Podziemne Wydawnictwo ,,Kwadrat" - ,,Solidarność" Toruń
Serwis Internetowy Solidarności 

z  exter.pl

Czas ludzi niepokornych

Rozmowa z dr WOJCIECHEM POLAKIEM

R.Z. Proszę scharakteryzować środowisko, które współtworzyło w latach 70. i 80. toruńską opozycję antykomunistyczną.

W.P. Nie jest to łatwe pytanie. Było to takie samo środowisko jak wszystkie inne w całej Polsce. Współtworzyli je ludzie młodzi, przeważali studenci. Było to środowisko elitarne, w gruncie rzeczy nieliczne, skupiające około trzydziestu – czterdziestu osób, głównie ludzi z wyższym wykształceniem, o aspiracjach intelektualnych. Jeśli chodzi o ich zapatrywania światopoglądowe to sprawa jest bardziej złożona. W opozycji demokratycznej występowały dwa nurty, bardziej lewicowy, zwany „korowskim” i bardziej prawicowy związany z Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela, czy z KPN-em. W ramach tych ruchów były oczywiście różne frakcje i opcje. Podobnie wyglądała sytuacja w Toruniu, gdzie była grupa „korowska” i związana z duszpasterstwem, aczkolwiek w warunkach lokalnych współpracowały one ze sobą na tyle, że spory ideowe odkładano „na później”. Miejscowa opozycja koncentrowała się na konkretnych działaniach, np. akcjach ulotowych, organizowaniu wykładów, kolportowaniu „bibuły”.

R.Z. Co łączyło główne ugrupowania antyreżimowe?

W.T. Niechęć do systemu i pragnienie wyzwolenia Polski od zależności ze strony Związku Radzieckiego. W gruncie rzeczy każdy opozycjonista stawiał sobie dwa cele: realistyczne osiąganie tego, co w danej chwili można; oraz uwolnienie Polski spod jarzma sowieckiego i wprowadzenie systemu demokratycznego.

R.Z. Nie ulega wątpliwości, że struktury „Solidarności” były penetrowane przez Służby Bezpieczeństwa. W jakim stopniu udawało się im sterować poczynaniami Związku, a także nastrojami społecznymi w Toruniu?

W.T. Udawało się robić różne rzeczy w poszczególnych regionach, w skali ogólnopolskiej było to już dla władz trudniejsze. Najwięcej manipulacji i sterowania było zapewne w latach 1980 – 1981. W dziesięciomilionowym ruchu byli też, rzecz jasna, agenci. Szereg konfliktów, które wybuchały, było w dużym stopniu prowokowane przez SB, także konfidentów umieszczonych wewnątrz struktur „Solidarności”. Sprawa nie jest do końca przebadana. Władzom zależało na tym, aby napięcie nie malało, na zmęczeniu społeczeństwa. To była taktyka prowokowania konfliktów. Agenci przenikali również do podziemia, z tym, że tu już takiej swobody nie było. Jeśli udało się SB kogoś wprowadzić, to kończyło się to likwidacją struktury. Jeśli chodzi o Toruń, to w kierowniczych organach „Solidarności” agentów nie było. Było oczywiście kilka „wtyczek”, powiedzmy działaczy średniego szczebla. Bywali szkodliwi, np. przez jednego z nich aresztowano lub internowano czternaście osób. Byli też w zakładach pracy różni agenci. Nie o wszystkim wiemy. Generalnie Regionalna Komisja Wykonawcza była raczej czysta od agentury, co pozwalało na efektywną działalność. SB w Toruniu była słabo poinformowana o strukturach „S”. Najlepszym przykładem może być to, że w 1987 roku uważano w kręgach władzy za szefa RKW Ryszarda Musielaka, który od trzech lat nie pełnił tej funkcji. Służba Bezpieczeństwa w Toruniu była tak samo marna jak wszystkie instytucje działające w PRL, a druga połowa lat 80. wskazuje na daleko posuniętą dekompozycję jej struktur.

R.Z. Jak wyglądało wprowadzenie stanu wojennego w Toruniu?

