Bijące serce MO
W 2005.1.17. w sądzie toruńskim
rozpoczął się proces milicjantów Henryka
Warachewicza, Henryka Szczęśniaka i SB-mana Grzegorza Kowalskiego
oskarżonych o pobicie Alicji Kuczkowskiej
i jej
rodziny podczas
próby internowania w 1981.12.13.
Z
maszynopisu książki Wojciecha Polaka CZAS
LUDZI NIEPOKORNYCH:
,,Szczególnie dramatyczne były okoliczności internowania Alicji
Kuczkowskiej, pracowniczki WPHW w Toruniu. Udali się do niej polonezem: ppłk
Henryk Misiun, ppor. Henryk Warachewicz, ppor. Grzegorz
Kowalski, por. Henryk Szcześniak. Do domu poszli trzej młodsi rangą
oficerowie, Misiun czekał w samochodzie.[126]
Gdy Alicja Kuczkowska odmówiła wpuszczenia funkcjonariuszy, wyłamali oni
zamek od drzwi, wtargnęli do środka i chcieli wyprowadzać kandydatkę do
internowania. W obronie kobiety stanęli jej ojciec (81 lat), matka (71 lat),
syn (17 lat), mąż i obecna reszta rodziny (drugi syn - 12 lat, dorosły brat
Kuczkowskiej). Doszło do szamotaniny. Jak relacjonuje po latach Alicja
Kuczkowska, funkcjonariusze użyli pałki wobec broniącego córki – sędziwego
ojca, co wywołało gwałtowną reakcję siedemnastoletniego syna i jej samej.[127]
Henryk Warachewicz w rozmowie telefonicznej we wrześniu 2002 r. oświadczył
mi, że nikogo nie bił. Nie
zgodził się jednak na rozmowę na temat owego incydentu.
Warachewicz ze Szcześniakiem
wyciągnęli Alicję Kuczkowską z domu, razem z trzymającym się jej ojcem,
dzięki temu, że Grzegorz Kowalski rozpylił na resztę rodziny (w tym matkę
po operacji) gaz łzawiący. Na dworze Henryk Warachewicz, ciągnął Kuczkowską
do samochodu, a bronił jej nadal ojciec.
Grzegorz Kowalski trzymał drzwi, aby uniemożliwić pomoc reszty rodziny.
Dzielna kobieta, zrzuciła
Henrykowi Warachewiczowi czapkę, urwała pagon i guziki od płaszcza. Henrykowi
Szcześniakowi połamała okulary. Grzegorz Kowalski, który odstąpił od drzwi
próbował znowu działać gazem, ale wybiegła na dwór reszta rodziny z groźnymi
okrzykami na ustach. Zaalarmowani zostali sąsiedzi. Wtedy ppłk Henryk Misiun
stwierdził, że obrońców jest za dużo i dał hasło do odwrotu. Alicja
Kuczkowska ukryła się u sąsiadów. Po chwili na rozkaz ppłk Eugeniusza Gawrońskiego
wraz z funkcjonariuszami (już bez ppłk. Henryka Misiuna) przybył oddział
ZOMO (7 osób) pod dowództwem mł.
chor. Wyrzykowskiego.[128]
Zomowcy biegali po obejściu, ale oczywiście poszukiwanej nie znaleźli.
Tymczasem syn Alicji Kuczkowskiej zawiadomił pogotowie (na rowerze, telefony
nie działały), które po odjechaniu zomowców zabrało do szpitala Alicją
Kuczkowską, i jej rodziców. Niestety w szpitalu Alicja Kuczkowska była
pilnowana przez funkcjonariusza SB, a następnie została 16 XII 1981 r.
internowana.''
Alicja Kuczkowska i jej brat Tadeusz Meszyński zostali oskarżycielami posiłkowymi.
Wszyscy oskarżeni mają wyższe wykształcenie. Henryk
Warachewicz 3500 zł emerytury.
Rozprawa
została odroczona, bo prawnik Henryk Warachewicz udawał, że nie wiedział, iż może
mieć obrońcę.
Odbyła się ona 14 marca.
Oskarżeni odmówili odpowiedzi na
pytania. Zostały odczytane ich zeznania ze śledztwa.
Henryk
Warachewicz :
- 12 grudnia 1981 o godz. 23, komendant wojew. MO przeprowadził odprawę.
