdorf.
znalazło się około 380 oficerów , 38 szeregowych - ordynansów i 3
dzieci. Używam tu określenia tzw., gdyż warunki przetrzymywania w nim nie
różniły się niczym od stalagu. Mały 400-osobowy obóz, stanowiący część
obozu koncentracyjnego Buchenwald, przeznaczony dla więźniów tego obozu,
budujących autostradę, usytuowany na dnie wyschniętego jeziora. Teren,
na którym przebywali Niemcy, a więc magazyny, kuchnie , oraz inne
pomieszczenia, wybudowano na palach poza drutami.
Ta część obozu, poza drutami, była miejscem,
gdzie pod nadzorem wachmanów mogły pracować ,,ordynanski ,,.
Znam nazwiska i pseudonimy
tylko 9 ,,ordynansek", tych właśnie ,które przybyły z Bergen - Belsen:
Barbara Fijewska ,,PUK", aktorka ,tancerka (1919)
Jadwiga Chruściel ,,KOZACZEK", uczennica (1928).
Maria Witkowska ,,ISIA", uczennica (1930)
Irena Potters-Wasiutyńska ,,IRENA", aktorka (1908)
Helena Ledno-Wasiutyńska ,,HELENA", urzędniczka (1908)
Elżbieta Blichewicz ,,ELA" ,urzędniczka (1908).
Janina Januszewska ,,NINA", studentka.(1927)
Zofia Strusik ,,ZOFIA", uczennica ( 1927)
Krystyna Szulc ,,KRYSIA", urzędniczka (1924).
Po 55 latach udało mi się odnaleźć adresy
dwóch z nich: Basi Fijewskiej w Domu Aktora Weterana w Skolimowie
i Jadwigi Chruściel w Nowym Jorku. Barbara Fijewska tancerka i aktorka,
to szeregowa AK ,,PUK", w Powstaniu Warszawskim łączniczka III. Zgrupowania
,,KONRAD", Jadwiga Chruścielówna, uczennica, to szeregowa AK ,,KOZACZEK",
łączniczka Obwodu Śródmieście. Obydwie przebyły ten sam szlak jeniecki:
obóz przejściowy Ożarów, StalagXIB Fallingbostel - Bergen Belsen i wybrały
status ordynansa, by znaleźć się w Oflagu IXC Obydwie dawne
,,ordynanski" wypowiadały się chętnie na temat swych przeżyć i pracy w Oflagu
Molsdorf.
Oto wypowiedź Basi:
,,Przywieziono nas do Molsdorfu
w dniu Bożego Narodzenia 1944 r. Zamieszkałyśmy w jednym z baraków, takich
samych, jak te, w których mieszkały kobiety - oficerowie. Praca nasza polegała
na tym, że na wezwanie Niemców grupa ordynansów przechodziła na teren poza
drutami, gdzie znajdowały się magazyny i kuchnia. Musiałyśmy przygotowywać
jarzyny, a więc marchew i brukiew, do gotowania. Najcięższą pracą było
mycie tych jarzyn w lodowatej wodzie. Marzły nam strasznie ręce. Chodziłyśmy
jednak do tej pracy chętnie, gdyż mogłyśmy jeść te jarzyny, a nawet przynieść
trochę koleżankom do obozu. Zwykle było więcej chętnych, niż potrzeba.
Nie pracowałyśmy w kuchni ,natomiast musiałyśmy przynosić do obozu przygotowaną
żywność: kotły z zupą, napój i suchy prowiant. Czasami pomagali nam donieść
do bramy te ciężary jeńcy włoscy, którzy obsługiwali Niemców.....Ciężkie
garnki z zupą i inny prowiant donosiłyśmy tylko do bramy tej części obozu,
gdzie przebywały kobiety-jeńcy, Tam przejmowały to wszystko oficerowie,
którym nie wolno było wychodzić za bramę. Żeby nam ulżyć same niosły
całą żywność do baraków, gdzie dzieliły ją na mniejsze porcje. My, ordynansi
, jadałyśmy nasze posiłki ze wspólnych z oficerami kotłów, w takich samych
ilościach i w takich samych barakach, jak oficerowie. Chodziłyśmy też do
miasteczka Arnstadt, oddalonego o 2-3 km od Molsdorfu pod strażą wachmana
po listy i paczki. Szłyśmy bardzo chętnie, gdyż był to długi jakby spacer
poza drutami na wolności. Mimo pracy nie byłyśmy nigdy tak zmęczone, żeby
nie brać udziału w nauce lub w zajęciach artystycznych."