Czas ludzi niepokornych. NSZZ „Solidarność” i inne ugrupowania niezależne w Toruniu i Regionie Toruńskim (13 XII 1981 – 4 VI 1989)
Autor: Wojciech Polak
Wydawca: Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2003
Stron: 747 + 234 fotografii

W.P. Właściwie tak samo jak w całej Polsce. Nocą z 12 na 13 grudnia wojsko i milicja zajęły strategiczne miejsca, weszli do części zakładów pracy, wyrzucili strajkujących, np. rolników z budynku cukrowni toruńskich. Ok. 22.00 zaczęły się internowania działaczy „S”, ZOMO-wcy wtargnęli do gmachu Zarządu Regionu, który zdemolowali w zupełnie obłędny sposób, włącznie z dużymi zapasami żywności z Francji. Najbardziej interesujące jest to, że klucze do wszystkich pomieszczeń wisiały w gablocie, a ZOMO-wcy przerąbywali się do lokalu przez drzwi, za którymi stały szafy, chociaż można było obejść pokoje dookoła. Rąbali więc drzwi zostawiając za sobą niewyobrażalne spustoszenie. Zaskoczenie „S” było duże. Próby ostrzegania nie spotykały się z odzewem, bo albo w zakładach nie było akurat działaczy „S”, albo lekceważono je. W Toruniu nie doszło do większych akcji protestacyjnych, poza strajkiem w rektoracie zorganizowanym z inspiracji grupy pracowników naukowych UMK. Próby podjęcia strajku miały także miejsce w Grudziądzu, w pomorskiej odlewni i emalierni oraz w toruńskim „Merinoteksie” i „Towimorze”.

R.Z. Pańska książka powstała na podstawie bogatej analizy materiałów archiwalnych, relacji i wspomnień uczestników opozycji. Czy możliwe jest odtworzenie tej „drugiej strony” w sytuacji, gdy duża część dokumentów została zniszczona przez funkcjonariuszy SB?

W.P. Porozmawiać z osobami z „drugiej strony” jest bardzo trudno, właściwie jest to niewykonalne. Ludzie ci, po pierwsze, poczuwają się do solidarności środowiskowej, po drugie, obawiają się, że ich zeznania mogłyby posłużyć prokuraturze do wszczęcia dochodzenia. Namówienie ich na rozmowę jest właściwie niemożliwe. „Druga strona” jest reprezentowana przez dokumenty, które ocalały, choć przecież zniszczono ich bardzo dużo, nawet trudno ocenić ile. Nie wszystkie są też dostępne. Część z nich utajnił IPN, ponieważ zawierają informacje na temat konfidentów. Wartość tych papierów nie zawsze jest największa, ponieważ „esbecja” niekoniecznie miała najlepsze rozeznanie. Podejrzewam, że gdyby jakiś historyk zaczął pisać książkę o „Solidarności” za sto lat tylko i wyłącznie na podstawie materiałów SB, to powstałaby historia piekielnie wykrzywiona i nieprawdziwa. W swojej pracy w dużym stopniu bazowałem na relacjach ustnych uczestników i świadków zdarzeń, rozmawiałem z nimi, weryfikowałem poszczególne informacje. Konfrontowałem je następnie z materiałami „esbeckimi”, które się zachowały. Stąd wiem, że pisałem prawdę.

R.Z. W Toruniu ukazało się w okresie poprzedzającymi wprowadzenie i samym stanie wojennym szereg publikacji, a duże sukcesy na tym polu osiągnęła Toruńska Oficyna Niezależna…

W.P. Toruń był niezwykle aktywny. W latach 1980 – 81 działała Toruńska Oficyna Niezależna, tzw. TON, która zasłynęła chociażby wydaniem trzech opasłych tomów „Archipelagu Gułag” Aleksandra Sołnieżycyna. Następnie powstało tzw. Wydawnictwo „Kwadrat”, które kontynuowało działalność TON i miało szereg sukcesów. Pod koniec lat 80. „Kwadrat” drukował też pisma i robił to w ten sposób, że jaka opcja polityczna się zgłosiła, to drukował je, niejako na zasadzie pluralizmu. W okresie „S” wydawano szereg pism. W Toruniu było też wiele drobnych środowisk, często kilkuosobowych, które za punkt honoru miały wydawanie pisma podziemnego i kolportowanie go kanałami „S”. Takich inicjatyw było całe mnóstwo i są one często imponujące. W książce zamieściłem wiele fotografii chociażby nagłówków tych pism, aby uzmysłowić czytelnikom jak wiele tego było.

R.Z. Zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszko w Górsku nieopodal Torunia było dla całej Polski głębokim wstrząsem. Co Pan czuł, gdy dowiedział się o tym mordzie?