- nie wyważyliśmy drzwi u Kuczkowskiej, tylko kolega energicznie oparł się
o drzwi a one się otworzyły
- tam zastaliśmy pijacką melinę, a w ogóle Kuczkowska jest TW
- Henryk Szczęśniak użył gazu przeciw sobie
- zajmowałem się przygotowywaniem materiałów do weryfikacji funkcjonariuszy SB
i dowództwem nad zabezpieczeniem trasy przejazdu Jana Pawła || przez Toruń w
1999 r. Gdybym miał coś na sumieniu, nikt nie powierzyłby mi takich zadań
- po zwolnieniu mnie z policji chciałem pracować w Urzędzie Miejskim, ale
zemsta historyka z UMK -Wojciecha Polaka,
uniemożliwiła mi to
- jestem prawym człowiekiem
mjr Henryk Szczęśniak
:
- nie pobiliśmy nikogo, bo nie mieliśmy czym (pałek)
- polecono nam wręczać decyzję o internowaniu
Grzegorz Kowalski
:
- na odprawie polecono, by podstępem dostać się do mieszkań
- użyliśmy prywatnego samochodu szefa
- broń mieliśmy wszyscy - mówiono nam, że możemy jej użyć
Rozprawa następna odbyła się 25 kwietnia. Zeznawali poszkodowani.
Alicja Kuczkowska:
Przed pójściem spać zauważyłam stojącego naprzeciw poloneza. O 23:55 załomotano do drzwi - otwierać milicja. Gdy powiedziałam, że zadzwonię na milicję (mimo, że nie miałam telefonu), by sprawdzić czy to prawdziwi milicjanci przyszli w nocy, wyłamali drzwi, tak że odpadła deska z zamkiem i wtargnęli do środka. W mojej obronie stanęli ojciec (81 lat), matka (71 lat), syn (17 lat), mąż i obecna reszta rodziny (drugi syn - 12 lat, dorosły brat Tadeusz) [rodzice i mąż obecnie nie żyją- red.]. Ojciec powiedział: nigdzie nie pójdziesz - ja znam ich metody, ty już nie wrócisz, oni cię wykończą, wtedy funkcjonariusz uderzył pałką (albo łomem skoro mówią, że nie mieli pałek) w głowę broniącego mnie ojca, który upadł, co wywołało gwałtowną reakcję siedemnastoletniego syna i mnie samej, gdyż uznałam, że to przebierańcy. Mąż nim zdążył coś powiedzieć, dostał od Grzegorza Kowalskiego pięścią w twarz i zemdlał. Henryk Warachewicz z Henrykiem Szczęśniakiem wyciągnęli mnie z domu, razem z trzymającym się mnie ojcem, dzięki temu, że Grzegorz Kowalski rozpylił na mnie i resztę rodziny (w tym matkę po operacji) gaz łzawiący. Na dworze Henryk Warachewicz ciągnął mnie, ubraną tylko w nocną koszulę, na boso w 20oC mrozie, do samochodu, a ojciec z powrotem. Krzyczałam: ratunku, bandyci, napad. Grzegorz Kowalski trzymał drzwi, aby uniemożliwić pomoc reszty rodziny. Zrzuciłam Henrykowi Warachewiczowi czapkę, urwałam pagon i guziki od płaszcza. Grzegorz Kowalski, który odstąpił od drzwi, próbował znowu działać gazem, ale wybiegła na dwór reszta rodziny z groźnymi okrzykami na ustach. Zaalarmowani zostali sąsiedzi. Wtedy kierowca stwierdził: uciekajmy, bo jest za głośno i odjechali. Ukryłam się u sąsiadów. Tymczasem mój syn pobiegł do budki tel. zadzwonić po pogotowie i do Solidarności, ale ten polonez podjechał i urwali słuchawkę telefonu. Po chwili wraz z funkcjonariuszami przybył oddział ZOMO (ok. 12 osób). Zomowcy biegali po obejściu, ale oczywiście mnie nie znaleźli. Po odjeździe zomowców, pogotowie (powiadomione przez sąsiada taksówkarza) zabrało do szpitala mnie i rodziców ok. godz. 4. Niestety w szpitalu, gdzie stwierdzono ropną anginę, byłam pilnowana przez kpt. Ś. z SB, a następnie zostałam 19 XII 1981 r. internowana do 9 marca 82 r.Tadeusz Meszyński:
Milicjant wskoczył do pokoju, zobaczył zielony mundur (leśnika) i powtarzał koledze ,,tak nie miało być''... Siknął mi gazem w oczy, szarpał mnie za włosy i walił pałką. Gdy zapytałem: za co? - dostałem jeszcze kilkanaście razy. Powiedział: siedź tu ty s......! Wstyd mi było przyznać się, że zostałem pobity przez milicję. Nawet żonie nie powiedziałem. Dopiero w 2001 roku w prokuraturze o tym opowiedziałem. Na pytanie obrońcy czy pił alkohol 12 grudnia: Nie piłem.