.
Te słowa Basi przypomniały mi , ile chwil radości i i wytchnienia od przygnębiającej
rzeczywistości zawdzięczałyśmy grupie utalentowanych aktorek, które znalazły
się w obozie. A były to znakomite artystki scen polskich: Jadwiga Kurylukówna
,,KUMA", Maryna Buchwaldowa ,,MARYNA", Olga Żeromska ,,OLGA", Irena Brzezińska
,,KORA", Irena Wasiutyńska ,,IRENA", śpiewaczka operowa Aniela Cywińska ,,ANIELA",
no i nasza najmilsza Basia Fijewska ,,PUK", duszek leśny, pełen pomysłów
i radości w tanecznym ruchu...w czasie występów na zaimprowizowanej ,,scenie"
w baraku, gdzie ,,widownia'' siedziała na piętrowych pryczach .Ale Basia
to nie tylko tancerka, ale prawdziwa aktorka, niezapomniana w ,,Sędziach"
Wyspiańskiego, kiedy w roli Joasa płakała prawdziwymi łzami i wzruszała
nas także do łez. Nasze aktorki nie dysponowały żadnymi tekstami
drukowanymi do swoich występów. Pracowicie spisywały słowa z pamięci, by
uzyskać pieczątkę ,,Gepruft" od niemieckiej komendantury obozu, a także
umożliwić opanowanie tekstu amatorkom, które chętnie brały udział w przedstawieniach.
Wystawiły między innymi Sceny z ,,Wesela" Wyspiańskiego, z Żeromskiego ,,Uciekła
mi przepióreczka". Z recytowanych przez nie wierszy niezapomniana
była ballada Kazimierza Przerwy_Tetmajera ,,O Janosiku i hrabiance
Szalamonównie Jadwidze" w wykonaniu Maryny Buchwaldowej. Pomysły na stroje
zdumiewały nas. Skąd się wziął strój harnasia dla Janosika, albo stroje
gości z ,,Wesela"? Rachela miała cudowny koronkowy szal na ramionach, Czarodziejką,
która tworzyła nastrojowe dekoracje nie wiadomo z czego , była Lidia Grzędzińska
,,LIDKA". Muzykę do sztuk i tańców przygotowywał nasz
chór , prowadzony przeze mnie, Janinę Kulesza ,,URSZULĘ". Nie było przecież
żadnych instrumentów muzycznych. Śpiew chóru był jedynym akompaniamentem
, chociaż często były to pieśni bez słów.
Basia Fijewska mówi dalej:
,,Nigdy
ordynansi nie wykonywały żadnych usług osobistych dla kobiet - oficerów.
Byłyśmy takimi samymi jeńcami, jak one. Mieszkałyśmy w takich samych barakach,
jadłyśmy z tych samych kotłów. Nie było między nami żadnego wojskowego
sposobu zachowania się, nawet salutowania. Pozdrawiałyśmy się jak zwykle
w życiu służbowym, czy towarzyskim. Wewnątrz obozu byłyśmy nie ordynansami,
lecz młodszymi koleżankami. Nie spotkała mnie nigdy żadna osobista przykrość
ze strony kobiety - oficera"
Jak wspomina czas przebywania w oflagu Molsdorf
druga z ,,ordynansek" Jadwiga Chruścielówna ,,KOZACZEK"? W swoim
liście do mnie tak napisała:
,,Przeżycia
nasze pozostały nam bardzo żywo w pamięci, tak samo jak mile wspominałyśmy
nieraz Panią i to, co Pani nam wszystkim dała, ucząc piosenek i podtrzymując
nas wszystkich na duchu swoją energią i pogodą. Nawiązując do listu Pani
to właśnie taki stosunek, jaki Pani miała do nas, ,,ordynansów", cechował
wszystkie kobiety-oficerów. Między nimi znalazłyśmy opiekunki, nauczycielki,
koleżanki i troskliwe starsze panie". ... ,, Wszystkim było
wiadomo, że wybrane byłyśmy jako najmłodsze albo najsłabsze w celu uchronienia
nas, a nie do posługiwania nikomu."...