W. P. Był to dla mnie wstrząs, ale powiem szczerze, że byłem realistą i w momencie, gdy otrzymałem wiadomość o porwaniu księdza, obawiałem się najgorszego. To, że księdza uprowadzili funkcjonariusze SB było dla mnie oczywiste. W związku z tym wydawało mi się bardzo prawdopodobne, że ksiądz był skazany na śmierć w momencie porwania. Cała sprawa ma szereg znaków zapytania, wiadomo, że skazano tylko bezpośrednich winowajców, wykonawców, a te osoby, które za nimi stały do dzisiaj są bezkarne. Ze wznowionego przez prokuratora Andrzeja Witkowskiego z Lublina śledztwa wynika, że bezpośredni wykonawcy byli odpowiedzialni jedynie za porwanie, a zabójstwo nastąpiło w zupełnie innych okolicznościach i miejscu. Następnie podjęto gigantyczną akcję maskowania i fałszowania całej sprawy. Zastanawia mnie np. to, że akcja fałszowania musiała wymagać sporej ilości funkcjonariuszy, pewnie ok. 50 osób. Jak udało się utrzymać całą sprawę w tajemnicy, tego nie wiem. Interesujące są tu wątki toruńskie, które omawiam w książce, np. poszukiwań w parku na Bydgoskim Przedmieściu robionych w sposób przesadnie ostentacyjny. Przeprowadzano je po zmroku, przy użyciu śmigłowców z reflektorami i gigantycznych halogenów i zatrudnieniu ok. tysiąca funkcjonariuszy ZOMO. Odnosi się wrażenie, że robiono te poszukiwania po to, żeby pokazać mieszkańcom Torunia, że coś się robi, a nie aby znaleźć księdza. Było w tym coś nienaturalnego.

R.Z. W czasach PRL Kościół katolicki spełniał rolę ośrodka, wokół którego mogła skupić się patriotyczna część opinii publicznej. Jak wyglądały relacje między działaczami opozycji a przedstawicielami Kościoła w Toruniu?

W.P. Była to współpraca niezwykle ścisła. Trzeba podkreślić, że Kościół w dużym stopniu umożliwiał opozycji toruńskiej działanie. Szereg akcji protestacyjnych w latach 80. było związanych z Kościołem. Władze toruńskiej „Solidarności” po masakrze z 1 i 3 maja 1982 roku niechętnie decydowały się na organizowanie manifestacji ulicznych. Przez szereg lat wzywano raczej do uczestnictwa w mszach. Najbardziej popularne były msze odprawiane przez księdza Stanisława Kardasza, 16 każdego miesiąca, tzw. Msze Papieskie za Ojczyznę w kościele Matki Boskiej Zwycięskiej przy ul. Podgórnej. Uczestniczyli w nich wszyscy opozycjoniści, wtedy też odbywały się prelekcje, wyświetlano filmy. Msze za Ojczyznę odprawiał także w kościele o.o. Jezuitów o. Władysław Wołoszyn SJ, a także odprawiano msze „solidarnościowe” w intencji zakładów pracy, poszczególnych środowisk w kościele o.o. redemptorystów. Ksiądz Kardasz udzielał wszelkiej pomocy władzom Związku. To u niego na plebanii odbywały się często zebrania „Solidarności”. Przy kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, dzięki pomocy i uprzejmości ks. Józefa Nowakowskiego, działał Komitet Pomocy Internowanym, który następnie przekształcił się w ośrodek charytatywny. Był on sprawnie kierowany przez Gertrudę Przybylską, działaczkę „Solidarności” z „Elany”. Organizowano pielgrzymki na Jasną Górę, pielgrzymki ludzi pracy, wyjazdy na spotkania z Ojcem Świętym w 1983 i 1987 roku. Ks. bp. ordynariusz Marian Przykucki z Pelplina interweniował wielokrotnie u komendanta wojewódzkiego MO Zenona Marcinkowskiego w sprawach internowanych osób, domagał się ich zwolnienia etc.

R.Z. Dwie toruńskie manifestacje z 1 i 3 maja 1982 roku, w których uczestniczyły tysiące osób przeszły do historii, a zostały brutalnie spacyfikowane przez funkcjonariuszy SB i oddziały ZOMO oraz Milicji Obywatelskiej. Mimo represji i szykan, surowych wyroków wydawanych przez kolegia do spraw wykroczeń oraz innych nieprzyjemności w prace „Solidarności” angażowały się setki osób. Co się stało z tymi ludźmi? Gdzie ten entuzjazm? Czyżby „Solidarność” zawiodła ich nadzieje?