Rozprawa kolejna odbyła się 13 czerwca.
m.in. wojewódzki szef toruńskiej SB -Zygmunt Grochowski.
Rozprawa 21 lipca - Przesłuchiwanych było 11 świadków.
Rozprawa 17 października - Przesłuchiwany był dr A. Kędzierski. (wówczas przew. Solidarności w szpitalu) Potwierdził leczenie w szpitalu. Na pytanie adwokata: czy zawiadamialiście organa ścigania o pobiciu rodziny Kuczkowskich? - pan mecenas żartuje? ...
30 grudnia - Przesłuchiwani byli ostatni świadkowie, w tym Krystyna Sienkiewicz.
1 lutego 2006 - Prokurator zażądał kar po 2,5
roku z uwzględnieniem amnestii 15 miesięcy więzienia, w zawieszeniu na 4 lata próby.
Jako karę dodatkową - po 8 tysięcy złotych grzywny i 1000 zł nawiązki.
Wyrok: 8 lutego 2006 - Sąd uznał w pełni winę, ale stosując amnestię, umorzył sprawę. (Celem amnestii z 1989 r. było złagodzenie represji karnych stosowanych w PRL, a paradoksalnie chroni ona osoby stosujące te represje).
Rozprawa odwoławcza 30 marca 2007 - oskarżeni : jesteśmy niewinni.
Wyrok prawomocny 6 kwietnia 2007 - Sąd Okręgowy podtrzymał amnestię, ale wydał precedensowe orzeczenie: internowania były nielegalne. Milicja działała bezprawnie, bo dekret o stanie wojennym był ogłoszony po kilku dniach - był antydatowany. Sąd dał w pełni wiarę poszkodowanej i jej rodzinie. Mało tego : ówczesne prawo pozwalało zatrzymać obywatela, ale tylko gdy był podejrzany o przestępstwo. Oskarżeni przyznali, że Alicja Kuczkowska nie była podejrzana o popełnienie przestępstwa, więc nawet zwykłe zatrzymanie było bezprawne. Skoro oskarżeni działali bezprawnie, to nie przysługiwała im ochrona prawna dla funkcjonariuszy, więc Alicja Kuczkowska mogła się bronić przy użyciu siły. [czyli nawet ich pobić, jak się bije bandytów, a tak słusznie ich nazwała wołając o pomoc - red.]
SĄD OKRĘGOWY w Toruniu
IX Wydział Karny
Odwoławczy
IX Ka 573/06
Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej
6 kwietnia 2007 r.
Sąd Okręgowy w Toruniu w IX Wydziale Karnym Odwoławczym w składzie:
Przewodniczący: Sędzia SO J. Sobierajski
Sędziowie SO: M. Maleszka,
L. Gutkowski (spr.)
Protokolant: st. sekr. sąd. M. Maćkiewicz
przy udziale Prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej - Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku M. Góry po rozpoznaniu w dniu 30 marca 2007 r. sprawy:
Henryka Warachewicza, Henryka Szcześniaka i Grzegorza Kowalskiego oskarżonych z art. l58 §1 KK i art. 231 §l KK w zw. z art. 2 ust. l ustawy z dnia 18. grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu,
z powodu apelacji wniesionych przez oskarżonych od wyroku Sądu Rejonowego w Toruniu z dnia 8. lutego 2006 r. sygn. akt VIII K 1261/03
1. zmienia zaskarżony wyrok w ten sposób, że uchyla go w pkt. I i ustala, że oskarżeni popełnili w nocy z 12. na 13. grudnia 1981 r. około godz. 24. w Toruniu czyn polegający na tym, że Grzegorz Kowalski jako funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, a Henryk Warachewicz i Henryk Szcześniak
jako funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej Komendy Wojewódzkiej Milicji
Obywatelskiej w Toruniu, wykonując decyzję Nr 130/81 z dnia 12 grudnia 1981 r.