... ,, Według moich wspomnień panowała równość, koleżeństwo i wzajemna współpraca
wśród kobiet-jeńców. Pamiętam wspólne rozmowy, odczyty, przedstawienia
, próby chóru, w których brały udział wszystkie mieszkanki obozu. My, młodsze,
korzystałyśmy dodatkowo z wiedzy i dobrych chęci nauczycielek, lekarek,
aktorek, dzielących się hojnie swoimi umiejętnościami i talentami. Z tamtego
okresu mojego życia wyniosłam bardzo budujące wspomnienie współżycia z
gronem osób na wysokim poziomie kulturalnym, ideowym i prawdziwie ludzkim."
...
,,Tę
opinię dzieli moja siostra, z którą nieraz wspominamy z podziwem tak poszczególne
osoby, jak i ogólnie życie w obozie - w trudnych warunkach, ale nie pozbawione
godności, koleżeństwa i wzajemnego poszanowania. ...
Dzięki Pani listowi miałyśmy
okazję stwierdzić z siostrą, jak wiele szczegółów pamiętamy z tamtych
dni. Nigdy nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś zetkniemy się w jakiś
sposób z Panią, a właśnie Pani pozostała jedną z najlepiej zapamiętanych
przez nas osób. Mnie szczególnie obdarzyła Pani czymś, czym ja z kolei
dzieliłam się z innymi - umiłowaniem piosenek i śpiewu. Będąc już w Anglii
związałam się z polskim harcerstwem wychowując wiele, wiele harcerek w
tym samym umiłowaniu śpiewu i polskich pieśni. Czy pamięta Pani, jak żegnałyśmy
się, gdy obóz ewakuowano i powiedziałyśmy sobie, że ,,spotkamy się tam,
gdzie zachodzi nów"? Tej piosenki nauczyłam swoją pierwszą drużynę wędrowniczek
i dzisiaj jest ona piosenką wszystkich naszych wędrowniczek w świecie.
A ja, śpiewając ją, zawsze myślę o Pani. Pani siew dał bogaty plon, bo
te piosenki związały wiele młodzieży, żyjącej poza krajem, z polskością".
Czerwiec
1945. Obóz Polskich Oficerów Kobiet w Burgu (Hesja) po wyzwoleniu oflagu
IXC Molsdorf przez 3. Armię Amerykańską. Pierwsza z lewej: Jadwiga Chruściel
,,Kozaczek", szer. AK, ,,ordynanska", druga - jej siostra Wanda Chruściel
,,Kalina'', ppor. AK. W środku amerykański komendant obozu mjr Desmond,
dalej Janina Kulesza-Kurowska ,,Urszula'', ppor. AK.
W Oflagu IXC Molsdorf przebywały dwie córki Gen."MONTERA": Wanda ppor. AK ,,KALINA", i Jadwiga szer. AK ,,KOZACZEK". List do mnie podpisały obydwie. Mieszkają w Nowym Jorku, lecz utrzymują żywy kontakt z Krajem. Dwa lata temu były w Polsce na uroczystości nadania imienia ich Ojca, gen."MONTERA" Antoniego Chruściela głównej ulicy w Rembertowie, gdzie kiedyś mieszkała ich rodzina w wybudowanym przez Generała domu.
Niedawno odwiedziłam w Domu Aktora Weterana w Skolimowie
Basię Fijewską. ,,Dawny duszek - ,,PUK" już nie tańczy. ,,Zmęczenie materiału!''
żartuje Basia, ale tylko fizyczne. Duch ochoczy pozostał i doskonała pamięć
o tamtych dniach ,,górnych i dumnych".