W.P. Historyk patrzy na takie zjawisko jako na rzecz normalną. Wielu ludzi z tych, którzy kiedyś angażowali się w prace podziemia i wykazywało wielkim poświęceniem oraz odwagą nie potrafi działać w społeczeństwie, gdzie politykę uprawia się w ramach normalnych mechanizmów demokratycznych. Dużo osób się w tym nie znajduje, choć dobrze działało wtedy, kiedy był jasno określony wróg, gdy można było go zdefiniować, bo wszystko było „czarne lub białe”. Jeśli człowiek się poświęcał, to wiedział konkretnie za co cierpi i kto jest jego przeciwnikiem. Teraz jest to wszystko trudniejsze. System demokratyczny wymaga więcej wyrobienia politycznego i umiejętności kompromisu, porozumiewania się, rezygnowania z części swoich poglądów. To są bardzo trudne umiejętności cechujące polityka sprawnie funkcjonującego, wobec tego część ludzi nie bardzo się w tym odnajduje, a czasami popada w apatię i zgorzknienie.

R.Z. Jak została przyjęta Pańska książka w środowisku naukowym i dawnej „Solidarności”? Czy planuje Pan kontynuować opis dziejów ludzi toruńskiej „S” po 89 roku?

W.P. W środowisku „S” bardzo przychylnie, co do naukowego to trzeba poczekać, gdyż cykl pisania recenzji jest długi. Nie będę omawiał dziejów toruńskiej „S” po 89 roku. To zbyt trudne zadanie. Trzeba natomiast opracować okres legalnej „S”, losy poszczególnych środowisk w zakładach pracy. Być może podejmę się napisania historii opozycji demokratycznej w Toruniu w latach 70.

Rozmawiał: Rafał Zgorzelski


Wojciech Polak, doktor nauk humanistycznych, adiunkt w Instytucie Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, wykładowca Collegium Marianum w Pelplinie, członek Rady Redakcyjnej pisma naukowego Czasy Nowożytne, działacz NZS w latach 1980 – 1985. Opublikował m.in. O Kreml i Smoleńszczyznę. Polityka Rzeczypospolitej wobec Moskwy w latach 1607 – 1612 (Toruń 1995) i Najtrudniejsze egzaminy. Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Mikołaja Kopernika na tle wydarzeń w kraju i regionie (1980 – 1982) (Toruń 2001).


str. gł.. english
Kwadrat (1980-90r.)
- książka o Kwadracie
- ,,Nowości'' o książce
- prezentacja książki
bibuła kwadratu
kartki S
działacze kultury

foto

4. audycja radia Solidarność Toruń 1983 r.

Telewizja ,,Solidarność'' 1985 r.
bibuła
krzyże zasługi
  foto Beni
Wojciech Polak Czas Ludzi Niepokornych (pół książki)
- Rozmowa z W. Polakiem
Zdzisław Dumowski ,,Jedna Noc''

Marek Czachor ,,Jak zatrudniałem się na PG''

Radosław Sojak, Andrzej Zybertowicz Lustracja dla chóru

Konrad Turzyński - Czas przeszły dokonanyy
- Czy wszyscy byliśmy „umoczeni”?

Jakub Stein Ich troje w monitoringu

lat ,S'  , 25 lat stanu wojennego

tablica Upamiętnienia Wydarzeń 1 i 3 Maja 1982 r. (20
  - fotoreportaż
- 1. rocznica odsłonięcia (2005)

wokół teczek bezpieki

20. rocznica śmierci ks. Popiełuszki

procesy: - dot. Stanisława Śmigla (1980 r.)
mili-cjant: zbrodnie komuny przedawnione (1982 r.))
-  dot. Andrzeja Murawskiego (1982 r.)
- dot. Kazimierza Kozaka (1986 r.)
-
pobicie A. Kuczkowskiej podczas internowania
dot. Artura Wiśniewskiego (1986 r.)
- walka z krzyżami w szkołach (1984 r.)
- (1982 r.))
-  
dot. Toralu (1983 r.)
- dot. drukarzy TIS  (1985 r.)
- dot. Stefana Kamińskiego (1984 r.)
- list gończy

nowe dodatki i zmiany 

konsul chiński ucieka

Solidarność z Ukrainą

spotkania kumbatantów : 2002 , 2003 , 2004 , 2005 , 2006 
Twardziel
- 50 lat minęło
- Pierwszy wyrok dla SB-mana
lista Wildsteina , IPN: konfident, ubek,  poszkodowany w jednym worku
Uwaga! dla konfidentów SB
TW ,,Andrzej"
Dlaczego to wyszło nam inaczej

 Stan Wojenny - Pierwsze godziny wspomnienie

Łamanie prawa wyborczego przez urzędników
Stowarzyszenie Wolnego Słowa Toruń
- wolność słowa w Trybunale Konstytucyjnym
Stowarzyszenie Wolnego Słowa W-wa
- sprawozdanie
- spotkanie po latach
forum księga gościWpisz się do księgi gości 

 

 

 

Wpisz się do księgi gości  
pobrane z  FreeFind  

znajdź :  w tej witrynie w internecie