Komendanta Wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej w Toruniu o internowaniu Alicji
Kuczkowskiej, wbrew obowiązującym przepisom dążyli do jej zatrzymania oraz
przekroczyli swoje uprawnienia biorąc udział w pobiciu Alicji Kuczkowskiej,
Zdzisława Kuczkowskiego, Franciszka Meszyńskiego, Marii Meszyńskiej i Tadeusza
Meszyńskiego bijąc ich pięścią po twarzy, rękoma po całym ciele, uderzając
pałką w głowę i inne
części ciała, kopiąc, używając gazu obezwładniającego, narażając ich na
bezpośrednie niebezpieczeństwo nastąpienia skutków określonych w
art.l57§l kk, czym wypełnili znamiona art.158§l kk, art.231§l kk w zw.
z art.2 ust.l ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci
Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i
na podstawie art.l ust. 1 ustawy z dnia 7 grudnia 1989 r. o amnestii
(Dz. U. Nr 64, poz. 390) umarza postępowanie;
2. w pozostałym zakresie tenże wyrok utrzymuje w mocy
3. obciąża oskarżonych wydatkami poniesionymi w postępowaniu
odwoławczym w częściach równych
Uzasadnienie
Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, w myśl art. 1 ust. 1 Ustawy z dnia 07 grudnia 1989 r. o amnestii ( Dz. Ustaw z dnia 11.12.1989 r. nr 64 poz. 390) postępowanie karne wobec wszystkich oskarżonych umarza;
II. kosztami postępowania obciąża Skarb Państwa.
- świadek Danuta Świderek (k. 1077-1078) jako oddziałowa pielęgniarka szpitala przy ul. Batorego zeznała, iż Alicja Kuczkowska przyjęta została do szpitala, dlatego, „aby ją schować przed aresztowaniem". Obrażeń nie posiadała.
Oskarżeni w
swoich wyjaśnieniach (przede wszystkim Warachewicz i
Szcześniak) akcentowali fakt, że nie byli funkcjonariuszami,
którzy bezpośrednio zajmowali się
działaniami operacyjnymi, lecz pracowali w tamtym czasie w Dziale Kadr i stosowanie jakiejkolwiek przemocy było im obce. Henryk
Warachewicz
podnosił nawet, że wcześniejsza służba w pionie kryminalnym Milicji
nie odpowiadała jego charakterowi i zasadom, z uwagi na konieczność
brutalnego działania wobec sprawców kryminalnych (k.215 akt).
Jednocześnie jednak wszyscy oskarżeni podnosili, że nocna odprawa jak
odbyła się w Komendzie Wojewódzkiej Milicji w dniu 12 grudnia 2001 r.
zrobiła na nich wielkie wrażenie. Zostali wówczas zapoznani z
dekretem o wprowadzeniu stanu wojennego, aktami wykonawczymi do tego
dekretu i jednocześnie kierownictwo wywierało na nich ogromną presję
grożąc funkcjonariuszom sądem wojennym w razie niewykonania rozkazu.
Sami mówili, że bali się konsekwencji z powodu niewykonania nakazu
zatrzymania Alicji Kuczkowskiej w celu jej internowania. Właśnie ta
presja wywierana na funkcjonariuszy była powodem ich agresji w domu
Kuczkowskich. O ile bowiem rodzina Kuczkowskich bała się, że
milicjanci występujący częściowo po cywilnemu nie są prawdziwymi
funkcjonariuszami, a nawet jeżeli są, to zatrzymanie Alicji
Kuczkowskiej może doprowadzić do jej zaginięcia, o tyle sami
milicjanci bali się, że jeżeli jej nie zatrzymają, to sami będą
odpowiadać karnie i to w „warunkach wojennych". Taka szczególna
sytuacja psychologiczna motywowała ich do działań bezwzględnych i
brutalnych, których w codziennej swojej pracy nie podejmowali.
Jeżeli chodzi o
zarzut działania oskarżonych w ramach przysługujących wówczas
milicjantom uprawnień procesowych to podnosili oni, że działali w
ramach wykonywania przepisów dekretu o stanie wojennym, rozporządzenia
Rady Ministrów z dnia 12 grudnia 1981 r. w sprawie zasad postępowania
w sprawach o internowanie obywateli polskich oraz kodeksu
postępowania karnego, który zezwalał im na zatrzymanie dowolnego
obywatela polskiego.
Zauważyć trzeba, że
oskarżeni byli przekonani o tym, że stan wojenny został wprowadzony
zgodnie z obowiązującym prawem, a zatem i rygory z nim związane, a
zwłaszcza ograniczenie wolności i swobód obywatelskich mają właściwe
umocowanie prawne. Zapewniano ich o tym w trakcie wspomnianej narady.
Nie mieli podstaw by temu nie wierzyć. Obecnie wiadomo, że Dziennik
Ustaw nr 29 z 1981 r. został antydatowany i faktycznie nie został
wydany w dniu 14 grudnia 1981 r. Okoliczności te ustalono jednak
dopiero po upływie wielu lat. W literaturze prawniczej podnosi się, że
„skoro antydatowanie Dziennika Ustaw nr 29 z 1981 r. oficjalnie
ujawniono dopiero w 1991 r., w związku z czym dopiero w tym czasie
upadło domniemanie prawne, że tenże Dziennik został wydany w dniu 14
grudnia 1981 r., to przecież nie sposób wymagać, by funkcjonariusz
publiczny stosujący przepisy dekretu w okresie stanu wojennego mógł
mieć świadomość jego antydatowania. Naturalnie, poza wyjątkowym
wypadkiem, gdyby był w to wtajemniczony" (Henryk Kmieciak: W kwestii
odpowiedzialności karnej za
respektowanie klauzuli o retroakcji dekretu z dnia 12 grudnia
|
1981 r. o stanie
wojennym (art.61) przy stosowaniu jego przepisów, Wojskowy Przegląd
Prawniczy 2006/1/27).
Można zatem
powiedzieć, że oskarżeni działali w błędzie uważając, że mogą
wykonywać w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. przepisy dekretu o stanie
wojennym i na ich podstawie internować Alicję Kuczkowską. Mamy zatem
do czynienia z działaniem w usprawiedliwionym błędzie co do oceny
prawnej czynu (art.30 kk).
Jednakże oskarżeni
podnosili przede wszystkim, że jako funkcjonariusze Komendy
Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Toruniu mieli prawo zatrzymać
Alicję Kuczkowską w oparciu o przepisy kodeksu postępowania karnego.
Przebywając w jej mieszkaniu nie eksponowali faktu faktycznego
wprowadzenia w kraju stanu wyjątkowego i nie usprawiedliwiali wobec
niej i innych domowników swoich działań wykonywaniem dekretu o stanie
wojennym. Prawdopodobnie było to spowodowane chęcią możliwie
najdłuższego przeciągnięcia czasu, w którym dowiedziałyby się o tym
osoby postronne. W przeciwnym razie groziłoby to szybszym przepływem
informacji i możliwością poinformowania zagrożonych internowaniem
innych działaczy Solidarności. Domownicy byli informowani o chęci
zatrzymania pokrzywdzonej, do czego oskarżeni, jak twierdzili, mieli
wystarczające uprawnienia, wynikające z faktu przynależności do
Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej.
W istocie tak jednak
nie było. Kodeks postępowania karnego obowiązujący w momencie
działania oskarżonych w art.206§l mówił, że Milicja Obywatelska ma
prawo zatrzymać osobę podejrzaną, jeżeli istnieje uzasadnione
przypuszczenie, że popełniła ona przestępstwo, a zachodzi obawa
ukrycia się tej osoby lub zatarcia śladów przestępstwa.
Jest
oczywiste, że Alicja Kuczkowska nie była podejrzewana przez
oskarżonych, ani ich zwierzchników o popełnienie jakiekolwiek
przestępstwa, a chciano ją zatrzymać po to, aby następnie ją
internować. Zatem w sensie prawnym nie było podstaw do zastosowania
instytucji zatrzymania. Te działania oskarżonych, które miały temu
służyć były więc bezprawne.
Wszyscy oskarżeni
jako funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej i z wykształcenia prawnicy
(Warachewicz i Kowalski), bądź administratywiści (Szcześniak) nie mogą
powoływać się na działanie w usprawiedliwionym błędzie.
W związku z tym
konieczny był nowy opis czynu uwzględniający motywy działania
oskarżonych oraz bezprawność próby zatrzymania i przekroczenie
uprawnień poprzez wzięcie udziału w pobiciu Alicji Kuczkowskiej, jej
męża Zdzisława Kuczkowskiego, jej brata Tadeusza Meszyńskiego oraz
rodziców Marii i Franciszka Meszyńskich. Czyn oskarżonych
wyczerpywał
znamiona art.l58§l kk, art.231§l kk w zw. z art.2 ust.l ustawy z dnia
18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci
Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.
Trafnie natomiast Sąd
Rejonowy powołał się w uzasadnieniu swojego wyroku na te
okoliczności, które pozwalają przypuszczać, że wymierzona kara w
stosunku do każdego z oskarżonych nie przekroczyłaby 2 lat pozbawienia
wolności, co z kolei nakazuje umorzyć postępowanie na podstawie art.l
ust.l ustawy z dnia 7 grudnia 1989 r. o amnestii.
W pozostałym zakresie tenże wyrok został utrzymany
w mocy.
O wydatkach poniesionych w postępowaniu
odwoławczym orzeczono na podstawie
art.636§l kpk.
Na oryginale właściwe
podpisy
Za zgodność odpisu z
oryginałem Toruń, dnia 8.05.2007 r.
Sekretarz Magdalena
Maćkiewicz Starszy Sekretarz
Sądowy
Karol Dolecki 14.03.2005 Gloryfikowanie swoich zasług, bezpardonowe ataki na przeciwników i odwołania do sumień padały w sądzie z ust trzech byłych milicjantów oskarżonych przez IPN o pobicie w stanie wojennym działaczki "S". Po nieudanej próbie sprowokowania w styczniu sądu do umorzenia sprawy byli funkcjonariusze: 58-letni Henryk W., o rok starszy Henryk Sz. i 47-letni Grzegorz K. odnieśli się wczoraj do zarzutów. Żaden nie przyznał się do winy. Za to jak jeden mąż podtrzymali przytoczoną w śledztwie wersję o agresywnym zachowaniu Alicji Kuczkowskiej, którą przyjechali internować 13 grudnia 1981 r. - To W. i Sz. sprawiali wrażenie, że są w opresji - wypalił Grzegorz K. - K. użył gazu, ale zrobił to tak nieudolnie, że skutki poczuł jedynie Sz. - wtórował Henryk W., do niedawna szef prewencji w toruńskiej komendzie miejskiej, obecnie emeryt. Z jego relacji wynikało, że to właśnie on czuł się najbardziej sponiewierany przez działaczkę "S" i jej rodzinę. - Wyrzucili mi czapkę i żeby ją odzyskać, musiałem przejść przez płot - żalił się. - A płaszcz podarto mi tak, że później dostałem za niego ekwiwalent. Mężczyzna nie miał sobie nic do zarzucenia: - Mam czyste sumienie, dziwię się, że to pani Kuczkowska nie została pociągnięta do odpowiedzialności za znieważenie i czynną napaść na milicjantów. Były funkcjonariusz lawirował tak, aby postawić kobietę w jak najgorszym świetle. Niby od niechcenia obnażył jej rzekome pijaństwo i sugerował, że współpracowała ze Służbą Bezpieczeństwa. Po chwili rozpływał się nad własnymi zasługami: przygotowywaniem materiałów do weryfikacji funkcjonariuszy SB i dowództwem nad zabezpieczeniem trasy przejazdu Jana Pawła II przez Toruń w 1999 r. - Gdybym miał coś na sumieniu, nikt nie powierzyłby mi takich zadań - podkreślał, chcąc wykazać, że jego proces to efekt nikczemnej zmowy znanego historyka z UMK Wojciecha Polaka i dziennikarza lokalnej prasy. Ten pierwszy opisał jego sprawę w swojej książce jeszcze przed wszczęciem śledztwa, a drugi przeniósł historię na łamy gazety. - Byłem dość znanym, a przy tym szanowanym policjantem, więc wykorzystali to do promowania książki - wywodził Henryk W. - A ja przez to zostałem zwolniony z policji i nie dostałem pracy w urzędzie miasta. Proces trwa. IPN zarzuca milicjantom, że: w nocy wyłamali drzwi w mieszkaniu Alicji Kuczkowskiej w Grębocinie nie informując jej o celu wizyty. Następnie wywlekli ją w koszuli nocnej na 20-stopniowy mróz, przedtem bijąc jej męża, ojca i obezwładniając gazem matkę. Grozi im za to do trzech lat więzienia.
Stan Wojenny - Pierwsze godziny
wspomnienie
|